od dołka bessy w październiku 2001 r. do
pierwszej fali hossy w 2003 r. musiało minąć aż półtora
roku, przy czym ostatnią fazą tej przejściowej
konsolidacji były kompletny zastój, marazm i
zniechęcenie.
Jak zwykle ciekawiej i rozsądniej niż inni piszesz styropian.
Ja mogę tylko dodać, że te analogie do poprzednich bess, gdzie szukamy charakterystycznych dla nich wspólnych punktów, są przydatne, ale teraz mogą się okazać nieco zawodne. Chodzi mi o czas. Tamte bessy były wywołane dużo mniejszymi kryzysami. No bo upadek Enrona był niczym przy tym co jest teraz. Obecny kryzys jest największy od Wielkiej Depresji, pomijam wizje czarnowidzów, którzy uważają, że nawet większy (bez przesady, choć nie wiadomo co jeszcze przed nami). W tym momencie, jeśli spojrzeć na trzeźwo, obecna bessa też będzie największa. Chodzi mi o to, że jeśli choćby poprzedni kryzys był dużo mniejszy, a tamta bessa trwała aż 3 lata, to nie wiem jak można oczekiwać, że obecna bessa, trwająca w tej chwili nawet mniej niż 2 lata, już miałaby się kończyć i być krótsza aż o ponad rok od tamtej, która była spowodowana dużo mniejszym kryzysem niż obecny. Takie oczekiwanie jest w świetle tego kompletnie irracjonalne biorąc pod uwagę tenże okres czasowy i skalę tego kryzysu i poprzedniego (poprzednich). Jak nic mamy obecnie do czynienia tylko z korektą dużych spadków, niczym więcej.
Już tylko zresztą ostatni spadek SP500 do 666 pkt pokazuje, że ta bessa jest dużo większa niż poprzednia, bo wtedy nie spadł tak nisko (wtedy dno miał na 776). A skoro ta bessa jest większa, to będzie trwała dłużej niż tamta. Proste jak drut.
Pomijam już to, że ostatnie wzrosty nie miały żadnego osadzenia w fundamentach, po prostu wzięły się nagle i znikąd, po czym widać, że są czysto spekulacyjne i tym samym równie szybko się skończą, bo kapitał spekulacyjny jest zazdrosny o zyski i nie zainteresowany dłuższym trzymaniem kapitału w akcjach. Widać to już powoli na wczorajszej sesji na Węgrzech i w Czechach. BUX w ogóle nie zareagował na poprzedniodniowy rajd w USA tylko od razu na otwarciu zrobił zwałkę o 1,6% i zamknął się 0,96% na minusie. Nas czeka zaraz to samo, nikt tu nie chce robić żadnej hossy. Podobne ruchy było zresztą u nas widać na otwarciu już w czwartek, ale potem sprawę realizacji zysków pokomplikowało 'dużym' Wells Fargo.
Tylko fundamentalny impuls może dać giełdom powód do długiego wzrostu i powrotu hossy. A takiego obecnie nie widać. Nawet jeśli Amerykanie naprawią banki za pomocą kreatywnej księgowości (powód do następnego kryzysu lub nawet upadku ekonomii USA) to nie wywoła to automatycznie hossy, bo pozostaje jeszcze kryzys gospodarczy. A tego się już planem pomocowym nr 27364 naprawić w mig nie da. To dużo bardziej długotrwały i ociężały trend. I tak samo będzie z towarzyszącą mu bessą. Zresztą w tej bessie nie raz ogłaszano, że banki są już naprawione a hossa mimo to nie wracała.
Ja tam mam cały czas wrażenie, że obecne wyjątkowo gwałtowne jak na odbicie zdechłego kota sztuczne wyciąganie indeksów do góry ma na celu przyszykowanie się grubych do ogromnych zysków na krótkich pozycjach. Oni nie są naiwni i nie kierują się dziecinnymi nadziejami na poziomie naszego voxa. To inteligentni goście i wiedzą, że sezon wyników kwartalnych ma teraz pokazać największe straty spółek od wielkiej depresji i wszyscy wiedzą, że bankructwo GM jest w zasadzie już szykowane. Nawet nie jest to już ukrywane. A to oznacza, że będzie można pod to zepchąć SP500 aż z poziomu ok. 900 pkt do nawet 400 i zarobić na S-kach. To, że będzie to mega zysk jest oczywiste. Byłby to chyba największy zysk na S-kach w jednorazowym rajdzie w dół. To tłumaczyłoby taką ogromną determinację w ostatnim wyciąganiu indeksów za uszy do góry. Jeśli ktoś traktuje to jako "już hossę" to jest naprawdę naiwny i widzi sprawę jedynie powierzchownie. A wiadomo, że rynki to gra i trzeba patrzeć tu bardziej głębiej, jak w każdej grze. Przynajmniej ja staram się tak robić.
Wielki optymizm, gorzej nie będzie, a wszystko
ciągle drożeje! giełda zdyskontowała wszystko! jak
teraz nie kupię... będzie tylko drożej! Błędne
koło, błędne myślenie.
No pewnie. Ja w ten właśnie sposób wtopiłem kiedyś chyba najwięcej kasy. Pociąg miał już odjeżdżać więc pakowałem się na górce. A potem i tak była zwała i okazywało się, że żaden pociąg tak naprawdę nie odjechał. Miałem tylko straty.
Nawet jak rynek odbiłby się do 2000 (nie wierzę w to) to wcale nie oznacza to, że zacząłby rosnąć już tylko dalej i nigdy nie wróciłby niżej. Po pierwsze, w pewnym momencie musiałby zatrzymać się, a po drugie, samo to, że nie rósłby już dalej, byłoby wystarczającym powodem ku temu, żeby znów spadł, nawet w wyniku braku popytu i bez podaży. A podaż będzie bo powodów spadków byłoby oczywiście dużo więcej: chęć zrealizowania zysków i tysiące dalszych złych informacji. Jest kryzys a nie boom gospodarczy i będzie tysiące powodów do spadków a powodów do wzrostów