Urodzony w Warszawie.
/ 172.12.18.* / 2015-12-05 22:25
Mieszkam w USA od 56 lat. Przez ten caly okres czasu to OSOBISCIE bylem w jakimkolwiek urzedzie az cale... 5 razy. (Slownie: piec razy). Jednym z tych przypadkow bylo zawarcie slubu, chociaz moglismy wiele lat temu z moja zona (wtedy oczywiscie narzeczona) tego uniknac poprzez dajmy na to zawarcie slubu w Las Vegas...jednakze wolelismy zrobic to lokalnie w urzedzie, a tym urzedem w stanie Kalifornia jest...(nie uwierzycie)...lokalny sad, chociaz taki "wyspecjalizowany" w zawieraniu malzenstw. Pozostale przypadki: Bylem zmuszony pojawic sie w lokalnym Urzedzie Komunikacyjnym az cale 3 razy (slownie: trzy razy) co 15 lat (slownie: co pietnascie lat), azeby uaktualnic moje zdjecie w prawie jazdy, ktore jest automatycznie odnawiane po uiszczeniu oplaty w wyskokosci 35 dolarow co 5 lat. (A niech juz bedzie, czyli slownie: co piec lat). Jednakze prawo stanowe wymaga, azeby co 15 lat zrobic sobie nowa fotke do tego w zasadzie jedynego w USA i uniwersalnego dokumentu "do wszystkiego". Jest to obowiazkowe...i juz mnie szlag trafia, ze bede musial osobiscie odwiedzic urzad komunikacyjny za jakies 4 lata. (Slownie: cztery lata). ;) ....azebymi mnie pstrykneli nowa fotke. Gdy czlowiek patrzy na stare prawa jazdy zachowane na "pamiatke", to dopiero sobie zdaje sprawe, jak ten czas szybko leci.
Piaty przypadek byl "powazny", poniewaz wystapil blad w ksiegach hipotecznych. Przyslano mi coroczny podatek katastralny w wysokosci wartosci mojego domu!
Najprawdopodobniej jakis "data entry operator" gdzies w egzotycznych Indiach, lub mniej egzotycznym Meksyku wprowadzil wartosc mojego domu w "zla ramke" w programie komputerowym i stad to cale zamieszanie. Postanowilem wiec osobiscie udac sie do urzedu podatkowego. Tam szok! Duza sala, okolo 10 biurek na tejze sali. Za kazdym biurkiem siedzial urzedas i blagalnym wzrokiem az wrecz "krzyczal": -"Usiadz prosze przy moim biurku"!
Bylem jedynym petentem na sali! Wybralem wiec mloda i zgrabna "urzedaske". W cale 10 minut sprawa byla zalatwiona, chociaz z zalem musze przyznac, ze "urzedaska" nie chciala sie ze mna umowic na kawe. No coz....moze jestem juz zbyt stary na takie numery?
Pomyslec, ze Amerykanie narzekaja na zbyt rozbudowana biurokracje!
Pozdrawiam Polske, czyli kraj mojego wczesnego dziecinstwa.