kris19721972
/ 178.235.29.* / 2015-11-24 20:20
Miało być tak: wszyscy jesteśmy równi wobec prawa i wobec ZUS-u, nie ma przywilejów ani świętych krów. Wyszło zupełnie inaczej. Na przywileje emerytalne z pieniędzy podatników idą miliardy złotych rocznie i od lat nic się w tej kwestii nie zmieni
Rok 1999 - wchodzi w życie reforma emerytalna, jedna z czterech „wielkich reform” rządu Jerzego Buzka. Jej fundamentem jest prosta, racjonalna zasada: jaką sumę składek uzbierasz, taką będziesz miał emeryturę. Byłby to świetny system, pod warunkiem, że objąłby wszystkich.
- W 1999 roku udało się objąć powszechnym systemem także służby mundurowe i górników. Z korzyścią dla nich, ale długookresową – mówi prof. Marek Góra z SGH, współtwórca reformy emerytalnej. – Niestety, politycy cofnęli te nowoczesne rozwiązania. Podejmowane później próby ograniczenia przywilejów są mikre w porównaniu do tego, co było już osiągnięte w roku 1999. Wystarczyło nie psuć! – konkluduje prof. Góra.
Trudno się jednak dziwić, iż świeżo włączony do systemu policjant czy górnik nie myślał o korzyściach długookresowych, tylko o tym, że jego starsi koledzy mają lepiej…
Pierwszy wyłom
Na starcie reformy funkcjonariusze mundurówki, przyjęci do służby po 1 stycznia 1999 r., płacili składki do ZUS i OFE jak wszyscy inni. Zadbał o nich, niczym dobry wujek, premier Miller: w lipcu 2003 r. jego rząd zgłosił projekt ustawy o wyłączeniu emerytur mundurowych z powszechnego systemu. Posłowie szybko to klepnęli, bo żołnierz, wiadomo, broni ojczyzny, a policjant własną piersią osłania nas przed przestępcami. Od tej pory mundurowi mieli odrębny system, z prawem do emerytury po 15 latach pracy, o czym reszta Polaków mogła tylko marzyć.
Koalicja PO-PSL trochę ograniczyła te przywileje, przyznając mundurówce prawo do emerytury po 25 latach pracy. Dotyczy to jednak tylko nowych roczników; starzy funkcjonariusze nic nie tracą. Według „Gazety Wyborczej” („Co zostało z reformy emerytalnej”, 08. 04. 2013 r.), w ciągu 20 lat podatnicy dołożyli do świadczeń dla mundurówki blisko 200 mld zł. Rocznie na emerytury, renty i zasiłki funkcjonariuszy podległych MSW wydajemy 8, 3 mld zł. Na analogiczne świadczenia dla żołnierzy – 8, 7 mld zł, jedną czwartą budżetu MON!
Polska węglem stoi
Rok 2005, mniejszościowy rząd Belki szykuje się do odejścia, Polskę czekają wybory prezydenckie i parlamentarne. Pod Sejmem protestują górnicze związki zawodowe, wznosząc tradycyjne hasła: „Precz z komuną! Zło-dzie-je!”. Tłum jest agresywny, odpala petardy, wybija szyby w oknach budynków sejmowych.
Pod tym naciskiem „pękają” politycy: kandydujący na prezydenta marszałek Sejmu Cimoszewicz, SLD i opozycja, prezydent Kwaśniewski. Zgodnie przyjmują ustawę, dzięki której górnicy mogą przechodzić na emeryturę po 25 latach pracy. Rok pracy pod ziemią liczony jest jak 1, 5 roku pracy zawodowej; rok pracy na przodku – jak 1, 8 roku itd.
Nie budzi to większych kontrowersji, praca pod ziemią jest naprawdę mordercza. Bulwersuje co innego: dzięki specustawie składki płacone przez górników pokrywają zaledwie jedną czwartą ich rent i emerytur. Trzy czwarte finansują podatnicy!
Przez 20 lat budżet państwa dopłacił do przywilejów górników 250 mld zł. Im dalej w las, tym więcej drzew – kopalnie nagminnie nie płacą składek na ZUS, dopłaty do górniczych emerytur rosną. Sięgają 6, 5 mld zł rocznie. Średnia emerytura górnicza zbliża się do 4 tys. zł, całkiem nieźle jak na kraj, w którym statystyczny emeryt musi zadowolić się kwotą 2100 zł.
Chłop potęgą jest i basta
Rolnicy do powszechnego systemu nigdy nie weszli. Ubezpieczeni w KRUS-ie, płacą składki kilkakrotnie niższe niż „zusowcy”: obecnie 88 zł miesięcznie, jedynie dla właścicieli gospodarstw powyżej 50 ha od 106 do 423 zł (co zresztą zachęca do przekrętów – wielu „rolników z Marszałkowskiej” kupiło kawałek ziemi tylko po to, żeby umknąć ZUS-owi). W roku 2015 budżet dopłaci do KRUS-u 17, 5 mld zł.
Od lat media i eksperci pytają, dlaczego kasjerka z supermarketu, odkładając na przyszłą emeryturę, jest obciążona finansowo bardziej niż bogaty farmer – bo i takich nie brak na polskiej wsi, mocno rozwarstwionej majątkowo. Warto dodać, że rolnicy zamiast powszechnego podatku dochodowego płacą jedynie symboliczny podatek rolny, otrzymują unijne dopłaty bezpośrednie, renty strukturalne itd.
Ten oczywisty absurd obiecał zmienić premier Tusk, zapowiadając uzależnienie wysokości składek od dochodów rolnika. Poważniejsze zmiany zablokowało koalicyjne PSL i sprzeciwia im się konsekwentnie do dziś. Jedyne, co udało się zrobić, to wprowadzenie niewielkich podwyżek dla właścicieli większych gospodarstw. O włączeniu rolników do ZUS-u żadna partia nie ośmieli się nawet wspomnieć – na wsi mieszka 40 proc. wyborców!
Ciało pedagogiczne
Uważana przez wielu za relikt PRL, Karta Nauczyciela gwarantuje rozmaite przywileje, także e