"Rosnące" PMI to słabe pocieszenie dla hossiarzy
"Słuchając w ostatnich miesiącach doniesień o odczytach indeksu z gospodarek od dawna zmagających się z poważnymi trudnościami lub wręcz pogrążonych w recesji można odnieść wrażenie, że znajdują się już w zaawansowanej fazie ożywienia, jeśli nie rozkwicie. Wskaźniki z miesiąca na miesiąc są coraz wyższe, zbliżając się do wymarzonego poziomu 50 punktów, rozgraniczającego wzrost aktywności danego sektora lub całej gospodarki od jej spadku. Entuzjazm studzi jednak jeden drobny fakt, który często umyka komentatorom: skala pomiaru jest względna, a punktem odniesienia są dane z poprzedniego miesiąca. Nowszy odczyt na poziomie czterdzieści coś tam, choć wyższy od tego sprzed miesiąca, tak naprawdę nie jest wyższy, gdyż poprzedni wynik, stając się punktem odniesienia przestał mieć wartość czterdzieści coś tam, a stał się tą tak wypatrywaną przez wielu pięćdziesiątką. Wyższy odczyt niż przed miesiącem wskazywać może jedynie na spowolnienie spadku, zwykle bardzo naturalne, gdyż gospodarka nie może się kurczyć w nieskończoność. Z czego można wyciągnąć optymistyczny wniosek, że indeks PMI zawsze w końcu będzie dążył do punktu równowagi. Nie jest to jednak równoznaczne z odwróceniem trendu. Można oczywiście liczyć na szybkie odbicie, zgodnie z popularnym powiedzeniem „co poszło w dół musi wzrosnąć". Jednak w ekonomii znane jest także zjawisko stagnacji, co gorsza, zdarza się, że, okraszone złowieszczym opisem „na niskim poziomie".
Przy niskiej bazie, a z taką mamy do czynienia po wielu miesiącach spadku gospodarczej aktywności, odczyty nawet powyżej 50 punktów tak naprawdę stanowią niewielką zmianę fundamentalną"
http://www.parkiet.com/artykul/7,1333981-Pozywka-dla-latwego-optymizmu.html