Jeśli Pan Bernanke obniży stopy procentowe to: przy wysokim wskaźniku produkcji wzrosną ceny surowców, które jeszcze bardziej wzrosną po obniżeniu stóp procentowych, bo inflacja rosnie razem ze wzrostem cen surowców (podrażają one koszty produkcji co powoduje wzrost cen). Obniżając stopy procentowe przedsiębiorstwa będą mogły kupić surowce po obecnej cenie i będzie jeszcze większy deficyt w handlu zagranicznym. Zatem ten ruch nic nie da i moim zdaniem oczekiwanie takie jest irracjonalne. Z drugiej strony jak maleje sprzedaż detaliczna to maleje i produkcja bo nie ma zapotrzebowania na wyroby. Jest jeszcze jedna ciemna strona tego wskaźnika: sytuacja w firmach amerykańskich jest zła, ludzie liczą się z masowymi zwolnieniami, bo wskaźnik nastrojów konsumentów jest zły (czytaj przeciętnego amerykanina). Zatem, żeby ten nastrój czuć trzeba by tam być. Moim zdaniem jest to cisza przed burzą. Ponadto Chicago PMI jest bardzo niski - 52 punkty. Ludzie uważają, że nic on nie mierzy, bo za szybko spadł, ja tak nie sądzę - skoro PKB spadł w ciągu trzech miesięcy o połowę, zmalała o 12 tys. liczba nowych miejsc pracy, rynek nowych domów ma zapaść, a Greenspan mówi o jednej trzeciej na bessę. To co ten wskaźnik w takiej sytuacji ma pokazywać? Hossę? Zatem nawet 40% korekty nic w tej sytuacji nie da. Bo istotą słabej gospodarki amerykańskiej są wysokie ceny surowców mierzone wskaźnikiem CRB, który jest najwyższy od ponad 20 lat. Zatem. po to aby on istotnie spadł spadek musi być nawet 60%-70% w ciągu długiego czasu. Ale wtedy musi być krach finansowy w Chinach bo to właśnie ich dynamiczny rozwój powoduje windowanie cen surowców. Zatem załamanie musi być znacznie głębsze, nawet 99%, aby na długi czas osłabić ich tempo rozwoju gospodarczego i dłuższa bessa. Może nie w tym roku, ale już w następnym. Tak bym przynajmniej myślał będąc na miesjcu prezydenta usa. Możliwe, że usa porozumieją się z Chinami w sprawie ich tempa rozwoju, ale to i tak nic nie da, nawet, gdy będą się rozwijać 5% rocznie, a gdzie Rosja, Ameryka Południowa, Afryka. Zatem prawdopodobnie nie ma innego wyjścia jak okresowe głębokie załamania na rynkach. I jeszcze jedno: wielu komentatorów giełdowych uważa, że korekta rozpocznie się dopiero, gdy skończy się okres publikacji wyników kwartalnych spółek giełdowych. Tylko, że to są wyniki za IV kwartał 2006 roku, gdu PKB było 2,2%. Jak wiemy saacunki są teraz dwa razy niższe. Czyli co, 50% korekty? To wiedzą tylko analitycy, którzy potrafią oszacować wkałd każdego sektora i spółki do PKB i w ten sposób, od tyłu wyliczyć szacunkowo przybliżone wyniki za I kwartał 2007 roku. Będą one publikowane dopiero od połowy sierpnia do połowy września. Pytanie jest więc nastepujące: czekamy do sierpnia, czy ratuj się kto może między majem a lipcem? Zatem Panie Pawle moim zdaniem jest jeszcze za wcześnie na odtrąbianie braku korekty. Nie podejrzewam Pana o manipulację dla zysku.