Mam taką teorię, że fundusze spekulacyjne które najprawdopodobniej stoją za ostatnimi wzrostami mają bardzo rozbudowane działy zarządzania ryzykiem. Czyli jeśli kupują
akcje z WIG20 to jednocześnie muszą minimalizować ryzko spadku cen akcji wystawiając S na FW20. W tej sytuacji im bardziej baza rozciągnięta na "+" tym większa premia dla nich. Żeby rozciągnąć bazę wystawiąją przeciwstawne zlecenia kupna i sprzedaży na FW20 windując kurs FW20 oraz LOP w górę. Oczywiście "S" wystawionych przez fundusze musi byc więcej, żeby zabezpieczać kupione
akcje. Zmuszają tym samym indywidualnych graczy do zamykania "S" i brania "L". Jak już wywindują ceny do założonego przez nich poziomu (im wyżej tym lepiej) to zaczną sypać kupionymi teraz akcjami (cześć akcji sprzedadzą po znacznie wyższych cenach niż kupili np. KGH tydzień temu po 100 zł, dziś po 115 zł) i wtedy zaczną zarabiać na S z FW20. Przeciwstawne S i L którymi rozciągali bazę same się umorzą.
Nie wiadamo na ile starczy im środkówi jak wysoko wyciągną indeks. W tej chwili podaż jest raczej ograniczona i czeka na wyższe poziomy cen, al w każdej chwili może przyspieszyć. Jednak wystawianie S dla małych graczy nadzień dzisiejszy wydaje się bardzo ryzykowne, bo za parę dni może zabrakną na depozyt. Oczywiście mogą się nagle pojawić jakieś bardzo pozytywne informacje i
akcje będą dalej rosły i cały ten scenariusz weźmie w łeb. Ale w to wątpię.
Nie wiem czy to ma sens bo z kontraktami dopiero zaczynam, więc chętnie przyjmę wszelką konstruktywną krytykę.