jfk
/ 84.40.150.* / 2006-05-11 00:18
Jestem studentem dziennym na Uniwersytecie Wrocławskim, również korzystam z bezpłatnej nauki, ale jestem jak najbardziej za wprowadzeniem płatności za studiowanie w trybie stacjonarnym.
To prawda, że obecny system faworyzuje studentów mieszkających z rodziną w mieście akademickim (nie ponosza dodatkowych opłat za stancje, nie muszą sie żywić na własną rękę, nie płacą za PKP). I to przeważnie tych bogatszych, których jeszcze w liceum stać na drogie korepetycje lub kursy prowadzone przez pracowników uczelni, danego wydziału.
Wydaje mi się, że sensowne byłoby wprowadzenie symbolicznej opłaty za każdy semestr - na którą stać byłoby także biednych. Z opłaty mogliby być na przykład zwolnieni studenci w pierwszym semestrze nauki, a także uzyskujący średnią powyżej 4,5. Oprócz tego racjonalny system stypendiów naukowych, a także socjalnych (ale tu - z dużą ostrożnością, bo tylko w swoim otoczeniu widzę bardzo wiele przykładów wymuszania stypendiów).
W skali całego kraju taka symboliczna opłata byłaby potężnym zastrzykiem dla uczelni. Korzyści byłyby spore - uczelnie dysponowałyby większym budżetem - mogyby w ten sposób kompletować lepszą kadrę, uzupełniać czytelnie, wyposażać sale. Wzrosł by poziom zaangażowania studentów by uzyskać zwolnienie z opłaty
Niestety po rozmowach ze znajomymi z uczelni - trudno znależć ich zrozumienie, że taki system jest racjonalny i bardziej sprawiedliwy od obecnego. Co szczególnie smutne - nawet studenci nie kierują sie rozumem, tylko własną chciwością, bo największy krzyk podnoszą ci, którzy z zapłaceniem mieliby najmniejszy problem.