no wlasnie do G przeciez,Pek to inna historia
Gdy ... w 1993 r. ogłoszono publiczne zapisy na
akcje Banku Śląskiego, zgłosiło się 800 tysięcy chętnych. Redukcja zleceń była ogromna, każdy dostał jedynie 3
akcje. Niezaspokojony popyt przeniósł się na giełdę, gdzie podczas pierwszego notowania jedna akcja, sprzedawana w ofercie publicznej po 50 zł, kosztowała 675 zł! Poseł Bogdan Pęk ogłosił wówczas, że prominenci i aferzyści zarobili krocie na tej różnicy. Ówczesny premier Pawlak zwolnił wiceministra finansów Stefana Walca, przeciwko czemu zaprotestował własną dymisją min. Marek Borowski, wszczęto śledztwo i kontrolę. NIK uznała, że żadnej rzekomej „listy Pęka” nie było, a główna przyczyna skandalu to niewydolność biura maklerskiego, z powodu której niewiele osób otrzymało potwierdzenie swoich świadectw udziałowych przed pierwszym notowaniem giełdowym, co dodatkowo pogłębiło nierównowagę wielkiego popytu i nikłej podaży, windując niebotycznie cenę. Większość akcji wówczas sprzedawanych należała do pracowników (w tym kierownictwa) banku, którzy w ten sposób uzyskali łatwy zysk. Odpowiedzialność za to przypisano kierownictwu banku. Komisja Przekształceń Własnościowych nie potwierdziła jednak zarzutów NIK.