janlew nielogo
/ 85.222.56.* / 2009-12-18 20:29
Chciałbym się komuś
wygadać, ale ludzie maja swoich przyjaciół i najwyraźniej nie
potrzebują nowych.
Jest masa ludzi z podobnymi problemami do twoich gdyż obecny konsumpcyjny styl życia wymusza na ludziach coraz większą pogoń za kasą i rzeczami materialnymi ("muszę coraz więcej mieć, konsumować a więc muszę coraz więcej harować i wypruwać z siebie żyły"), w zasadzie bez końca, i zabija towarzyski styl życia. To oczywiście doprowadzi do duchowej annihilacji i pustki jaka dotknie całe społeczeństwa, właściwie już dotyka - w społeczeństwach zachodnich więzi międzyludzkie są bardzo słabe i wykazują wysoki stopień degeneracji.
To oczywiście prowadzi do pustki jaka dręczy wielu ludzi, gdyż człowiek ma w sobie instynkt stadny jakiego konsumpcjonizm nie będzie w stanie zdławić i zaspokoić. Paradoksalnie, choć obecne czasy coraz mniej będą sprzyjać więziom międzyludzkim to jednocześnie coraz więcej ludzi będzie coraz silniej odczuwać potrzebę wypełnienia tej luki i popyt na prawdziwe przyjaźnie wzrośnie. W jakiś sposób i trudniej ale i łatwiej będzie nawiązywać przyjaźnie.
W życiu miałem prawdziwe trzy przyjaźnie (to nieprawda, że przyjaciela ma się tylko jednego, nie musi tak być). Pierwsza moja największa przyjaźń to kumpel jaki wyemigrował do Francji w 2001 roku. To prawdziwa przyjaźń gdyż odległość nic nie zmieniła w naszej zażyłości, rzadziej się tylko widzimy, ale telefony, maile, skype - tu kontakt jest bardzo intensywny.
Druga moja wielka przyjaźń to kumpel ze studiów, to wciąż się utrzymuje i jest w zasadzie niezniszczalne. Jesteśmy bliżsi niż rodzina. Nawet wigilie "musimy" razem spędzać. I trzecia moja wielka przyjaźń to kumpela z pracy, która już ze mną nie pracuje ale przyjaźń trwa. Podobnie czujemy, widzimy świat, zawsze są tysiące rzeczy do powiedzenia sobie choć znamy się jak dwa łyse konie i zawsze z góry wiemy co sobie powiemy. Paradoksalnie zżyliśmy się m.in. dlatego gdyż też długo nie mogła znaleźć przyjaźni a bardzo chciała mieć i jakoś tak się znalazłem w odpowiednim miejscu i czasie. Oczywiście nic nie było na siłę, że ona ma taką potrzebę a ja celowo to wypełniam, nie, o tym dowiedziałem się dopiero długo potem, jak już się wcześniej zżyliśmy przy dobrowolnej woli i chęci obu stron. Czasem się czuje, że człowiek się z kimś zżyje, że to te same fale, tożsame fluidy, i nie ma przebacz, obie dusze muszą się zejść.
To naprawdę da się zrobić, trzeba tylko trochę chcieć i trochę próbować. I dużo rozmawiać. Oczywiście nie z każdym, nie z byle kim, pewne wartości jakich się poszukuje trzeba sobie z góry określać. Musi być też wspólnota światopoglądów, to nieprawda, że przeciwieństwa się przyciągają. Podobieństwa się przyciągają a przeciwieństwa wyniszczają. Oczywiście, że nie jest łatwo i nie da się z każdym, ale trzeba patrzeć wokół siebie i być ciągle gdzieś między ludźmi. Ludziowie gatunek liczny.
PS Nie sądzę aby JB zrozumiał twe bolączki i był dobrym adresatem twych problemów.