Maria
/ .* / 2005-09-21 13:26
Nie powiedziałabym, że te 18 godzin to fikcja. Pracuję w liceum ogólnokształcącym jako księgowa i widzę codziennie jak pracują nauczyciele. Teoretycznie nauczyciel nie ma dwóch miesięcy wakacji wzorem ucznia, muszą bowiem przychodzić do szkoły także w lipcu. Faktycznie połowa przychodzi, druga nie. A ta co przychodzi i tak nic nie robi. Ja mam obowiązek przychodzić przez całe wakacje, ale zajmuję się księgowością. Przed początkiem roku odbywa się rada pedagogiczna -w moim LO odbyła się w Szczyrku i trwała 4 dni (!!!). Jako że na radzie muszą być wszyscy nauczyciele, pobyt w górach był finansowany przez szkołę. Dopisali wszyscy. Mówisz o kartkówkach, przygotowywaniu do lekcji... Tak naprawdę do lekcji przygotowują się wyłącznie stażyści na starcie (pierwsze dni w szkole, stres, stosunek starszych kolegów i koleżanek, presja dyrekcji...). Kiedy młody nauczyciel jest juz "swój" zaczyna, wzorem większości starszych (nie wszystkich) olewać pracę. Owszem, na zajęcia przychodzą wzorowo, ale czasem ma się wrażenie, że z nudy. Gdy na początku roku jeden z nauczycieli próbował wymknąć się z narady zorganizowanej przez dyrektora został zapytany, czy nie chce się dowiedzieć, jaki jest plan zajęć na nastepny dzień (układanie takiego planu trwa bardzo długo, czasem nawet dwa tygodnie, jakby nie można było tego zrobić w Szczyrku), odpowiedział, że interesuje go tylko na którą godzinę ma być w szkole. Z jakimi klasami ma mieć zajęcia, ile godzin -już nie. Rekrutacja do szkół... U nas dyrektor wytypował do tego celu kilka osób, które mają otrzymać za to premię. I proszę nie mówić rzeczy w stylu: pracuję tyle i tyle godzin dziennie, a zarabiam tyle co baba na kasie. To strasznie krzywdzące. "Baba na kasie" na pewno pracuje ciężej niż większość nauczycieli z mojego LO, a pewnie i ciężej niż niejeden z całego kraju. A wykształcenie wyższe, które dziś zdobywają nauczyciele np. w prywatnych kolegiach (trzyletnich!!! -śmieszne!) nie uprawnia do wywyższania się. Pozdrawiam.