Nie chcę być złośliwy, ale widząc uśmiech wicepremiera z partii ludowej, skojarzyłem sobie i zaobserwowałem w marketach ciekawe zjawisko dające dużo do myślenia: większość w wózkach ma niewiele przy kasie, ale są tacy gdzie wózki są przepełnione. Ci pierwsi są skromnie ubrani, ci drudzy widać i czuć drogie perfumy, że mają dużo pieniędzy.
Ci pierwsi mają smutne spojrzenia, ci drudzy są radośni i uśmiechnięci.
Szkoda, że nie wszyscy przy kasie mogą być równie szczęśliwi. Moim zdaniem ludzie mniej kupują a markety, to trzeba im przyznać prześcigają się w promocjach. Jak się skończą promocje to zakupy będą robić kupujący szczęśliwi z grubymi portfelami. W miastach jest łatwiej o przetworzone artykuły w promocyjnej cenie. Ale co będzie jak ceny benzyny skoczą do 7 zł, podobnie jak cukier dążący uparcie do tej ceny. Ile wówczas będzie kosztował pączek który jest obecnie na topie.
To będzie czas kiedy uśmiech wicepremiera zgaśnie.

Co to za statystyki? Bezrobocie rośnie, sprzedaż rośnie i inflacja rośnie? Gdzie oni robią te statystyki na kolanie w przedziale w drodze do GUS-u?