Tzw. "Młodzi pracują na starych" to jest 100%, książkowy przykład "Ponzi scheme", która jest nielegalna praktycznie na całym świecie.

I słusznie zresztą, bo to przekręt jakich mało. Najsłynniejsza chyba była sytuacja z Berniem Madoff'em.

Taka piramida dokładnie polega na (ang. z wiki, moje tłumaczenie poniżej):
investors begin to participate, leading to a cascade effect. However, the "return" to the initial investors is paid out of the investments of new entrants, and not out of profits.
"Inwestorzy zaczynają brać udział, prowadząc do efektu lawiny. Jednakże, "zwrot" dla pierwotnych inwestorów jest wypłacany z nowych wpłat, a nie z zysków"

Co ciekawe, 99% (jeśli nie 100%) kończy się albo upadkiem schematu i skazaniem (lub wiele lat temu - zabiciem) założyciela, lub, jeśli wiedział kiedy powiedzieć dość, tajemniczym zniknięciem z całym kapitałem. Systemy emerytalne już rozciągnęły macki po nowe wpływy gdzie się dało, na dalszej drodze jest tylko upadłość.

Mówi się, że demokracja nie jest doskonała, ale nic lepszego nie mamy.

Z pierwszą częścią się zgadzam, z drugą nie. Moim prywatnym zdaniem jest lepszy system - republika. Różnica polega na tym, że gdy demokracja stawia na kolektywizm w postaci większości, tak republika stawia na współpracę wolnych jednostek.

Gdzie demokracja stawia dobro ogółu na pierwszym miejscu, kosztem pozostałych, republika stawia dobro każdej jednej jednostki i broni jej przed większością.
Właśnie z republiki wzięło się powiedzenie "moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się Twój nos", przypisywane najczęściej demokracji (niesłusznie - w demokracji wolność jednostki kończy się tam, gdzie większość zdecyduje że się kończy).
Podstawą republiki są tzw. niezbywalne prawa podstawowe (proponuję przeczytać: Deklaracja Niepodległości USA, dobra rzecz ;) ). Nawet głosem większości nie można ich zmienić.

Przepraszam za przydługi wywód :). Przechodząc do meritum:

W dzisiejszych czasach widzimy dokładnie, do czego może prowadzić demokracja w społeczeństwie, które straciło kurs i przestało patrzeć władzy na ręce.