Od momentu objęcia władzy rząd PO-PSL prowadzi nieodpowiedzialną politykę fiskalną. Za czasów tego rządu udział wydatków sektora finansów publicznych w PKB przekroczył 47 proc., najwyższy poziom w historii Polski. To za czasów tego rządu w latach 2008 – 2009 zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 40 tys. etatów - pisze w "DGP" prof. Krzysztof Rybiński.
W latach 2005 – 2009 zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło łącznie o 90 tys. etatów. Jeżeli przyjmiemy, że przeciętny roczny koszt netto zatrudnienia urzędnika wynosi 50 tys. złotych, co prawdopodobnie jest zaniżonym szacunkiem, to w 2010 roku koszt tego zwiększonego zatrudnienia wyniósł 4,5 miliarda złotych, a w 2011 roku będzie jeszcze większy, zbliżony do 5 miliardów złotych. To jest kwota zbliżona do szacunków dodatkowych dochodów sektora finansów publicznych, które ma przynieść podwyżka stawki
VAT o 1 punkt procentowy.
A przecież można inaczej. Zamiast od matołów, można zrzynać od prymusów. Ale żeby tak było krajem muszą zarządzać mądrzy ludzie i do tego nieprzeciętni fachowcy. Do takich z pewnością nie należy historyk z wykształcenia – premier rządu polskiego oraz jego pożal się Boże najbliżsi współpracownicy (Boni, Schetyna; o "Vincencie bez ziemi" nie wspomnę).
Polska odnotowała w 2009 roku 1,7 procentowy wzrost PKB. Byliśmy „zieloną wyspą”...Czy aby na pewno? A dlaczego Tusk na spektaklach, które po trochu przypominały show w amerykańskim stylu nie pokazał na tle Europy inne "osiągnięcie" tego dziwacznego peerelowskiego klonu, jakim jest Polska a mianowicie, deficyt budżetowy minionego roku? Kto z szanownych internautów oglądający papkę medialną w tvn i polsacie wie ile wyniósł deficyt budżetowy Polski w 2009 roku?... Potrzebny jest sufler? To przypomnę; 7,1 proc. PKB!!!...Dlaczego rzekomo wolne i niezależne media nie pokazują tej drugiej mapy Europy’ gdzie Polska mieni się nie zielonym, lecz intensywnie czerwonym kolorem. I pomyśleć , że ten CUDOK chciał nas wepchnąć do eurokołchozu. Ażeby to się stało deficyt budżetowy nie może przekroczyć wymagania protokołu z Maastricht (3 proc. PKB).
A przecież można było inaczej...Indie w 2009 roku odnotowały wzrost PKB na poziomie 8 proc, przy stawce
VAT wynoszącej...12,5 proc....Inne kraje Dalekiego Wschodu (Tajlandia, Wietnam) rozwijały się w podobnym tempie, wcale nie gnębiąc swoich obywateli wysokimi stawkami podatku
VAT ( odpowiednio: 7 i 10 proc.)
A może odrobinę faktów o Singapur - państwie o powierzchni mniej więcej półtorej Warszawy z 4,6 milionami mieszkańców, nie posiadający żadnych złóż węgla, miedzi, soli, gazu, drewna na eksport, regionów turystycznych oraz terenów rolnych. Kraj ten jest liderem w świecie w kontekście najniższych podatków (dochodowego i GST – odpowiednik VAT). Podatek dochodowy wynosi od 3,5 do 20 proc., a
VAT – 7 proc.
W Polsce wzrost PKB w II kwartale 2010 r. liczony rok do roku wyniósł jakieś 3 proc. z kawałkiem. A jaki wzrost odnotował Singapur?...26 proc!!! A więc panie Tusk, nie tędy droga. Jak zrzynać, to od prymusów, a nie od matołów.