Czyli może być taka sytuacja. Amerykanie widząc nadchodzący kryzys lokują swoje oszczędności w domach używanych, bo są o wiele tańsze niż nowe, a przyrost wartości jest podobny jak nowych, czyli kredyty konsumpcyjne przez jakiś czas będą jeszcze napędzać koniunkturę w usa. Inflacja je trochę nadszarpnie (za parę miesięcy trzeba będzie płacić wyższe raty), więc nastąpi odwrót od tanich kredytów i spadnie konsumpcja wewnętrzna, czyli popyt a w ślad zanim podaż wewnętrzna również spadnie co spowoduje kryzys nadprodukcji i zwolnienia. Zatem fabryki obniżą moce, będzie mniejszy zysk, ceny akcji spadną. Zatem spadnie ładnie PKB indeksy siądą, a biedne małe rybki będą zacierać rączki, ze zdechłych rekinów giełdowych. Taki scenariusz jest uprawdopododniony również ucieczką od wydawania pieniędzy na dobra trwałe, trzeba poczekać z zakupem nowego telewizora czy kosiarki jeszcze ze dwa lata. Cóż, nie będzie się czym chwalić przed sąsiadem, ale za to będzie więcej pieniędzy na czarną godzinę. W Polsce najwyżej spadek do granicy 3330-3360 na WIG20 a później wystrzał na 3700-3800 i tak to będzie mniej więcej wyglądać. A korekta będzie dopiero w czerwcu lub lipcu jak się uzbierają i skumulują niekorzystne dane makroekonomiczne z usa i Europy. Wtedy może być nawet spadek o 30% na indeksie, choć różnie się mówi. W Polsce w obecnej sytuacji może 15-20% być górnym maksimum spadku, bo polska gospodarka jest w znakomitym stanie co złagodzi spadek indeksu, zwłasza, gdyż mają być rekordowe wypłaty dywidend. Więc nikt nie odda akcji za darmo. Ciekawe będzie obserwować jak bardzo zła sytuacja ekonomiczna usa może ściągnąć polskie indeksy w dół. Po takiej korekcie porówna się procentowe spadki. Raczej teraz korekty nie będzie, choć niektórzy się jej spodziewają, bo w kwietniu i maju wypłaca się dywidendy, więc skoro w wielu przypadkach ma to być nawet parę procent wartości akcji to nikt ich nie sprzeda przy indeksie WIG20 na poziomie np. 2800 lub nawet 3100.