Forum Polityka, aktualnościGospodarka

UE: Polska wypada nieźle w rankingu edukacji

UE: Polska wypada nieźle w rankingu edukacji

Money.pl / 2007-10-03 20:28
Komentarze do wiadomości: UE: Polska wypada nieźle w rankingu edukacji.
Wyświetlaj:
wojtus / 193.108.177.* / 2007-10-05 11:45
Ten artykuł to wielkie HALO !!!
1. Kraj nasz kształci ludzi publicznie za darmo,daje stypendia, itp. (rozpoczyna się od becikowego) i pozwala im bez pardonu wyjechać z zainwestowanym kapitałem w najlepszym okresie "żniw z człowieka" dla gospodarki.
Mądry Polak po ...
2. Wszyscy to chyba do studiów wyższych nie są predystynowani, więc po co wciskać ludziom ciemnotę, że każdy musi uniwerek skończyć ???
Prowincjonalne szkółki wyższe mają poziom poniżej dna - po co robić takie sytudia ???
A nie lepszy kurs zawodowy i szkoły do praktycznej nauki zawodu, które dopiero co zostały wycięte.
Ile teraz trzeba dekarzowi, kierowcy z HDS, dźwigowemu, spawaczowi, cieśli itd. zapłacić ???
No bo ktoś kto skończył marketing w Wólce Ogryzkowej to już się takimi zawodami kalać nie może.
Zawodówko wróć !!!
Mądry Polak po ...
UPS / 128.241.46.* / 2007-10-04 10:15
Prezydent Wroclawia Rafal Dutkiewicz wraz z wladzami Politechniki Wroclawskiej wpadli na swietny pomysl, ktory zwiekszyl liczbe studentow na tej uczelni. Kazdy uczen, ktory wybierze na egz. maturalnym matematyke i pozniej zda egzamin na PW, dostanie ufundowane stypendium od tejze uczelni jak i U. Miasta Wroclawia> Docelowo ma to zwiekszyc liczbe absolwentow, ktorzy znajda zatrudnienie np. w szergu firm w Kobierzycach kolo Wroclawia. Proste i skuteczne rozwiazanie.
Elendir / 2007-10-03 23:00 / Łowca czarownic
Młodzi Polacy (tudzież ich rodzice) lepiej rozumieją niż ich koledzy w zasobniejszych krajach UE, że z edukacją wiąże się ich przyszłość. Zwyczajnie bardziej im się chce.

Z drugiej strony wciąż jest tu wiele do zrobienia. Nauczyciele są kiepsko wynagradzani, co skutkuje spadkiem jakości kadry nauczycielskie. Ci zdolniejsi szukają pracy gdzie indziej. A efektem tego jest osłabienie poziomu wykształcenia Polaków - nie w sensie ukończonych szkół, lecz faktycznych umiejętności, rozwiniętych zdolności.

W iluż to przypadkach wybór dalszej ścieżki nauki a później pracy zależał od tego że fizyk był fajny a chemiczka do d...? Albo na odwrót? Czy faktycznie społeczeństwo może sobie pozwolić na taką sytuację?

Problem polega na tym że jest to bardzo rozmyta grupa interesu która nie będzie strajkować. Jednak mimo to może warto zastanowić się nad reformą oświaty odpowiednio promującą wyniki nauczycieli mających największe sukcesy w kształceniu uczniów? Niezależnie od podziału - na szkoły 6-3-3 jak jest teraz czy też 8-4 jak było dotychczas.
Ivv / 81.18.195.* / 2007-12-31 17:27
Przeraża mnie ten wyscig szczurów i zapędy do odbierania dzieciom dzieciństwa. I po co, skoro teraz fryzjerka czy facet od łopaty zarabiają więcej od ludzi po studiach? Dobrze pamiętam, że od kiedy poszłam do szkoły, to zaczęła się dla mnie gehenna i myślę ze zgrozą, że moje dzieci też kiedyś będą musiały pójść do tej przestarzałej instytucji o programach przeładowanych ponad wszelką normę i wszystkich przedmiotach obowiązkowych, nawet, gdy ktoś nie wykazuje cienia talentu czy choćby zainteresowania w danym kierunku. Dobrze pamiętam, jak ojciec w podstawówce robił mi dziewczynie karmniki i skrzynki na gwoździe, bo ja nie wiedziałam, jak uciąć drewno i skąd je wziąć. Kiedy wreszcie doczekamy szkół o nowoczesnych programach jak w Stanach czy w Europie Zachodniej, gdzie nie stawia się ocen, tylko punkty, co jest o wiele bardziej sprawiedliwe? Przynajmniej niektóre przedmioty są do wyboru, a program wałkuje się, aż wszyscy pojmą, a nie leci tempem strzały stawiając na ilość nie na jakość. Ten system nie wyeliminuje ściągania i za 100 lat, bo jest nieludzki, a partie materiału do opanowania zbyty obszerne. Co to za omawianie lektury na 3 czy 4 godzinach polskiego, skoro, żeby dzieci ją dobrze zrozumiały, czy choćby tylko zadały sobie trud jej przeczytania wierząc w sens tej czynności (a nie przeczytanie streszczenia w jakimś bryku) powinno się to robić miesiąc. No, ale wtedy należałoby wyciąć większość lektur z listy i to byłoby swietne rozwiązanie, bo do czego wiedzie przedkładanie ilości nad jakość, to już widać. Dzisiaj ludzie po studiach często nie umieją napisać gramatycznie i poprawnie stylistycznie nawet kilku zdań. Może jakaś wojna wybawi nasze dzieci od pójścia do tego obozu niewolniczej pracy...

Szczęśliwego Nowego Roku życzy była nauczycielka języka polskiego :-))
Elendir / 2008-01-02 06:58 / Łowca czarownic
1. Ja w pierwszej pracy jeszcze na studiach zarabiałem więcej niż średnia krajowa. I myślę że nie byłem wyjątkiem. Pytanie co i gdzie się studiuje i z jakim skutkiem.
2. W szkole podstawowej i liceum przeczytałem większość lektur (obowiązkowe i te co były przerabiane na zajęciach to prawie wszystkie) i ileś tam pozycji nieobowiązkowo. Jak się więcej czyta to się czyta szybciej. Nie za gruba książka to ze 2 dni czytania (jak byłem bardziej zajęty i czytałem jedynie "w autobusie" to tydzień)
3. Czy punkty czy też oceny to nie jest jeden pies?
4. Mało kto pamięta cały obszerny program zajęć. Ale zdziwiłaby się Pani kiedy się czasem on przypomina gdy jest potrzebny. A Jeżeli ktoś chce znaleźć sensowną pracę to polski i matematyka nie mogą mu być obce. Braki z polskiego bardzo wychodzą w pracy i, tu faktycznie zgadzam się, nawet u osób po studiach. Inne przedmioty: fizykę, historię, geografię, biologię też warto liznąć. Choć może większy nacisk powinien być położony na to co uczniowie faktycznie zapamiętają niż to, czego każe im się uczyć i co pamiętają tylko na klasówce. Jak nauczycielowi się bardziej chce to i ściąganie bardzo ograniczy. Czy robiła Pani kiedyś klasówkę na której uczniowie mogliby korzystać ze wszystkich materiałów (książki + własne notatki)? Jak sala jest mała to można zawsze zrobić 2 tury - mniej czasu to mniej ściągania. A może w szkole znalazłaby się jedna większa sala na klasówki?
karadhras / 83.26.214.* / 2008-01-03 10:23
Z tymi punktami to chodzi o to,żeby można było wybrać sobie z jakieś większej puli przedmioty z których miałoby się np.dodatkowe zajęcia.
Poza tym jeśli ktoś jest genialnym matematykiem czy nawet spotowcem to może myśleć o ograniczeniu innych zajęć i system punktowy mógłby mu w tym pomóc-osiągając maksymalną liczbę punktów ze swojego ulubionego przedmiotu mógłby mniej starać się na tych nielubianych czy niewchodzących mu do głowy przedmiotach.
Elendir / 2008-01-04 06:46 / Łowca czarownic
A to faktycznie nie do końca zrozumiałem intencję (myślałem że chodziło o punkty na poziomie pojedynczego przedmiotu). Jednak mimo to nie do końca się zgadzam. To znaczy uważam za zasadny podział przedmiotów na zdawane w trybie zaawansowanym i podstawowym (z możliwością wyboru tych, które się zdaje w trybie zaawansowanym) jednak uważam, ze w trybie podstawowym każdy powinien zdać wszystkie wymagane przedmioty (niezależnie jak dobry jest z innych). I piszę to jako osoba, która jak najbardziej mogłaby korzystać z tego programu, gdyż zarówno w szkole podstawowej jak i średniej odnosiłem sukcesy w olimpiadach z przedmiotów ścisłych (matematyka, fizyka, informatyka - ostatnie było tylko w liceum; na branie udziału w olimpiadzie chemicznej już się nie dałem namówić). I nie uważam że miałoby to usprawiedliwiać zupełną ignorancję na biologii, geografii, historii czy też języku polskim (choć pewnie informację w stylu ile Polska wydobywa rocznie węgla były przesadnie szczegółowe i moim zdaniem niepotrzebne).
Studen PAM / 83.21.53.* / 2008-01-02 05:51
Co za bzdury :o dobrze, ze Ci ktorzy chca system szkolnictwa reformowac, nie maja podobnych pogladow... Mielibysmy tu masakre, polowa spoleczenstwa debili (jak USA z nowoczesnym systemem)
dareg / 89.79.2.* / 2007-10-03 20:28
całkiem nieźle jak na państwo totalitarne

Najnowsze wpisy