pajchiw
/ 2012-10-19 11:09
/
Tysiącznik na forum
Nie bardzo rozumiem, w czym ma to pomóc.
Zróżnicowanie tego współczynnika doprowadzi tylko do tego, że uczelnie będą tworzyć głupie projekty typu wpływ machnięcia ogonem suma amerykańskiego na warunki atmosferyczne na Florydzie. I za to będą dostawać kasę. I o to właśnie chodzi. Gdyby chcieli faktycznie poprawić jakość nauczania, to wymogli by na pracownikach naukowych obowiązek osiągania dobrych wyników. Zaraz połowa by wyleciała z pracy, a na ich miejsce weszli by sensowni, nowi. Ale nie - my jesteśmy chole...ra mądrzejsi - my wolimy dawać niedouczonym przyjaciołom króliczka granty i kasę za nic. Oczywiście z publicznych pieniędzy. Poprzedni "pomysł" uzależniał ilość pieniędzy od ilości studentów - pomysłodawca "zapomniał" o tym, że nie ma już w Polsce naturalnego parcia na zdobywanie wiedzy u młodych ludzi. Efekt jest taki, że najgorsze uczelnie produkujące masowo bezrobotnych na kierunkach powymyślanych tak, żeby wszyscy dyslektycy, dysmatematycy i dysmózgi je pokończyły. No bo nie liczy się efekt. Parafrazując krajową produkcję - "...oni są gotowi pomyśleć, że my (wykładowcy p.a.) tu jesteśmy dla nich (studentów p.a.)..." I tak to właśnie wygląda.A najlepsi są profesorowie, którzy są konsultantami KE - w ogole nie ma ich na wykładach - prowadzą asystenci. Czasem nie ma ich nawet na końcowych egzaminach (jeśli jakieś są, bo teraz drodzy Państwo obecność na wykladach jest najwazniejszym elementem oceny końcowej LOL). Ale pensje z uczelni oczywiście biorą i uczelnia może się pochwalić, że ma Pana/nią Profesor w kadrze :) paranoja jak w PRL...