real
/ 81.219.244.* / 2006-03-30 23:43
Szanowny panie „A”, bardzo się cieszę, że zadał pan sobie trochę trudu i przynajmniej pokusił się o analizę niemożności wprowadzenia reform w polskim lecznictwie, choć jak na ekonomistę, to jest ona dość płytka.
Węzły występują zawsze i wszędzie, a zwłaszcza w gospodarce, a menadżerowie są po to, aby je profesjonalnie rozwiązywać, bo za to zarabiają „grubą” kasę.
Otóż szanowny panie, jeśli chce pan poznać moją skromną analizę problemu lecznictwa w Polsce, to postaram się ją pokrótce przedstawić, choć zaznaczam, że z uwagi na rozległość problemu i brak danych, będzie to raczej szkic i wskazanie kierunków.
O konkrety prosiłem innych, którzy ochoczo plotą bez sensu, jak to najlepiej by było, gdyby lekarze i pielęgniarki pracowali za darmo, bo to przecież służba. Każda analiza problemu ekonomicznego (bo takim niestety jest również lecznictwo, choć niektórzy woleliby, aby to była służba) musi zawierać :
1) Cele, które chcemy osiągnąć w lecznictwie,
2) Możliwości ich realizacji,
3) Szczegółowy opis problemów,
4) Rekomendacje.
Ad1) ten punkt, MUSI zostać określony w Parlamencie, który jest (a przynajmniej powinien być) emanacją społeczeństwa w demokratycznym kraju. Wiąże się to z ustaleniem, JAKIE usługi lecznicze powinno zapewnić państwo, w ramach tzw. solidarności społecznej.
Ad2) Za ten punkt, musi zabrać się minister finansów ze swoimi ludźmi i skonfrontować radosną twórczość parlamentarzystów z MOŻLIWOŚCIAMI FINANSOWYMI PAŃSTWA, bo nawet najzacniejsze i najsprawiedliwsze pomysły, muszą opierać się o RALNE źródła finansowania, jeśli oczywiście założymy, że o temacie rozmawiamy POWAŻNIE, a nie POPULISTYCZNIE (na zasadzie obietnic przedwyborczych).
Ad3) Po przerobieniu dwóch poprzednich punktów, pojawią się obszary, w których wystąpią PROBLEMY (za duże oczekiwania społeczne, za mało kasy na te cele w budżecie etc). W związku z tym, punktem trzecim, powinni zająć się finansiści analitycy, menadżerowie i lekarze specjaliści, ze wszystkich spornych dziedzin medycyny, aby można było wypracować kompromis, między inżynierią finansową a niezbędnością pewnych procedur medycznych, oraz skutkami zdrowotnymi ich zaniechania. Tutaj również widziałbym zadanie dla etyków, socjologów i prawników, aby poszerzyć nieco analizę skutków pewnych rozwiązań, jak również szukać rozwiązań na wielu płaszczyznach.
Ad.4) Tak opracowany materiał, powinien jeszcze raz zostać przedstawiony społeczeństwu w parlamencie, który jeśli doszedł by do wniosku, że można gdzieś „dodać” społeczeństwu na leczenie, to po drugiej stronie musiałby wskazać, gdzie można „odjąć” z innych mniej potrzebnych wydatków. Następnie takie rekomendacje, powinny przybrać formę ustaw, po uchwaleniu których, zmiany mogłyby wejść w życie.
Tyle co do spraw organizacyjnych i proceduralnych.
Jeśli chodzi natomiast o same mechanizmy zmian, to ja osobiście zacząłbym od CIĘCIA ZBĘDNYCH KOSZTÓW, a niestety w tym zakresie pole działania jest OGROMNE:
1) Zmniejszenie zatrudnienie w administracji (olbrzymi przerost zatrudnienia), większość zadań lecznictwa nie związanych bezpośrednio z leczeniem przesunąć na zewnątrz (autsourcing = obniżenie kosztów funkcjonowania).
2) Dostosowanie ilości placówek leczniczych do zagęszczenia ludności na danym obszarze i REALNYCH potrzeb leczniczych (ściana zachodnia w poprzednim systemie „Układ Warszawski”, stanowiła zaplecze sanitarne dla frontu, który według ówczesnej doktryny wojennej miał przebiegać wzdłuż granicy NRD – RFN, aż do Adriatyku na południu.). Pozostałości po tej doktrynie, to dziesiątki niepotrzebnych szpitali na "ścianie zachodniej", które nie są likwidowane tylko dlatego, aby nie powodować niepokojów społecznych, wśród zwalnianych pracowników. Obecnie warunki do tej likwidacji są wymarzone, ponieważ po otwarciu granic, dużo personelu medycznego wyjechało już do pracy za granicę, natomiast ci którzy chcieliby wyjechać, a np. nie znają języka, powinni otrzymać pomoc państwa w pokonaniu tych problemów lub pomoc w zmianie miejsca zatrudnienia.
3) Kolejny element reformy, to KONKURENCJA, czyli działanie państwa w celu stworzenia WOLNEGO RYNKU USŁUG MEDYCZNYCH. Konkurencja na tym rynku spowodowałaby niechybnie dążenie wszystkich placówek medycznych (również państwowych) do racjonalizacji kosztów, aby nie wypaść z obszaru finansowania.
4) Likwidacja centralnego finansowania lecznictwa (NFZ, pozostawienie tylko niewielkiej części finansów lecznictwa w gestii państwa), reszta finansów lecznictwa w rękach PACJENTÓW (pacjenci nogami wybierają odpowiedni dla siebie poziom usług medycznych, a ich pieniądze idą z nimi).
5) Dywersyfikacja metod ubezpieczenia zdrowotnego, tworzenie możliwości działania wielu KONKURENCYJNYCH funduszy ubezpieczeniowych.
6) Dywersyfikacja poziomu i zakresu usług medycznych, oraz poziomu ich finansowania (czyli czym droższe i bardziej skomplikowane usługi medyczne, tym większy udział pacjenta w ich finansowaniu)
7) Stworzenie przez państwo, systemu gwarancji bankowych, dla pacjentów, którzy stanęliby przed groźbą śmierci w wyniku braku środków na wysoko kosztową procedurę leczniczą.
Natomiast zaczynanie reformy lecznictwa, od ustalania wysokości wynagrodzenia personelu, jest NIEPOROZUMIENIEM i doprowadzi bardzo szybko do kolejnej zapaści bądź w systemie finansowania lecznictwa (NFZ), bądź w budżecie państwa.
Jedno i drugie spowoduje kolejną falę niezadowolenia i protestów, tak pacjentów jak i personelu medycznego. Obiecanki pana Religi (że w przyszłym roku będzie lepiej), jest demagogią w czystej (powiedziałbym nawet KLINICZNEJ postaci).
Aby faktycznie była na to SZANSA, już teraz powinny trwać ZAAWANSOWANE prace, o których z grubsza pisałem wyżej, aby jesienią, można było uwzględnić je w projekcie budżetu na 2007r.
Niestety, NIC TAKIEGO SIĘ NIE DZIEJE, no może poza „planem” ministra Ludwika, o zapakowaniu opornych lekarzy w „kamasze”. Czy to ma być ta reforma, w IV RP??
Jeśli tak, to serdecznie współczuję pacjentom bez większej gotówki (których nie będzie stać na leczenie za granicą, naszego pięknego kraju).
Będą po prostu SOLIDARNIE umierać na korytarzach szpitali, po których będą chodzili lekarze w kamaszach, bez dostępu do nowoczesnych leków i technologii medycznej.
Tak szanowny panie wyobrażam sobie debatę lub spory na tematy systemowe dotyczące budżetu państwa, finansowania lecznictwa, oraz finansowania emerytalno – rentowego.
Oczywiście nie twierdzę, że proponowane przeze mnie rozwiązania są idealne i najlepsze, ale przynajmniej w zarysie, pokazuję w nich kierunki rozwiązań i źródła finansowania.
Moi profesorowie, tak właśnie mnie uczyli. Aby rozłożyć bezradnie ręce, nie trzeba kończyć uniwersytetów, wystarczy do tego podstawówka.
Pozdrawiam.