Witam!
Bardzo chętnie podziele się moimi doświadczeniami w już kilku letniej karierze na GPW. Zacznę od hmm... początku, który może niektórych czytelników rozśmieszyć.
Będąc w 6 klasie podstawowej wzbogaciłem się o komputer i internet - pozwoliły mi one na pozyskanie w późniejszych latach naprawdę dużej i nieocenionej wiedzy. Zawsze fascynowali mnie panowie w krawatach na amerykańskich giełdach, otoczni komputerami i szumem informacji w pozornym haosie ciężko wygryzali spore pieniądze od siebie na wzajem. Znałem ich tylko z telewizji ale bardzo mi imponowali, nie wiedziałem jeszcze że kiedys uda mi się do nich zbliżyć.
Stopniowo dowiadywałem się już wtedy na czym polegała ich praca. Dużo czasu zajęło mi pojęcie dlaczego kłębią się oni w jednym budynku i krzyczą do niewiadomo kogo skoro w dzisiejszych czasach można (wręcz trzeba) zlecenia wykonywac elektronicznie poprzez komputer. Dzięki znajomości języka angielskiego praktycznie od urodzenia mogłem szykać u źródła opierając się na amerykańskich stronach. Do tej pory jedynie poznawałem "Panów inwestorów" i ich pracę podobnie jak młody chłopiec marzący o zostaniu pilotem, kolekcjonuje modele oraz gazety związane z jego hobby.
Małą rewolucję w moim życiu (początek pierwszej klasy gimnazjum) wywołała znaleziona w Onecie wirtualna gra giełdowa. Wcześniej, aż od powstania nowej wtedy telewizji TVN24, oglądałem raczkujące jeszcze sprawozdania z sesji giełdowych. Pewnego razu dowiedziałem sie o debiucie spółki LPP. Dopiero zaczynający gimnazjalsta zabrał się za wyszukiwanie wszelkich informacji o spółce. Poznałem jej plany i zdałem sobie sprawę z jej perspektyw. Następnego dnia kupiłem za 40 tys. wirtualnych złotych
akcje tej spółki po ok 160zł (nie słyszałem jeszcze o dywersyfikacji).
Zaczeło sie obserwowanie notowań, czytanie komentarzy i wyciąganie wniosków - krótko mówiąc zdobywanie doświadczenia. Po około roku miałem na wirtualnym koncie ponad 160 tys. zł. Wiele razy myślałem co by było gdybym inwestował prawdziwymi pieniędzmi. Nie miałem jednak do siebie wielkich pretensji o zmarnowanie szansy - w końcu to był dopiero pierwszy raz i nauka. Aż tu nagle...
Wiosna, kalsa druga gimnazjum. Młody umysł, świerzy i chłonny. Potrafiłem zagiąć każdego dorosłego w rozmowach o gospodarce i wiedziałem już, że własny interes, a nie etat to moja przyszłość. Dzięki mediom dowiedziałem się o przełomowej ofercie i szansie. Bioton - pierwsza biotechnologiczna spółka wchodzi na GPW. Tradycyjnie pełna i wnikliwa analiza - wchodzę w to z prawdziwymi pieniędzmi. Oszczędzałem każdy grosz już od końca podstawówki, obsesyjnie. Robiłem różne małe interesy i zaczynałem trochę pracować, gdy pojawiały się okazje. Miałem więc małe oszczędnośći. Namówiłem mojego tate aby założyć rachunek w Domu Maklerskim. Równocześnie powstała TV Biznes - tandetna telewizja o tematyce biznesowej ale zawsze w czasie reklam i o pełnej godzinie mogłem szybko spojrzeć na notowania. Debiut BIO był już kilka dni temu, a ja ciągle czekam na dokumenty z DM. Wypelnianie, załatwienie notarialnych potwierdzen podpisów i odesłanie trwało bo musiał to podpisywać mój ojciec, do notariusza też od razu nie mogłem go zaprowadzić. Tymczasem wybrana przezemnie spółka na moich oczach i koło nosa +5%, następnego dnia +11%, dalej +3% i tak z dwa tygodnie.
Gdy wszystko udalo się załatwić wpłaciłem ok. 700zł i za wszystko BIO po 4,2zł. W nagrodę za moje spóźnienie spadł do 3,9zł i utrzymywał się tak przez ponad miesiąć. Byłem rozczarowany i bardzo mnie bolało to że nie zarabiam już. Uczyłem się jednak cierpliwości i zdecydowania. Wiedziałem, że mam rację i choćby kurs był na dnie to i tak ja muszę mieć racje - wiem że sa przeslanki do potęznych wzrostów. ... i zaczęło się.
4zł, 5, 6 i idziemy wyżej. Zaczęły się wakacje. Pierwsze pracujące. Miałem okazję zarabinia u znajomych i rodziny przy prostych pracach fizycznych. Wszystkie pieniądze przelewałem na konto w Domu Maklerskim. Dokupowałem BIO, później eksperymentowałem na innyh spółkach ale BIO cały czas nie sprzedawałem, wręcz zwiększałem udzial. W rezultacie wpadłem w nałogową pracę i obsesyjne mnożenie pieniędzy. Na koniec tego samego roku miałem ok. 5 tys. zł. Gdy pewnego razu nagle austriacki bank pakietowo sprzedał znaczną część biotonu, kurs zaczął gwałtownie spadać. Wiedziałem, że transakcje pakietowe były zawierane po 9zł, wiedziałem ze niżej niewolno mu spaść, byłem pewien że nie kupil tego nikt głupi i tylko po to żeby zarobic. Nie sprzedawałem papierów i obserwowalem jak ocierają sie o 9zł z groszami. Trzymałem twardo lecz w efekcie z przejęcia i amatorstwa zachorowałem. Nie mogłem spać, nie czułem głodu. Trzy tygodnie nie byłem wstanie chodzić do szkoły. To był grudzien, pierwsza klasa liceum. Liceum strasznie wymagające i mozna powiedzieć że doś elitarne, trafiłem do niego w wyniku mieszanki szczęscia i niewiedzy.
Bioton szedł górę jak szalony. Obracałem też PKN, KGHM i kilkoma innymi spółkami. Nie poszedłem do szkoły, żeby pospekulować na debiucie TETA. Z pięknego zakupu i sporego zysku przez chciwość zrobiłem strate. Nie żałuje bo bardzo dużo ta historia mnie nauczyła.
Pojawiły się plotki o Stalexporcie. Zaczełem się nim interesowac i teraz to mój drugi Bioton. Dwie spółki które rzadzą moim portfelem.
Teraz jestem w połowie drugiej klasy tego samego (niestety) liceum. Dorobiłem się kilkunasty tysięcy złotych oraz niezłego sprzętu (oczywiście do pracy - na nic innego nie potrafie wydawać pieniedzy). Duzo pracuje, ciągle wymyslam i prowadze różne interesy.
Za wszystko zapłaciłem straszną cenę. O ile pierwszą klasę liceum ukończyłem dość znośnie, o tyle na półmetku drugiej jestem w fatalnej sytuacji. Ponieważ podstawówke, gimnazjum i testy pogimnazjalne zaliczyłem z bardzo dobrymi wynikami bez uczenia się i siedzenia w domu nad szkolnymi ksiązkami nie wyrobiłem sobie nawyku uczenia się do szkoły. W każdym innym liceum wiem że poradziłbym sobie bez problemu (widzę po znajomych), w mojej szkole jednak wychodza wszystkie moje braki. Oceny są beznadziejne i nie rokują nic dobrego. Cały czas muszę walczyć z zaliczaniem na 2 i to nie zawsze się udaje. Z każdej "dwójki" jestem bardzo zadowolony bo to chociaż pozytywna ocena. Straciłem wszelką nadzieje na pszyszłość, jesli nie skończe tej szkoły nie będę miał nawet matury. Żeby jednak móc w niej przetrwać trzeba było w gimnazjum mieć średnią 5,5 i teraz uczyć się całymi dniami, a to już ponad moje siły. Zachorowałem - mam głęboką depresję i przez fatalna sytuacje w szkole wiem ze jestem nikim i juz po mnie. Życie jest dla mnie wielkim bólem i czymś strasznym. Nikt nie wie jeszcze zbyt wiele o moich problemach.
Miałem nadzieje, że uda mi sie skończyć LO, zacząłbym studia a cały czas w między czasie chciałem gromadzić kapitał aby ostatecznie zostać zwodowym inwesotrem. Teraz nawet nie wiem czy dożyje do matury.
Rezygnuję z dodatkowych prac i interesów żeby poświęcić się zawodowo tylko giełdzie, bo więcej na dłuższą mete człowiek chyba nie może wytrzymać. Hmm.... zawodowo. Głupio to brzmi szczególnie, że mam 17 lat. Powinienem teoretycznie zajmować się zupełnie czym innym ale cóż to moje hobby, które wzieło górę nad resztą i przez to zaniedbalem szkołe. Co dalej - nie wiem. Aktualnie uczę się na poprawy prac klasowych, których treść ma się nijak do zwartości podręczników. Obserwuje rynek, analizuje spółki i utwierdzam się w przekonaniu co do tych, które posiadam. Powoli kończe dodatkowe zajęcia - jeden z małych biznesików powinenem zakończyć do przyszłej wiosny. Mam nadzieje, że wtedy będzie mi lżej, jednak po drodze jest szkoła.
Jak więc się okazuje panowie w garnitutach na parkiecie chociażby NYSE, sa tam po wielkich przejsciach (przy których moje sa penie jeszcze niczym), po to żeby dopiero móc zacząć solidnie handlować kontraktami.
Chętnie podzieliłbym sie wieloma szczegółami mojej historii i kokretnymi sytacjami ale to już źródło raczej na książkę a nie wypowiedź na forum.
Pierwszy raz opowiadam (chociaż bardzo ogólnikwo) moją historię.
Pozdrawiam - do zobaczenia na parkiecie