Pompowanie balona przez fundusze i efekt wejścia do Unii Europejskiej miało charakter fundamentalny. Żadne analizy techniczne ruchów na giełdzie tego nie opisywały, bo nie mogły.
Podobnie i dziś, masowe umarzanie, a z takim mamy do czynienia, ma charakter fundamentalny.
Giełda rosła przez trzy lata, a w miesiąc może zostać wycofana z połowa kapitału, który napędzał ten wzrost.
Tendencje rynku opisywane technicznie nie mają znaczenia, bo nie uwzględniają, że w ciągu tygodnia może zostać umorzona na przykład 1/3 jednostek OFI.
Rosło w trzy lata, spada w trzy tygodnie. To implozja rynku.
W funduszach nie ma stop loss, a od podjęcia decyzji do realizacji mija tydzień.
Warto zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od ostatnich korekt, media są zgodnie powściągliwe w informacjach o rzeźni na giełdzie.
Wiele osób dowie się dopiero jutro od szwagra, czy zięcia, że może nie tylko nie mają zysku, ale i szybko topnieją im oszczędności.
Giełdy nie rozkładają młode wilczki, które wzięły większy kredyt hipoteczny, a nadwyżkę ulokowały agresywnie, a milion emerytów, nie interesujących się ekonomią, niosących w ostatnich miesiącach miliardy z bankowych lokat na giełdę (do funduszy).
Ich reakcja będzie mocno spóźniona, ale potężnie wstrząśnie rynkiem. I można być pewnym, że miesiąc później, po pierwszych znaczących odbiciach na giełdę nie wrócą.
Skala odpływu pieniędzy z funduszy jest zbyt duża, by opierać się analizie technicznej.
Gdyby sytuacja nie była poważna, rozpaczliwe próby podciągania kursów powiodłyby się.
Skoro leci na pysk kolejny dzień, znaczy, że najgrubsi (fundusze) nie mają dość sił (środków), by temu zaradzić.
Nie jest to kilkudniowa gra pod krótkie pozycje, bo za kilka tygodni może się okazać, że niektórzy gracze nie przezyją do końca roku tego hazardu.