Zarówno opłacalność, jak i ekologiczność samochodów elektrycznych jest co najmniej wątpliwa.
Akumulatory zawierają mnóstwo nieprzyjemnych substancji, których produkcja a potem utylizacja bardzo mocno zatruwa środowisko. W dodatku często są produkowane tylko w jednym miejscu na świecie, czyli dochodzą koszty wożenia (nie żaglowcami, przecież) w tę i z powrotem. A jeśli energia do nich pochodzi ze spalania węgla to emisja CO2/km jest porównywalna.
Koszt jazdy jest, owszem, bardzo niski, ale koszt zakupu jest na tyle wysoki, że różnica w porównaniu z spalinowym zwraca się dopiero po 200-300 tys km, co w przypadku aut miejskich oznacza tyle samo, co "nigdy".
Mimo to, uważam, że samochody elektryczne są przyszłością motoryzacji. Potrzebny jest jednak postęp, a właściwie przełom w dziedzinie akumulatorów (dla ekonomii i użyteczności) oraz pozyskiwanie do nich prądu ze źródeł odnawialnych (dla ekologii).

w Norwegii obecnie sprzedaje się 25% nowych samochodów jako full electric. Za 3-5 lat, tradycyjnie wartkim strumieniem wszystkie używki będą lądować w Polsce. A zważywszy, że przejechanie 100km kosztuje około 7zł, w korkach nie zużywa energii, więc znajdzie się kilku chętnych na oszczędności. Kosz elektryka ma gigantyczny spadek wartości w ciągu dwóch lat, więc ceny powinny być konkurencyjne.
Ceny benzyny nie będą już niższe (akcyza, wzrost cen ropy), UE dorzuci swoje Euro10, więc jest to jedyne sensowne wyjście do miasta.