Jakoś mi to nie imponuje że biurokraci z innych krajów też chcą byc carami treści publikowanych w internecie, tak jak w dużej mierze cenzorują telewizję. Logicznym krokiem byłoby także kontrolowanie i cenzurowanie publikacji papierowych, od gazet po książki. Taka władza to marzenie każdego biurokraty, wierzącego w absolutną sprawiedliwość jego dyktatu nad społeczeństwem. Szczerze i głęboko nienawidzę biurokratycznych śmieci pasożytujących na wolnym społeczeństwie, ale Streżyńska byłaby naprawdę jedną z pierwszych osób której wydłubał bym z przyjemnością oczy.

Myślę, że odredakcyjny komentarz p. Chochołowskiego wystarczy. Zresztą, za cenzurę Internetu silniejsi od Streżyńskiej się już brali.
Streżyńska to ciekawy przypadek - żywy przykład, że nie ma ludzi doskonałych, a więc że każda dyktatura na dłuższą metę jest mniej sprawna od demokracji.