Oszołomowaty
/ 89.229.238.* / 2011-03-26 15:09
Wrzuta do POmatrixa. Dla tych co jeszcze potrafią normalnie mysleć:
"...Gdy się tylko dowiedziałem, że dojdzie do występów wiedziałem trzy rzeczy naraz. Tusk przyjdzie bez krawata. Trafione. Panowie celebryci zmiękną i będą się grzecznie zachowywać i tutaj trafiłem na 50%, wynik zaniżył nieoczekiwany „fajter” tego spektaklu, chociaż też był odrobinę miękki. Rzecz trzecia to Tusk, który wyjdzie ze spektaklu suchą stopą, w czym się pomyliłem nieludzko. Strasznie nie lubię się mylić, ale też tak się kończą rutynowe zachowania i dokładnie taki sam błąd pychy popełnił Tusk. Skoro taka ekspiacja masowa, przyznam się do jeszcze jednego błędu, miałem we łbie gotowy prześmiewczy tekst, łatwą robotę, takie teksty pisze się nawet nie głową tylko klawiaturą. Musiałem wykasować i wziąć się za robotę, bo warto. Ten program zmieni sporo, zdaję sobie sprawę, że po takiej serii błędów nie powinienem się zabierać za diagnozy, ale ten program zmieni wiele i z prostego względu. Tusk popełnił błąd, Tusk dał się sprowokować gorzej niż Kaczyński, Tusk z rozpędu wszedł w tak zwaną interakcję, po ludzku mówiąc wjechał zaproszonym na ambicję, jeszcze prościej i boleśniej, zaczął udowadniać, że nie mają racji, co więcej nie mają pojęcia i mylą fakty. Tusk miał przyjść bez krawata i pokiwać neutralnie głową, przyznać się do małych wpadek, grzecznie wytłumaczyć, że inne sprawy się oczywiście robią, w innych „przy całym szacunku” ma odmienne zdanie. Nic takiego się nie stało, Tusk potraktował wszystkich jak polityków, czyli przeciwników i to jest błąd niewybaczalny. Zwykłych, biednych nieznanych, na wiecznym dorobku można olać i potem powiedzieć, że wiochą jest głosować na Kaczora, gwiazdom takich rzeczy byle polityk mówić nie będzie. Zaistniałą sytuację zawdzięczamy nikomu innemu tylko Hołdysowi, którego podejrzewałbym o wszystko tylko nie o polot i oryginalność. Hołdys zrobił rzecz elementarną, tak bardzo, że jakiś Mistewicz lub inny Jabłoński pewnie mu to podpowiedział albo sam się nauczył, bo nic w tym trudnego. Co zrobił Hołdys? Spytał po ile są: jabłka, kurczaki, pieczywo i tak dalej. Hołdys odpuścił OFE, Smoleńsk, JOW i inne cuda, a spytał o rzecz banalną. Jeśli wszystko jest tak fajnie, to po co pan tu przylazł i cała Polska się gapi w telewizory, żeby sprawdzić jak z Tuskiem sobie poradzą szarpidruty. Hołdys pytał inaczej, Hołdys spytał zgodnie ze sztuką czyli najprościej i jednocześnie najtrudniej. Jak pan myśli dlaczego ludzie czekają na taki program? I po Tusku. Jąkał się i zbierał czternaście razy zanim się połapał gdzie jest i od tego momentu, postanowił nadrabiać. Jak nadrabiał było widać. Ci bardzo różni panowie, zostali potraktowani twarzą w twarz, tak jak Tusk z ekranu traktuje byle jakich, potraktował ich PR.
Nic, zupełnie nic nowego, było rzecz jasna widać gdzie przygotował stare śpiewki. Afera hazardowa wykuta na pamięć i chyb to jedno jako tako Tuskowi wyszło, w pozostałych kwestiach, choćby kultowy Smoleńsk legł monotonią, takie wrzutki jak o babci Kukiza raczej dawały czarną rozpaczą niż pomysłem. Tusk nie wyszedł z tej debaty suchą stopą, Tusk wyszedł zmoczonym kaczorem. Zupełnie nic nowego, oryginalnego nie powiedział, odtworzył te same przeboje i jeszcze płyta mu się zacinała. Jest weekend zatem nikogo nie chcę obciążać nadmiarem tekstu, krótko podzielę się przyczynami mimikry Tuska, pomijając zasługi Hołdysa. Kiedy Tusk nie może zwrócić się do Kaczora Kaczyńskiego z legendarnymi słowami każdego politykiera: „co wyście zrobili?”. Gdy Tusk nie może wypomnieć, że krzyż i ciemnogród, że Rydzyk. W momencie gdy mu odebrać żelazny argument powrotu PiS, który to argument spalił mu Meller i nie tylko, Tuska najzwyczajniej nie ma. Nie ma go, co znaczy, że wygląda tak jak wyglądał, zająkany na śmierć, wtórny, nijaki i co najważniejsze OBCIACHOWY. Tusk na tle tych luzaków wypadł jak jeden wielki obciachowiec, człowiek z innego świata, sztywniak, udający młodzieżowca. Wiarygodność Tuska podczas debaty była mniej więcej na tym poziomie co naturalne zakupy Jarosława Kaczyńskiego. Po tym programie Tuskowi nie przybędzie, bo każdy zwolennik tych panów poczuje się podobnie, że jakiś sztywniak mówi jak się powinno żyć, że brakuje racji i inne takie niedopuszczalne zamachy na osobowość. A już finalna rozpacz i wciśnięcie na cham przygotowanej formułki o PiS, było wyrazem tego co się w tej rozmowie stało. Klęska, bida z nędzą, jeszcze nie czarna, ale już rozpacz w oczy zagląda. Cieszę się, chociaż nienawidzę się mylić, cieszę się, że się pomyliłem niemało, ponieważ uważam i będę z uporem paranoika powtarzał: „Nie bój się powrotu PiS, bój się trwania PO”...." Autor - Matka Kurka