pajton402
/ 31.175.133.* / 2015-05-03 23:57
W USA zarabia się w konkretnej liczbie konkretnej waluty, podobnie w Finlandii, Grecji i Lesoto. I w Polsce też. I nie są tą walutą procenty, którymi uparcie analitycy finansowi udowadniają, że jest bardzo źle/jest bardzo dobrze - w zależności od tego, kto i za ile pyta. Trzydzieści procent od 1800 PLN brutto to dużo, czy mało? Dwadzieścia pięć procent od 6000 USD to dużo, czy mało? Będąc w USA zauważyłem, że KAŻDY, który coś potrafi robić i to robi - żyje sobie spokojnie i - w porównaniu do standardów w Polsce - dostatnio. Mam na myśli prostych robotników, mechaników, sprzedawców, a nie rekinów finansowych i prezesów wielkich korporacji. Każdy kto w Polsce coś umie robić - najczęściej lepiej, niż ten w USA i robi tego więcej i dłużej - ledwie wiąże koniec z końcem i to wcale nie przysłowiowo. Polska stała się kolejnym Chile z czasów Pinocheta a i cała historia ostatnich 25 lat pokazuje zadziwiające podobieństwo do modelu terapii szokowej Chicago Boys i tego wątpliwego autoramentu geniusza-noblisty Miltona Friedmana. Nie widzicie tego naprawdę?