nasa
/ 90.156.120.* / 2012-01-26 10:59
Postanowiłem się wybrać na szkolenie organizowane przez ową firmę i ogólnie było warto, paru ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, ale działalność tej firmy wymaga kilku uwag.
1. Szkolenie zaczyna się od wyjaśnienie kim jest rentier i jak nim zostać. Ogólnie 30 minut wykładu można streścić do stwierdzenia: Trzeba mieć cel (np. sto milionów) i konsekwentnie na ten cel odkładać. Nie ważne czy dziecko chce iść z klasą do kina, czy potrzebujesz pieniądze na jedzenie i nowe buty, bo stare są dziurawe - najpierw płać na fundusz, bo konsekwencja jest najważniejsza. Bez tego nie będziesz milionerem. Nawet mógłbym się z tą tezą zgodzić (co tam dziecko i dziurawe buty :), ale definicja celu prezentowana przez firmę jest moim zdaniem ogromną pomyłką. Mówią ludziom tak:
- Ile chciałbyś dostawać miesięcznie, żeby nie musieć pracować?
Ktoś na przykład odpowiada:
- 5000 zł
- To, żeby otrzymywać takie odsetki od zgromadzonego kapitału musiałbyś uzbierać tyle i tyle milionów. Kiedy chciałbyś zostać rentierem mającym 5000 zł miesięcznie?
- Za 30 lat
- To musisz odkładać 600 zł miesięcznie. W ten sposób za 30 lat będziesz mieć tyle milionów ile potrzeba (kwoty przykładowe).
Błąd polega na tym, że za 30 lat z powodu inflacji owe miliony będą warte dzisiejsze tysiące, a za owe 5000 zł będzie można sobie kupić waciki. Poza tym 30 lat to potwornie długo – istnieje duże prawdopodobieństwo, że przez prawie jedną trzecią wieku Polska zbankrutuje, zdewaluuje walutę, wpadnie w hiperinflację albo będzie miała kilka lat inflacji rzędu 10% z powodu drogiej ropy lub drogiego dolara. Wówczas uzbierany milion będzie niewiele wart. Brzmi jak science-fiction? Wcale nie. 20 lat temu przeszliśmy przez hiperinflację. Czy ktoś pamięta, co można było kupić za milion złotych w 1993 roku? Dobre buty. Nic więcej. A w latach '70 milion wydawał się majątkiem.
2. Na szkoleniu stwierdzono, że wszelkie możliwe inwestycje są nieopłacalne lub nieosiągalne (giełdy, nieruchomości, biznes), a tylko fundusze przedstawiono jako sensowną opcję. Dlaczego? Bo tylko z tej formy inwestycji szkoła inwestowania może czerpać zyski.
Nieruchomości opisano jako drogie, niedostępne dla każdego i ryzykowne, a do tego w obecnych czasach przynoszące taki zysk jak lokata. To może być prawda, ale nie musi. Jednak trzeba się zgodzić z tym, że nieruchomości są ogromnym ryzykiem dla kogoś bez pojęcia o tym rynku. Można dzięki nim stać się rentierem znacznie szybciej niż w ciągu 30 lat, ale trzeba wiedzieć jak. Jeśli ktoś nie wie, to rzeczywiście zostają mu fundusze. O giełdzie powiedziano, że trzeba się na niej znać i pełna zgoda, a o biznesie wspomniano może tylko tyle, że przynosi zysk, jeśli się jest Zuckerbergiem lub zatrudnia się 200 osób. To po co w ogóle prowadzą szkołę inwestowania, która zatrudnia może 30 osób?
Prezentowany na szkoleniu wniosek jest taki, że trzeba inwestować w fundusze, a dokładniej w unit linki, ponieważ przy konwersji jednostek nie ma opłat ani podatku Belki. Sprytnie, ale coś za coś. Funduszowi trzeba oddać prowizję za pierwszy zakup jednostek (pewnie 3-5%) i opłatę za zarządzanie (ok. 4% wszystkich zgromadzonych pieniędzy rocznie). Fundusz zarabia bez względu na to, czy pomnaża pieniądze klienta czy traci. Nie znam dokładnych szczegółów oferty, bo na szkoleniu takich nie przedstawiano, ale podejrzewam, że w przypadku nagłego wybrania pieniędzy przed końcem umowy (np. gdyby chciało się je ochronić przed zbyt wysoką inflacją lub kupić te buty dla dziecka), trzeba zapłacić karę.
3. Szkoła inwestowania dostaje prowizję od każdego przyprowadzonego do funduszu klienta. Sama nie pobiera żadnych opłat. Klienci dostają od szkoły inwestowania strategię – tajemniczy algorytm, który mówi im kiedy mają uciekać z rynku akcji w rynek pieniężny, czyli zmieniać fundusz. Dzięki temu algorytmowi mogą zarobić od ok. 3% do ok. 24% rocznie. Algorytm o nazwie SISI (nazwa brzmi jak imię dla striptizerki, ale to chyba skrót od Strategia Inwestycyjna Szkoły Inwestowania) jak na razie się sprawdza. W 2008 roku pozwolił ochronić pieniądze klientów przed krachem na giełdzie, choć nie obronił ich już przed inflacją (i to mój główny zarzut do całej firmy – patrz punkt 1.). Pytanie o to, jakie wyniki algorytm prezentował na innych rynkach jak złoto, srebro, comex pozostaje bez odpowiedzi. Padło pytanie z sali jak algorytm daje radę na rynku forex. Odpowiedź brzmiała, że nie daje rady, ponieważ transakcje na forexie odbywają się zbyt szybko, a ten algorytm służy tylko do długoterminowych funduszy. Pojawia się więc podejrzliwe pytanie – dlaczego algorytm oparty tylko na analizie technicznej nie nadaje się do innych rynków poza tymi, które przynoszą zysk firmie?
Poza tym klienci dostają jeszcze extra 2 godziny darmowych konsultacji, ale pewnie owe konsultacje są typowym spotkaniem handlowym z akwizytorem.
Nie znam pełnej oferty Szkoły Inwestowania. Wiem, że oferują prywatne szkolenia z analizy technicznej itp. Nie wiem, j