Forum Forum motoryzacyjneUżywane

sprowadzenie auta z Niemiec

sprowadzenie auta z Niemiec

franek884 / 2011-05-31 09:37
witam,
wybieram się do naszych zachodnich sąsiadów w celu sprowadzenia auta, czy możecie mi nakreślić jakie formalności w tej sprawie powinny być załatwione, nie bardzo wiem od czego zacząć, jakie dokumenty koniecznie muszę załatwić w Niemczech? będę wdzięczny jeśli podzielicie się ze mną swoim doświadczeniem
Wyświetlaj:
Dealer432 / 5.173.198.* / 2014-03-28 13:04
O takich przypadkach ostatnio jest głośno http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?aid=/20090609/reg00/699122658
Zabezpieczane w trakcie transportu na lawetach są prawie wyłącznie auta z wyższej półki np. audi. A pozostałe? Nie. Jak coś spadnie na ziemię albo się porysuje dealer potrafi wóz polakierować albo wyklepać i sprzedać jako nowy.
Dealer nie ma strat, bo nie musi sprzedawać uszkodzonego auta ze zniżką. Klient rzadko zaś się dowiaduje, że jeździ autem drugiej świeżości.
Formalnie z punktu widzenia prawa jest to wykonanie towaru niezgodnie z umową. Salon w końcu zadeklarował, że samochód jest nowy. Informacja, że auto jest nowe jest również w dokumentacji samochodu.
Pół biedy jeśli klient zorientuje się szybko i dealera dociśnie. Co jednak jeśli minie kilka lat od sprzedaży?
Problem może powstać w memencie gdy sprawa trafi do sądu. Bo fakt, że dealer sprzedał auto używane trzeba jeszcze udowodnić.
Fakt, że pan Nabityprzezdealera twierdzi, że nie miał nigdy wypadku to za mało. Bo, co na przykład jeśli samochodem jeździł jego syn, (nazwijmy go Nabityprzezdealera junior), który auto rozwalił a następnie naprawił na swój koszt??? Nie można wykluczyć takiego przypadku.
Rada? Chyba tylko, taka że kupując nowy samochód należy przyjść z czujnikiem grubości lakieru.
Dealer324 / 5.173.198.* / 2014-03-28 13:03
Dealerzy samochodowi sprzedają auta po wypadku jako nowe - bezwypadkowe
Kilka lat temu moja rodzina zakupiła Renault Scenic od ojca właściciela jednego z śląskich salonów po półrocznym uprzednim użytkowaniu, z niedużą ilością przejechanych kilometrów. Samochód był  więc, w naszym przekonaniu, prawie nowy - pisze czytelniczka.
-  W czasie naszego kilkuletniego użytkowania nic poważnego się z autem nie działo. Jakiś rok temu odsprzedaliśmy go znajomej. Kilka miesięcy temu doszło do mechanicznego uszkodzenia bocznego lusterka. Znajoma wezwała rzeczoznawcę do ocenienia strat, który to dokonał m.in. pomiaru poziomu lakieru. Już wtedy okazało się, iż na lusterku i przednich drzwiach jest o wiele grubsza warstwa lakieru niż w innych miejscach samochodu. Moi znajomi jednak zbagatelizowali sprawę.
Niestety jakiś miesiąc później temat powrócił. W czasie wakacyjnej podróży auto nagle odmówiło posłuszeństwa. Nie chciało jechać. Znajomi początkowo myśleli, że to akumulator, więc go "doładowali". Jednakże to niewiele pomogło, co więcej komputer pokładowy kompletnie się "przeresetował". Okna się same otwierały, nie dało się ich zamknąć itp. Znajomi przestraszyli się nie na żarty i oddali auto do autoryzowanego salonu, gdzie okazało się, że auto jest zalane. Woda znajdowała się w schowkach pod podłogą oraz zamoczyła całą instalację.
Wszystko to trzeba było naprawiać, częściowo nawet wymieniać, bo okazało się być kompletnie zgnite. Mechanik stwierdził także, iż instalacja ta była już naprawiana, w dodatku nieumiejętnie. Również przez niego wykonany pomiar lakieru wskazał, że auto było "klepane". Skoro ani my, ani nasza znajoma nie miała w czasie użytkowania wypadku, tzn., że w salonie zostało nam sprzedane auto po wypadku i to dosyć poważnym, a prawda o tym została zatajona.
Dowiedziałam się też, że opisany przeze mnie przypadek, nie jest odosobniony. Ponoć zdarza się nawet, iż do sprzedaży, jako nowe, trafiają samochody, które uległy kolizji i częściowemu zniszczeniu w czasie przetransportowywania ich na aucie ciężarowym.
Oszukany01 / 5.173.198.* / 2014-03-28 12:18
Fragment opinii wydanej przez Sebastiana Balcerzaka z firmy lakierniczej SNB: "... stwierdziliśmy uszkodzenia w postaci przepolerowania dość sporej części powłoki lakierniczej na kancie lewego przedniego błotnika na wysokości lampy. (...) stwierdziliśmy ślady "odkurzu" lakierniczego lub innego pyłu na powłoce lakierniczej ww. błotnika, a także na krawędzi maski przy prawym błotniku. Podczas dokładnych oględzin auta można ewidentnie stwierdzić, że klapa bagażnika ma inny odcień lakieru względem dachu. (...) wewnętrzna listwa progowa od strony pasażera jest ewidentnie źle zamontowana i odstaje od mocowań fabrycznych. Niedoskonałości na powłoce lakierniczej powstały w wyniku nieprawidłowej korekty powłoki, wykonanej w nieznanej nam firmie".

Pan Adrian rozumie, że tym przypadku chodzi o zwykłą kosmetykę i że wady w powłoce lakierniczej nie czynią auta niezdolnym do jazdy. - Ale problem pojawi się w momencie, gdy auto będę chciał sprzedać. Jego wartość bardzo spadnie. Jak udowodnię nowemu właścicielowi, że samochód był uszkodzony od nowości?

Mówi, że nie miałby pretensji, gdyby dowiedział się, że auto było naprawiane. Wówczas mogli wybrać inne. - Ale nas postawiono przed faktem dokonanym. To oszustwo - dodaje.

Pani Ewelina i pan Adrian zażądali wymiany samochodu na nowy lub zwrotu pieniędzy. Salon po zbadaniu samochodu nie zaprzeczył, że ma on usterki. Ale winę za uszkodzenie zrzucił na producenta, koncern General Motors. Nie zamierza wymienić auta ani zwracać pieniędzy. - Oddaliliśmy roszczenie klientki dotyczące wymiany pojazdu. Zaproponowaliśmy jego naprawę w ramach gwarancji i darmowy przegląd. Czekamy na decyzję - twierdzi Grzegorz Wójcik, dyrektor salonu.

Piotr Korobczuk, rzeczoznawca Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego i biegły Sądu Okręgowego w Łodzi. Podejrzewa, że salon nie mówi całej prawdy. - Na Zachodzie samochody uszkodzone przez producenta sprzedawane są pośrednikom z upustem. Ale pod warunkiem, że wada zostanie ujawniona w czasie sprzedaży. W Polsce salony samochodowe wciąż liczą, że klient się nie zorientuje, że coś jest nie tak. A jak się zorientuje, to traktuje się go jak chłopa w lesie. Salon z Pabianickiej albo sam w czasie ściągania z lawety bądź przestawiania uszkodził samochód i winę zrzuca na producenta, albo zarobił ekstra za uszkodzone auto i próbuje się bronić - przypuszcza.

Korobczuk przypomina sobie, że podobną sprawę prowadził trzy lata temu. Wówczas klient kupił uszkodzoną toyotę. Producent poczuwał się do cząstkowej odpowiedzialności. Strawa trafiła do sądu, którzy orzekł wymianę całego auta. - A już całkowitym minimum w takich sytuacjach jest obniżenie ceny co najmniej o 10 procent - dodaje.

Kamińska nie zgadza się na warunki zaproponowane przez salon. Strony prawdopodobnie spotkają się w sądzie.
Oszukan01 / 5.173.198.* / 2014-03-28 12:17
W kwietniu pani Ewelina wyjechała z salonu oplem insignią. Myślała, że nowym. Dopiero po kilku miesiącach dowiedziała się, że samochód był "robiony". Chce zwrotu pieniędzy. Salon: - Nie oddamy pieniędzy, nie wymienimy auta
Brązowym, metalicznym oplem insignią w wersji kombi za 106 tys. zł Ewelina Kamińska i Adrian Ścibiorek wyjechali z salonu BSP przy ul. Pabianickiej pod koniec kwietnia. - Potrzebowaliśmy samochodu do prowadzenia działalności - opowiada pani Ewelina. - Wybraliśmy ten salon, bo myśleliśmy o chevrolecie. Ale sprzedawca pokazał opla. Spodobał nam się. Cieszyliśmy się, że za rozsądne pieniądze udało nam się kupić dobre auto - przekonuje.

Dopiero w domu zauważyli na lakierze samochodu małe refleksy przypominające pomarańczową skórkę. - Zaprowadziliśmy auto do lakiernika. Ten przyjrzał się powłoce lakierniczej i powiedział, że auto było "robione". Zdębiałem. Nigdy nie przyszłoby mim do głowy, że z samochodem, którym wyjeżdżam z salonu, może być coś nie tak - mówi pan Adrian.
Zosakji / 5.173.198.* / 2014-03-28 12:14
Po co pisać o używkach za 60, 80 czy 100 tys. Kto u nas takie kupuje? Jakbym miał 60tys w gotówce to pewnie, że wolałbym nówkę. Większość używek to przecież 10-30 tys. A wtedy to jest wybór czy Kia Picanto za 35 tys. - połowa na kredyt, czy 5-7 letnie większe za połowę tego ale za gotówkę. Jakoś nigdy nie zdarzyło mi się, żebym rocznie wydał na używane auto więcej niż 3-4tys, licząc ubezpieczenie, naprawy, bez paliwa. Nawet w roku w którym zostało kupione i trzeba było zrobić 'pakiet startowy'. To nawet jakby ta Kia była tylko w połowie na kredyt to samych odsetek będzie ze 2tys rocznie, do tego droższe ubezpieczenie itp. Spokojnie wyjdzie tyle samo. A w przedziale 5-7 lat za około 20 tys można mieć Focus-a, Mondeo, Octavie itp. Na raczej nikt mi nie powie, ze komfort i bezpieczeństwo taniej nówki segmentu A będzie chociaż zbliżone do paroletnich samochodów z segmentu C czy D. Artykuł to może miałby sens jakby porównać nowe i używane auta tej samej klasy. Na przykład nowe Mondeo za ~80tys i 5-letnie za 25tys. Wiadomo, że to nowe by wygrało pewnie we wszystkich kategoriach oprócz jednej. Kosztu eksploatacji. Za 55 tys różnicy to używkę można 3 razy wymienić.
Autorbosiej / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:13
Witam kolegów

Mam nietypowe pytanie, czy słyszeliście o przypadkach odbioru nowego auta z salonu które okazało się że było klepane czy malowane? Ja słyszałem o sytuacjach że np. auto spadło z lawety w czasie transportu albo w czasie wjazdu/zjazdu na lawetę przez pracownika salonu. Oczywiście są to podobno bardzo rzadkie przypadki ale można mieć pecha. Kilku znajomych mi mówiło o takich przypadkach, ale nie wiem czy im wierzyć i że podobno salon w takiej sytuacji bierze auto na lakiernię i samodzielnie je klepie gdzie trzeba i maluje tak że w sumie nic nie widać, ale jak po kilku latach ktoś sprzedaje takie auto to mu przychodzi klient z czujnikiem lakieru i dopiero wtedy widać że auto było kiedyś "bite".
Ja zakładam że są to sporadyczne przypadki albo że moi znajomi chrzanią głupoty, po mojemu to za takie oszustwo salonowi grozi prokurator, tak więc jeżeli nawet jeżeli takie sytuacje zachodzą to salon informuje o tym klienta.

Pytam się o to bo sam niedługo odbieram nową Octavię z salonu i nie wiem czy jej po odbiorze dokładnie nie sprawdzić na kanale w neutralnym serwisie i czujnikiem lakieru przede wszystkim.

Napiszcie co o tym sądzicie i czy słyszeliście o takich czy podobnych sytuacjach
mar979
Silnik: 1.6MPI BGU 102KM MY11
Auto: Octavia2 Tour
Moc/Moment: 0KM @0Nm
dealerk / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:11
Zakup samochodu w autoryzowanym salonie miał być dla mnie gwarancją, że jest on fabrycznie nowy. Tymczasem kilka miesięcy po zakupie dowiedziałam się, że był uszkodzony - mówi pani Lidia [nazwisko do wiadomości redakcji].

O sprawie "Gazeta" już pisała. Przypomnijmy: pod koniec stycznia ub.r. pani Lidia chciała kupić mitsubishi. Zwróciła się w tej sprawie do autoryzowanego dealera w Opolu Auto Center Szic, bo tylko tu mogła dostać samochód w wybranym przez siebie kolorze.
dolo67 / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:07
Kupno nowego wozu w tej cenie to głupota wg mnie, bo mozna czesto i o polowe taniej znalesc to samo auto, tylko 2-3 letnie, z marginalnym przebiegiem i praktycznie 'tuż po' albo pod koniec gwarancji. A oszczednosc rzedu 15-20 tyś pokryje koszty napraw przez nastepne 5-6 lat bez problemu robiąc wszystko w najdrozszych ASO. (zwlaszcza, ze za 40 kola mamy biedne wersje wszystkiego, no chyba ze elektryka szyb w pandzie to dla nas 'na bogato'
Ja osobiscie bym nowego auta nie kupił, wg mnie to wyrzucanie kasy w błoto. Ale zasadniczo mnie jako studenta i tak ledwo stac na uzywane daewoo, wiec pewnie zaraz mnie tutaj wiekszosc pocisnie.
Ale to nie forum motoryzacyjne, tylko prawne, wiec sugerowałbym powrócić do tematu.
jacekljio / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:06
No to Panie Drifter postaw się w roli kobiety, kobiety która nie zna się na samochodach, ale odkładała przez 3 lata ciężko zarobione pieniądze żeby sobie kupić swoje wymarzone wozidełko.I nie ma dla niej znaczenia czy wozidełko ma 200 koni czy 56, nie ma też znaczenia wbudowana nawigacja i masaże w fotelach. Ma natomiast dla niej znaczenie:
a.gwarancja na samochód
b.miejsce na wózek
c.niskie koszta eksploatacji.
d.kolor
d.nie chce się martwić czy sie jej coś zepsuje

Budżet jakim dysponuje to 40 tyś zł.Do tej pory jeździ 15 letnią fiestą która cały czas sie sypie.
Więc Pani udaję się do kilku salonów samochodowych bo wyobraź sobie że chce zakupic pojazd nowy,bo tylko taki spełnia jej wymagania.Myślała o tym żeby kupić coś używanego, ale boi się że zostanie oszukana i ktoś jej wciśnie auto zrobione z przystanku.Niestety nie dysponuje 120 tyś na nową BMW seiri 1,a nie chce brać kredytu, bo obawia się że może np stracić pracę i co wtedy ?
Więc decyduje się na skode która to ma pochlebne opinie wśród innych użytkowników.

I nie jest prawdą że skody to aż takie dziadostwo, swego czasu moja żona też wymarzyła sobie nowe wozidełko, i padło właśnie na fabie, jeździła tym samochodem przez 4 lata , i kompletnie nic się nie psuło, auto wyglądało jak nowe po tych 4 latach, bo żona bardzo o nie dbała ,osoba które je kupiła po pół roku zadzwoniła do żony i bardzo sobie chwaliła to auto i dziękowała .

Teraz moja żona jeździ właśnie BMW 1, kupiła nowe bo też chciała mieć spokój z naprawami itd..W sumie auto jest bezawaryjne (poza tym że przy 50 tyś przebiegu padła panewka na wale, i auto stało miesiąc na serwisie, naprawili w ramach gwarancji).
Patrząc z mojego punktu widzenia to skoda fabia to dobry samochód który sie nie psuje, a BMW, to auto dla ludzi dla których nie jest problemem wydawanie na nie pieniędzy, bo ich stać.Żeby nie było sam mam 12 letnim BMW 7(e3, i sobie chwalę ,ale nie było dla mnie problemem wydać 6 tys na remont skrzyni biegów 2 miesiące po zakupie, czy wymiana turbiny.
kasi__a / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:05
Oczywiście, że nie jest nowością taka praktyka - ale szanujący się sprzedawcy zazwyczaj informują klientów o wadach i wtedy do mnie należy decyzja, czy zgadzam się na zakup... nie ma znaczenia tak naprawdę czy to poważna szkoda czy też nie, istotny jest fakt samego jej istnienia, gdybym chciała naprawiany samochód to na pewno poszukałabym w komisach lub na motoallegro. Mam prawo czuć się oszukana, to postępowanie dealera wypełnia wszystkie przesłanki przestępstwa z art. 286 KK.
Będę wdzięczna za wskazówki jak udokumentować takie zdarzenie, może jakieś metody pozyskania dokumentacji napraw z salonu.
Ocena marki kupionego przeze mnie auta raczej nie jest na miejscu.
dealer5 / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:04
ja nie widzę w tym nic szokującego.. nie jest nowością że dealerzy sprzedaja auta 'nowe', ktore byly juz naprawiane, malowane etc. Wymieniona boczna szyba i poprawki na tylnym slupku trudno nazwac 'powazna szkodą'. Moze cos spadlo na auto podczas transportu, uszkodzilo szybę i wgniotlo slupek na przyklad. Przydaloby się jakieś foto. Dlaczego czujesz się oszukana? w momencie odbioru auta rozumiem ze mozna nie zauwazyc roznych dat produkcji na szybach, ale jak moglas nie widziec tych 'nieudolnych prac blacharskich'? teraz po podpisaniu papierka juz raczej niczego nie zdzialasz.. tak jak mowisz dealer powie,ze moglas sama uszkodzic auto. Swoją drogą takie auto sobie wybralas.. te prace blacharskie na tylnym slupku to jest male piwo w porownaniu do jakości i standardów produkcji innych podzespołów tegoż samochodu. O tej bylejakości przekonasz się za kilka lat.
wiesław878 / 79.175.206.* / 2014-03-28 10:04
Witam!
Jakiś czas temu zakupiłam nowe auto Skoda Fabia Combi w autoryzowanym salonie. Jak wiadomo, poziom ekscytacji towarzyszący takiemu zakupowi jest ogromny, stąd nie zdziwił mnie fakt, że odbiór auta troszkę się oddalił w czasie, ponieważ w ostatniej chwili okazało się, że brakuje modelu w zamówionym przeze mnie kolorze. Wtedy była to dla mnie jedynie mała niedogodność, ale wczoraj przekonałam się z czego wynikał ten poślizg. Znajomy ekspert-mechanik obejrzał uważnie autko, tak z czystej ciekawości i to co odkrył jest szokujące. Jedna z szyb bocznych w bagażniku ma inne numery seryjne niż pozostałe - starszy model rocznikowo, nie mógł być zamontowany fabrycznie, wprawne oko wypatrzy też odstającą uszczelkę, grubą warstwę kleju/ zaprawy i nieudolne prace blacharskie na tylnym słupku. Ewidentnie świadczy to o jakiejś expresowej naprawie dosyć poważnej szkody wyrządzonej np. w transporcie czy podczas jazd testowych. Wiem, że często salony sprzedają uszkodzone auta, ale informują klienta o wadach i proponują wysokie upusty. Natomiast ja zostałam po prostu OSZUKANA !!!
Jak zdążyłam się zorientować, zarówno ASO jak i centrala powinni prowadzić dokumentację takich napraw dokonywanych przed wydaniem auta klientowi, ale pozostaje to trzymane w ścisłej tajemnicy.
Co mogę zrobić w takiej sytuacji? - jest jasne, że dealer będzie się bronił argumentem, że przecież podpisałam oświadczenie o odbiorze samochodu w idealnym stanie; dodatkowo może podnosić, iż sama spowodowałam wypadek i auto było już naprawiane przez mnie.
Sprawdziłam także nr VIN - brak danych o naprawach.
Jakie kroki mogę jeszcze podjąć by wykazać nieuczciwość dealera?
piot5657634 / 79.175.206.* / 2014-03-28 09:57
Po co pisać o używkach za 60, 80 czy 100 tys. Kto u nas takie kupuje? Jakbym miał 60tys w gotówce to pewnie, że wolałbym nówkę. Większość używek to przecież 10-30 tys. A wtedy to jest wybór czy Kia Picanto za 35 tys. - połowa na kredyt, czy 5-7 letnie większe za połowę tego ale za gotówkę. Jakoś nigdy nie zdarzyło mi się, żebym rocznie wydał na używane auto więcej niż 3-4tys, licząc ubezpieczenie, naprawy, bez paliwa. Nawet w roku w którym zostało kupione i trzeba było zrobić 'pakiet startowy'. To nawet jakby ta Kia była tylko w połowie na kredyt to samych odsetek będzie ze 2tys rocznie, do tego droższe ubezpieczenie itp. Spokojnie wyjdzie tyle samo. A w przedziale 5-7 lat za około 20 tys można mieć Focus-a, Mondeo, Octavie itp. Na raczej nikt mi nie powie, ze komfort i bezpieczeństwo taniej nówki segmentu A będzie chociaż zbliżone do paroletnich samochodów z segmentu C czy D. Artykuł to może miałby sens jakby porównać nowe i używane auta tej samej klasy. Na przykład nowe Mondeo za ~80tys i 5-letnie za 25tys. Wiadomo, że to nowe by wygrało pewnie we wszystkich kategoriach oprócz jednej. Kosztu eksploatacji. Za 55 tys różnicy to używkę można 3 razy wymienić.
Motocyklista38654 / 79.175.206.* / 2014-03-28 09:36
A JA MAM UŻYWANY I SOBIE CHWALĘ. JEDNAK MAM PYTANIE NA POWAŻNIE. PROSZĘ POMÓZCIE. OD PEWNEGO CZASU PO KILKUGODZINNYM POSTOJU JAK ZAPALĘ SILNIK TO STRASZNIE DYMI NA SIWO TAK Z 5,6 SEKUND. POTEM JUŻ WSZYSTKO DOBRZE. NIE KOPCI PRZY PRZYŚPIESZANIU ANI NA SIWO ANI NA NIEBIESKO WIĘC TO NIE PIERŚCIENIE. TYLKO NA CZARNO JAK DAJĘ OGNIA - ALE TO DIESEL WIĘC NORMALKA.TRACI MI SIĘ TEŻ SZYBCIEJ OLEJ W SILNIKU WIĘC TO NIE SĄ NIESZCZELNE WTRYSKI JAK MI JUZ KTOŚ POWIEDZIAŁ. JEDNI MÓWIĄ ŻE TO USZCZELNIACZE NA ZAWORACH A INNI ŻE USZCZELNIACZE NA TURBO. A NA CO WY STAWIACIE. PRZEBIEG 120TYŚ. DODAM JESZCZE ŻE JAK SAMOCHÓD POSTOI Z 24 GODZINY LUB WIĘCEJ TO NIE ZAKOPCI PO ZAPALENIU. TO TAK JAKBY OLEJ GDZIEŚ ZDĄŻYŁ ŚCIEC - MOŻE PO ŚCIANKACH CYLINDRA DO MISKI OLEJOWEJ. NO MAM TRUDNY ORZECH DO ZGRYZIENIA. KTOŚ POMOŻE ?
Realista / 79.175.206.* / 2014-03-28 09:34
Ten kto ma kasę, kupuje nowe auta. pojeździ 3 - 5 lat i sprzedaje. Ten kto ma kasę na nowe auto, ale chce nim jeździć np. przez 10 lat, bo prędzej nie da rady uzbierać znowu na nowe auto, to już zastanawia się - czy kupić nowe i stracić kupę kasy przy sprzedaży, czy kupić np. 2 - 3 letnie. Ja zawsze kupuję auta 2 - 4 letnie, pojeżdżę 6 - 8 lat (zależy od marki) i sprzedaję. Dziesięcioletnie i starsze auta, kupują ci co stać ich tylko na takie auta. Oczywiście muszą w takie auta wkładać kasę na remonty, ale nie odczują kosztów napraw (w jednym miesiącu naprawią jedno, na drugi miesiąc drugie, itd.) niż mieliby wyłożyć od reki kupę kasy na nowe, jeździć nim 20 lat i prędzej czy później np. po 5 latach musieliby i tak auto remontować

Najnowsze wpisy