Gdyby nie było OFE, to wspomniane w artykule 120 mld. zł. pozostałoby w ZUS (czyli w budżecie); pożyczka (wykupienie skarbowych obligacji od skarbu państwa) nie jest darmowa - trzeba płacić (per analogiam) ok 4- 5 % rocznie. Ktoś powie, że o tyle rosną aktywa do podziału wśród przyszłych emerytów. tyle tylko, że "za zarządzanie" funduszami PT pobierają sobie ok. 0,05 % wartości aktywów MIESIĘCZNIE (piszę ok. gdyż ustawa przewiduje pewna degresywną tabelkę wg której przy większych obrotach OFE muszą zmniejszyć ową stawkę z maksymalnej 0.05 %). Proszę policzyć - wychodzi ok 520 milionów rocznie, to śmietanka spijana przez rady nadzorcze PTE i zarządy OFE (do podziału - do własnych kieszeni).
Wspomniane 271 mld. zł, to w sporej mierze pieniądze wirtualne, gdyż ulokowane także w akcjach spółek giełdowych - liczone wg aktualnych notowań - faktycznie tyle są warte, ale w przypadku konieczności ich wyprzedania i przekazania do ZUS (budżetu) -
akcje natychmiast tracą na wartości - można to jedynie czynić stopniowo, an i tak nie ma pewności, iż uzyska się tyle, co teraz wynika z księgowych obliczeń.
W wielu przypadkach inwestycje giełdowe OFE uratowały spółki startujące, lub egzystujące na giełdzie. Jedyna właściwa ścieżka wycofania sie z feralnych dla Polski OFE, to likwidacja systemu odprowadzania składek do tego II filaru, a zgromadzone w OFE kapitały wycofywać w miarę szybko (by nie doprowadzić do jakiegoś giełdowego krachu.
Poza dyskusją jest konieczność natychmiastowego zmniejszenia (wręcz eliminacji) odpisu dla PTE "za zarządzanie OFE". Pobrana wszak była już prowizja wynosząca 3,5 % wartości składek. Utrzymywanie takiego drugiego odpisu wynika z faktu, ze w owych radach nadzorczych PTE zasiadają ludzie (eksperci finansowi) o powszechnie znanych nazwiskach - doradcy premiera i prezydenta - ich apanaże od kilku lat są niedostępne w blogosferze - wzbudzałyby zbyt duże emocje