lukup
/ 88.220.66.* / 2008-11-13 19:43
Ja rozpocząłem swoją "przygodę" w 2001r. jeszcze z poprzednikiem prawnym sygmy, finplusem.
Kupiłem mianowicie szafę na raty za niecałe 3 tys. PLN podpisując "Umowę o korzystanie z karty kredytowej" - galia. Po 7 m-cach zobowiązanie spłaciłem, po niecałym roku dostałem wezwanie do zapłaty 30 PLN za korzystanie z karty. Szkopuł w tym, że nigdy tej karty nie dostałem. Zadzwoniłem do tych naciągaczy. Oni mi, że jakiś tam (wiem jaki) punkcie "Ogólnych warunków umowy o korzystanie..." stoi , że muszę zapłacić. Ja im, że nie korzystałem bo nie dostałem więc płacił nie będę i że w punkcie 1 umowy stoi, że muszą wydać i dostarczyć. Nastąpiła wymiana korespondencji. Wskazałem punkty z których się nie wywiązali, nie znajdując w umowie słowa o wypowiedzeniu umowy z jakichś tam przyczyn domniemałem, że mają zastosowanie przepisy KC (art.493 §1) i wypowiedziałem umowę. Oni w odpowiedzi też wypowiedzieli bo wg nich nie zapłaciłem a w "Ogólnych warunkach..." stoi, że powinienem. Ogólnie w swych pismach dali wyraz swojej tępoty i braku zrozumienia wszelakiej argumentacji. Poszedłem do prawnika pokazałem kwity. Powiedział żebym olał ich bo nie mają racji, co uczyniłem. Ta jazda trwała cały 2002 i część 2003 r.
Nagle w 2007 dostaję świstek, że jakaś intrum justicośtam kupiła od sygmy mój dług, niecałe 80 PLN. Po rozmowie tel. stwierdziłem, że ci są niereformowalni i szkoda czasu. Poszedłem do rzecznika konsumentów, pokazałem kwity. Człek poczytał i stwierdził, żeby poczekać na ruch intum justicośtam. I właśnie ruszyli zad. Dostałem świstek, że mogą mi na raty nawet rozłożyć dług. Łaskawcy.
Może jutro dwiedzę znowu rzecznika żeby definitywnie zakończyć kontakty z tymi instytucjami.
Szczerze odradzam wszelkie kontakty z sygmą. Nie dotykajcie nawet ulotek.