Spółdzielnia Mieszkaniowa mnie doi.
Jestem członkiem SM. Mam małe mieszkanko 50mkw.garaż blaszak i lokal handlowy 80mkw. Wszystkie te nieruchomości znajdują się na terenie SM. Mieszkanie kupiłem na rynku wtórnym, natomiast garaż i budynek handlowy wybudowałem za własne ciężko zarobione za granicą pieniądze. Spółdzielnia nie kiwnęła palcem przy żadnej inwestycji a mogę wręcz powiedzieć że rzucano mi kłody pod nogi.Musiałem sam zrobić drogę do garażu (lokalizacja garażu to podmokłe nieużytki zakrzaczone po prostu rozpacz) Teren musiałem wyplantować ,osuszyć , nawieźć ziemi ,żwiru aby był zdatny do użytku.Gdy poprosiłem prezesa o możliwość rozbudowy budynku handlowego pozwolił mi jednak rozbudowę przeprowadzałem w trzech etapach co kosztowało trzykrotnie więcej a zezwolono mi na powiększenie budynku zaledwie o parę metrów.
Dzisiaj spółdzielnia podnosi mi czynsze co rok. Przysyłają aneksy do podpisu i w każdym z nich jest zmiana punktu o kwocie opłat za m2. Czy można się jakoś bronić przed łapczywością prezesów spółdzielni?
Słyszałem że można się uwłaszczyć ,wykupić grunty od spółdzielni założyć księgi wieczyste i to blokuje im możliwość dojenia. Jak to zrobić ? Pomocy. Puszczą mnie z torbami.Obecnie oddaję im połowę zarobionych pieniędzy w budynku handlowym. A gdzie tu proporcje. To ja zainwestowałem, to ja poświęciłem czas i pieniądze, to ja tam pracuję - a SM bez ryzyka bierze mi pół kasy. A co będzie za parę lat? Pomóżcie mi uwolnić się od pazerności bandy nierobów.