as440
/ 195.191.163.* / 2015-04-27 13:21
Cd, do miska. Ja nie poszedłem do sądu. Dam radę i może bym dał ale oni przyszli do mnie. Przez trzy miesiące z pięciu pracujących u mnie ludzi, dwóch obsługiwało kontrolerów: tabelki, zestawienia, przesłuchania, szukanie dokumentów, pisanie wyjaśnień, kawy, herbaty i wody nie wypominam nie chcieli ale wypadało, ja inaczej nie umiem. Ja sparaliżowany w wyjazdach zagranicę, a to podstawa w tym interesie. Skończyli: do zapłacenia 30 000 zł. Oczywista bzdura. Kolejne dwa miesiące walka, odwołania, szukanie dokumentów, a firma praktycznie stoi. No cóż tego nie wytrzymałem. Oczywiście wygrałem, bo interesy prowadziłem uczciwie i moje odwołania uwzględniła już I instancja. Firma padła, pięciu ludzi na bruk, ja z długami w ZUS-ie i oczywiście kłębek nerwów. Ludzi z podobnymi życiorysami są tysiące. A skądinąd sympatyczny człowiek, bo p. Kapicę poznałem kilka lat później osobiście w Szczecinie, opowiada, że lepiej może będzie za 3 - 4 lata. Kobieto, ty naprawdę nie wiesz o czym piszesz.