jacek960
/ 178.189.249.* / 2015-06-07 20:39
No to pdaj zrodła i co w nich jest.
Banki ostrzegały
Grupa kredytobiorców - ci, którzy mogli wziąć kredyt złotowy, ale decydowali się na franka tylko i wyłącznie ze względu na niższą ratę. To była już czysta spekulacja. Wbrew temu, co teraz twierdzą niektóre z tych osób, miały one pełną świadomość, czym jest ryzyko kursowe. Pewnie dziś mało kto o tym pamięta, ale na początku 2006 r. Związek Banków Polskich - głównie pod naciskiem PKO BP, Banku Pekao SA, ING Banku Śląskiego i BZ WBK - zwrócił się do generalnego inspektora nadzoru bankowego z prośbą o wprowadzenie zakazu udzielania kredytów walutowych właśnie ze względu na potrzebę ochrony kredytobiorców przed ryzykiem kursowym.
- Zadłużać trzeba się w tej walucie, w której się zarabia - mówili zgodnie ówczesny prezes Banku Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki i szefujący ING Bankowi Śląskiemu Brunon Bartkiewicz. - Nie będę dla paru złotych dodatkowego zysku ryzykował reputacji. Nie chcę też patrzeć, jak moi klienci bankrutują, bo zmienił się kurs waluty - grzmiał Bielecki.
Inicjatywę wielkich banków oprotestowały jednak mniejsze, które zarabiały głównie na kredytach walutowych (miały one wyższą marżę). Ostrzegały, że taki zakaz zamknąłby drogę do kredytu hipotecznego nawet co czwartemu chętnemu.
Ostatecznie nadzór bankowy zalecił bankom podniesienie poprzeczki dochodowej dla starających się o kredyt w obcej walucie. W efekcie tego typu kredyty stały się trudniej dostępne dla niezamożnych kredytobiorców.
Żyjąc w Polsce, nie sposób było przeoczyć w mediach informacji na ten temat. Zwłaszcza że w spór zaangażowali się rządzący w tym czasie Polską politycy PiS. - Nie rozumiem polityki utrudniania dostępu do kredytów i nie zgadzam się z nią - mówił premier Kazimierz Marcinkiewicz. PiS alarmował, że "na tych zmianach skorzystają duże banki, a nie obywatele".