tenPD
/ 78.9.15.* / 2013-05-21 10:20
Ustawa „śmieciowa” w tej formie to zwykłe złodziejstwo. Pewnie nie takie były intencje ustawodawców, ale wyszło jak zwykle i to po części nie tylko z winy rządu, ale także i gmin, a więc ludzi, których sami lokalnie wybieramy do rządzenia nami, a więc po części to pewnie też nasza wina, ale o tym później...
Trzeba zacząć od tego, że każde naliczenie obywatelowi opłat za śmieci, które nie uwzględnia ilości wyprodukowanych przez niego śmieci jest złodziejstwem i oszustwem.
ABSURD NR I –opłata za śmieci uzależniona od zużycia wody
Na przykład naliczanie opłat za śmieci ze względu na ilość wody, którą zużywają mieszkańcy podczas użytkowania nieruchomości jest absurdem w najczystszej postaci. Jak ktoś się kąpie w 250 litrowej wannie jacuzzi bo tak lubi, to go relaksuje i płaci za ten luksus ze swoich pieniędzy odpowiednio większe rachunki za wodę i ścieki, to automatycznie oznacza, że produkuje kilka razy więcej śmieci niż fan kilkuminutowego prysznica, który np. też wolałby wannę, ale mu nie wchodzi do jego mini łazienki. Wychodzi z tego, że w rzeczywistości im rzadziej się kąpiesz, pierzesz, myjesz itp. tym mniej płacisz za śmieci.
Ekonomia takich działań sprawia, że warto być śmierdzielem i brudasem bo to się opłaca. Kąpiesz się raz w tygodniu - płacisz mniej za śmieci. Piękna edukacja. Nie ma co. Cud, miód, malina. Ale to ma sens i to głęboki, bo w łatwy sposób będzie można rozpoznać kto jest tzw. „ekologiem”. Serio. Wchodzisz do autobusu czy tramwaju i rozpoznajesz „ekologa”, który dba o środowisko po odorze i brudzie jaki się za nim ciągnie. Im bardziej śmierdzi i jest brudny tym mniej produkuje śmieci. Przecież to oczywiste.
Prywatnie znam wielu takich obywateli z widzenia i faktycznie są to „ekolodzy” czystej wody. Najczęściej można ich spotkać na dworcach kolejowych i autobusowych. Z reguły tam też sypiają i co zauważyłem regularnie zajmują się segregacją śmieci grzebiąc w śmietnikach. Dodatkowo sami oddają posegregowane odpady do punktu skupu, a z kolei sami nie produkują zbyt wielu śmieci i jeszcze wspierają rodzimy lokalny biznes spirytusowy. Kurcze nie dość, że ekolodzy, to jeszcze świadomi konsumenci-patrioci. Więc chyba coś w tym jest i może zamiarem rządu było, żeby w Polsce pojawiło się więcej właśnie takich obywateli. To by tłumaczyło dodatkowe zachęty rządowe do bycia „ekologiem” np. podnoszenie podatków. Także jak widać jest to o wiele szersza akcja niż pozornie nam się wydaje.
Przecież od dawna wiadomo, że te wszystkie wypachnione, czyściutkie „buce i wykształciuchy” pod krawatem produkują więcej śmieci, niech więc płacą więcej. Pewnie do tej pory „buce i wykształciuchy” w ogóle nie płaciły za śmieci, tylko nocami ładowały swoje śmieci do prywatnych samochodów i wywoziły je do lasu. Stąd te wszystkie długie kąpiele - po takiej brudnej robocie. Oczywiste i logiczne. Z kolei ci co się kąpią raz w tygodniu to na 100% płacili za swoje śmieci. Produkowali mało śmieci, bo zużywali mało wody, a musieli za nie dużo płacić i rząd musiał coś z tym zrobić, bo to niesprawiedliwe było. No i zrobił.
Prywatnie martwię się o dalszy stan naszej gospodarki. Co się stanie z konsumpcją i popytem wewnętrznym jak ludzie przestaną zużywać mydło, szampon, proszek do prania, płyn do mycia naczyń? Przecież branża chemiczna może zaliczyć krach. To samo czeka spółki wodociągowe i kanalizacyjne. Nie chciałbym być w skórze Rostowskiego. No, ale może za to ruszy do przodu branża dezodorantowo-perfumiarska, bo jakoś sobie trzeba będzie radzić z tym całym smrodem i brudem. Czas przetasować portfele inwestycyjne Panie i Panowie, będzie można nieźle zarobić.
CDN