ewa498
/ 89.72.180.* / 2016-01-14 22:45
Ja z męzem zaciągnełam kredyt w wyskosci 28 tys franków na zakup mieszkania 48 m2 w starym budownictwie (lata 70)w roku 2004.ogolny dochód nasz to było 5 tys miesięcznie( zarobki wzięte z całego roku, premie itp).wzieliśmy kredyt we franku szwajcarskim bo na kredyt w złotówkach nie mieliśmy zdolności kredytowej .Mieszkanie kosztowało 169000 zł,wkładu własnego mieliśmy 70 tys zł.Mąż zmarł póltora roku póżniej.Przy podpisywaniu mąż wykupił polisę na zycie,jak się okazało tylko na papierze,po przedstawieniu aktu zgonu w banku NORDEA i tej polisy dostałam 500zł(pięcset złotych) zadośuczynienia....spłacam kredyt już 11 lat a mam przed sobą jeszcze19 ...Wyszłam za mąż ponownie,moja stopa życiowa nie podniosła się zbytnio, na rękę dostaję 1700zł, mąż ma 2000.Mamy dziecko które w tym roku pójdzie do szkoły.Co kilka lat podwyższam zlecenie stałe: było 550, 600, 700, teraz jest 850,Mieszkanie kupiliśmy BO GDZIEŚ MUSIELIŚMY MIESZKAC..Ludzie się oburzają ze frankowicze to, frankowicze tamto,gdyby nie kredyt to gdzie bym miała mieszkac , w noclegowni ?czy wynajmowac i pompowac w czyjś portfel..Panstwo tak propagowało wyż demograficzny, młode małżeństwa , ochronę rodziny itd,a jak to mogłoby wygladac? Dzieci napłodzic i co póżniej , a ni domu , ani dachu nad głową a dzieci do domu dziecka. Ja się nie migam od płacenia, płaciłam już tyle lat, tylko szlag mnie trafia że mimo ze minęło tyle lat ja w dalszym ciągu mam do spłacenia tyle samo co na poczatku a teraz nawet więcej.Z poważaniem Ewa Makowska