warren buffet
/ 2008-12-07 22:07
/
10-sięciotysiącznik na forum - LIDER rankingu
"Chińczycy stawiają na Panią Fortunę
Financial Times, 12.05.2007
Niewiele jest oznak nerwowości wśród drobnych graczy, którzy tłoczyli się w piątek w małym,
dusznym domu maklerskim na piątym piętrze Jingtai Towers w centrum Pekinu.
- Indeks podwoi wartość! – ekscytuje się pewien mężczyzna, który przedstawia się
jedynie jako Pan Wang i bagatelizuje dzisiejszą niewielką przecenę. - To dobre dla kraju i
dobre dla ludzi.
Pewien niepokój byłby usprawiedliwiony. Rynek już, w ciągu niespełna dwóch lat, wzrósł o
około 300 procent. Wzrost obrotów był jeszcze bardziej imponujący. W środę wartość
wszystkich akcji, którymi handlowano w Chinach, po raz pierwszy przekroczyła kapitalizację
pozostałych rynków azjatyckich, w tym japońskiego i australijskiego.
Kolejni wpływowi politycy przestrzegają przed spekulacyjną bańką. Kiedyś wystarczyłoby to do
wywołania gwałtownej przeceny, ale teraz entuzjastycznie nastawieni inwestorzy ignorują ich
apele.
Od początku roku Chińczycy otwierają nowe rachunki maklerskie w tempie miliona tygodniowo.
Zjawisko polegające na tym, że do gry wchodzą kolejni inwestorzy i wzmacniają już istniejący
trend może się zdarzyć wszędzie. Nic jednak nie da się porównać ze zbiorowością zwykłych
Chińczyków, którzy masowo zwietrzyli szansę, by zarobić trochę pieniędzy.
Najbardziej oczywistym wytłumaczeniem byłoby to, że ludzie po prostu nie mają nic lepszego
do zrobienia ze swoimi pieniędzmi, a wielu Chińczyków ma ich dziś nie mało. Ulokowanie ich w
banku oznacza negatywny zwrot na kapitale po uwzględnieniu inflacji i podatku. Rynek
nieruchomości już jest drogi i niepewny. Jeżeli nie są na tyle bogaci, by obejść prawo,
Chińczycy nie mogą inwestować swoich pieniędzy za granicą.
Co ważniejsze, obrót akcjami daje zwykłemu Chińczykowi szansę na zakosztowanie hazardu.
Rządzący Komuniści zakazali gier hazardowych jako ”zła społecznego” po dojściu
do władzy w 1949 roku, ale giełdowe szaleństwo pokazuje, że obywatele nie stracili ochoty na
tę grzeszną rozrywkę.
Lynn Pann, autorka licznych książek o Chinach i Chińczykach mówi, że pewien zaprzyjaźniony
biznesmen podsumował to zjawisko w następujący sposób: ”Chińczycy są uzależnieni od
ryzyka”.
Kulturowy fatalizm i przesądy długo napędzały skłonność do hazardu. Jednak Pann przypisuje
to również wierze w wagę szczęścia, powszechną w kraju o licznej populacji i niewielu
jasnych regułach.
Pod tym względem Chiny są klasycznym społeczeństwem ”niskiego zaufania” z wąskim
marginesem powszechnie szanowanych instytucji rozjemczych i dopiero niedawno nabytą wiarą w
obowiązywanie kontraktów i prawa własności. - Przy takich uwarunkowaniach społecznych - mówi
Pann. - Przypadek może odgrywać bardzo dużą rolę w życiu”.
Wang i grupa jego przyjaciół to bezrobotni robotnicy, którzy teraz zajmują się
krótkoterminową grą na giełdzie. W kwestii szans na pokonanie rynku i ostateczną poprawę
swojego losu prezentują radosny cynizm.
- To hazard – żartuje jeden z nich. - Skoro komuniści są u władzy, to jak w ogóle
możemy wygrać?
Autor: Richard McGregor, szef biura FT w Pekinie"