Zrozpaczona matka chorego dziecka
/ 109.241.44.* / 2016-01-04 00:29
Ja cię nie obrażałam to i ty mnie nie obrażaj. Piszę jak wygląda pomoc w naszym kraju, kto ją faktycznie dostaje, a jak być powinno, aby nie tworzyła się szara strefa lewusów. Czy ktoś myśli o emerytach, którzy całe życie pracowali, a teraz nie mogą związać końca z końcem i nie mają opieki? Czy ktoś myśli o takich rodzinach jak moja? Nie chodzi o to, aby rozdawać publiczne pieniądze na prawo i lewo tylko dawać pomoc sensowną, ukierunkowaną. Ja pracuję i płacę podatki ale potrzebuję opiekunki na czas pracy do mojego dziecka czy nie może to być osoba, która pobiera zasiłki? Problem braku pracy będzie rozwiązany. Niektórzy piszą, że jest problem z pracą, ja niestety tego tak nie widzę. Jak jest problem z pracą w zawodzie, to należy się przekwalifikować wg zapotrzebowania rynku, a nie biadolić. Praca jest, wystarczy rozejrzeć się dookoła. Tylko nie zawsze też każdemu chce się wściekle rano wstawać, dojeżdżać, bo za mało zostanie po odliczeniu dojazdów i dlatego nie warto, itp. Wymówek można znaleźć tysiące. Ale skoro czujesz się w jakiś sposób urażony rozumiem, że jesteś jednym z tych kombinatorów, bo h... to ty masz w porach, a nie mój mąż, bo jest mężem, a nie konkubentem, no i mu wolno jak to mężowi. Jeśli cię tak ciekawi czy ja głupia czy nie, to ci powiem, że mieszkanie mieliśmy na kredyt jak większość ludzi ale ze względu na niepełnosprawne dziecko musieliśmy znaleźć kupca na nie, a raczej osobę która przejmie spłacanie kredytu za nas. I poszliśmy na wynajem. Jakoś nikogo to nie wzruszyło, bo przecież pracujemy, a jak pracujemy to ze wszystkim damy sobie radę. Nie zdecydowaliśmy się też na trzecie dziecko, a było nas wcześniej na nie stać za nim zaczęły się problemy z najmłodszym. Nie zawsze od razu wiadomo, że dziecko jest chore. Pewne rzeczy wychodzą jak dziecko ma dopiero rok, dwa czy trzy lata. Jakbyś nie wiedział to powiem ci, że nie zawsze niepełnosprawność jest wyrysowana na twarzy. Z reguły wszyscy długo uspokajają, że będzie dobrze, że dziecko jeszcze nadgoni. Dobrze, że zaczęłam działać za nim wszystko, co widziałam zobaczyli w końcu inni, bo dziecko teraz byłoby spisane na straty. Bieda nie jest u nas, bo stać nas na terapie, wynajem i jedzenie, a po zapomogi nie chodzę. Tylko jakim to jest kosztem? Nie wiem, gdzieś ty to o czym piszesz wyczytał? Czy ja proszę o pomoc? Podaję konto w fundacji czy jak? O czym ja piszę? Zrozumiałeś w ogóle? Wątpię. A twoja wypowiedź jest po prostu żenująca i prostacka. Pewnie nie uważasz, że seks służy do prokreacji i zastępowalności pokoleń, a o satysfakcji z niego nie wspomnę. Pisząc o robieniu dzieci widzę, że do seksu masz podejście typowo sportowe albo robisz, robisz i nic niestety ci nie wychodzi. Stąd pewnie twoja pełna zawiści wypowiedź.