Witek Raczyński
/ 79.187.151.* / 2011-11-17 11:25
Nareszcie w komunikatach o konflikcie bliskowschodnim pojawia się rzetelna informacja, że Izrael w 1967 roku zajął tereny egipskie i jordańskie [kawałek syryjskich], a nie palestyńskie. Szkoda, że się nikt nie podpisał, więc nie mogę pogratulować osobiście.
Poza tym słowa Abbasa brzmią bardzo gładko. Nie poddamy się okupacji, wezwanie do oporu. Pamiętać jednak należy, że Arafat, choć sygnował porozumienia z Oslo, odrzucił je. Odrzucił więc więcej niż to, o co się stara dziś Abbas. Z zachowań Palestyńczyków wyłania się obraz, że oficjalnie dążą do powstania państwa palestyńskiego, ale jednak ich głównym celem wciąż pozostaje atakowanie i zniszczenie Izraela, wbrew oficjalnym wypowiedziom Abbasa. Osiedla i pokój nie idą w parze? Od razu nasuwa się riposta – wciąż wystrzeliwane quassamy i pokój nie idą w parze. Palestyńczycy pomimo licznych deklarowanych zawieszeń broni ani razu nie zrezygnowali ze zbrojnego występowania przeciwko Izraelowi od końca lat 80tych.
Trudno jednak nie przyznać racji Tibiemu. Liebermann jest ikoną ruchu osadniczego. Przybywszy z Mołdawii szybko zrobił karierę polityczną. Dziś ostentacyjnie mieszka na Zachodnim Brzegu, jakby nie było dość miejsca na terenach izraelskich. Procedery niszczenia palestyńskich wiosek pod budowę nowych osad skutecznie niszczą obraz poszkodowanego Izraela w obronnych wojnach i napaściach przez państwa arabskie. Pamiętać też trzeba, że osadnicy to ruch związany z ultraortodoksyjnymi Żydami, którzy stanowią ok. 10 % izraelskiego społeczeństwa. Ich poparcie w kraju jest bardzo niskie, a ich wyczyny są możliwe wyłącznie ze względu na ich polityczne wpływy.