Forum Polityka, aktualnościKraj

Warszawa: 96 osób ustawionych na kształt Tu-154

Warszawa: 96 osób ustawionych na kształt Tu-154

Wyświetlaj:
Nieprawdaż? / 83.29.106.* / 2010-07-11 00:25
Niech IPN zdelegalizuje PIS.... Każda rewolucja wykańcza tych co ją prowadzili.....
i nie będzie / 195.168.109.* / 2010-07-11 11:00
głupstwa opowiadasz, gdyby tak było ulice naszych miast zaściełały truchła 100 tys, esbeków i 100 tys. TW, nie wspominając już o 100 tys. armii etattowych działaczy PZPR. A skoro tak nie jest towarzyszu, to znaczy, że hulaj dusza piekła nie ma.
jliber / 2010-07-11 00:17 / Tysiącznik na forum
Lech Kaczyński, wcześniej publicznie oskażający pilota o tchórzostwo za odmowę wykonania lotu w niebezpiecznych warunkach, zaprasza w końcu na pokład jednego samolotu całe dowództwo armii razem z całą plejadą ważnych osób w państwie, w dodatku samolotu lecącego na prymitywny wojskowy pas startowy wrogiego kraju w masakrycznych warunkach pogodowych. Jeżeli nie byłoby katastrofy, po powrocie w normalnym kraju powinien wreszcie na niego czekać impeachment oraz dożywocie za zdradę narodu. Jednak Polska to nie jest normalny kraj. Gdyby nie było katastrofy, pewnie nikt by nawet nie zwrócił na to uwagi. A jak stała się tragedia, to jeszcze w ramach absurdu Lecha nagrodzili Wawelem. Okazało się także że jedynym normalnym człowiekiem w kraju jest Palikot który jedyny ma odwagę mówić prawdę, rzeczy zrozumiałe jako oczywistość w każdym kraju innym niż Polska.
wczoraj / 2010-07-10 23:46 / Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
kto chce opieki państwa nad zmarłymi w katastrofie?
jliber / 2010-07-11 00:19 / Tysiącznik na forum
Nie wiedziałeś że pomoc państwa na koszt podatnika jest wprost proporcjonalna do medialności tragedii?
o to jest pytanie / 195.168.109.* / 2010-07-10 21:54
Czy Palikot się onanizuje? – Rafał A. Ziemkiewicz

Oto zagadka, nad którą głowię się od dawna. Jak to jest, że głupia, chamska propaganda ma moc uwodzenia umysłów wybitnych? Że umysłowe prostactwo przyciąga wyrafinowanych intelektualistów, a brutalne chamstwo imponuje wysublimowanym estetom? Jeśli spotkam w najbliższym czasie Eustachego Rylskiego, nie omieszkam zadać mu tego pytania, choć wątpię, żeby znakomity pisarz był w stanie wyjaśnić, co mu zaimponowało w Palikocie.

Być może ja mu to zdołam wyjaśnić − jako się rzekło, zastanawiam się nad podobnymi przypadkami od dawna i do pewnych wniosków doszedłem. Ale podzielę się nimi za chwilę.

Najpierw spróbuję wyjaśnić, dlaczego Rylski i wielu innych Polaków tak chętnie przyjmuje za pewnik nie podpartą żadnymi faktami tezę, że za katastrofę rządowego samolotu winę ponosi śp. Lech Kaczyński. Wiara w to w niektórych kręgach (nie wiem, na ile głęboko jest w niej zaawansowany sam pisarz) jest już tak mocna, że uniemożliwia wszelką racjonalną dyskusję. Kaczyński winien jest po prostu przez sam fakt, że do Katynia leciał, bo „po co właściwie się tam pchał”. Można (i mimo wszystko trzeba) podnosić oczywistości: że to on właśnie, zgodnie z konstytucją i ugruntowanym obyczajem, był gospodarzem tej uroczystości, że przygotowania do niej trwały na długo zanim Putin zaprosił tam nieoczekiwanie także polskiego premiera, a więc jeśli ktoś się „wepchnął”, to właśnie Tusk, usiłując po raz kolejny wcisnąć się przed prezydenta w światło kamer i przypisać sobie zasługi w „historycznym pojednaniu” z Rosją. Wszystko to odbije się od niewzruszonej wiary żelaznego fan-klubu Tuska niczym od betonowej ściany.

To wstrętne, ale doskonale zrozumiałe. Tylko przyjęcie takiej postawy chroni ich przed utratą poczucia bezpieczeństwa i szacunku dla siebie, a każdy psycholog przyzna, że ludzki umysł, świadomie czy podświadomie, kombinuje zawsze tak, aby przede wszystkim zachować te dwa filary dobrego samopoczucia.

Można (i mimo wszystko trzeba) podnosić oczywistości. Piloci, jeśli byli pod presją, to przede wszystkim tego, że de facto nie mieli wariantu awaryjnego. Z kuriozalnej odpowiedzi ministra Klicha na pytanie o alternatywne lądowiska wynikało jednoznacznie, że to im samym pozostawiono wypełnienie w papierach rubryki „lotnisko zapasowe”, a więc, że de facto żadne lotnisko zapasowe nie było przygotowane. I pilot wiedział, że w istocie w Mińsku − na przykład − wylądować nie może, bo tam nikt nic nie wie, samolot zostanie otoczony przez pograniczników i wybuchnie skandal dyplomatyczny. A w innym porcie rosyjskim − też nie, bo zgodnie z procedurami nie można by nawet wysiąść z samolotu, dopóki nie przyjedzie tam BOR, a będzie jechał z bardzo daleko.

Piloci, jeśli byli pod presją, to między innymi tego, że narzucono im limit zużycia paliwa i rozliczano z niego. Pisaliśmy o tym, rzecz jest stwierdzona i oczywista; ale wszystko to odbija się jak betonowej ściany. Podobnie jak wiedza o totalnej degrengoladzie naszych sił zbrojnych w ogóle, a transportowego spec-pułku w szczególności, o nie zgrywaniu załóg, zaniechaniu ćwiczeń na symulatorach etc. Za wszystko to odpowiedzialność ponosi nie Kancelaria Prezydenta, ale rząd.

Już samo to sprawia, że najlepiej jest zwalać winę na pilota i na tym zamknąć wszelkie dochodzenie. Lobby zainteresowanych takim zamieceniem sprawy jest bardzo potężne.

Takie jest w mniejszym czy większym stopniu przy każdej katastrofie: zawsze najlepiej jest dla wszystkich żywych, żeby cała winę zwalić na umarłych i mieć spokój.

Ale w tym wypadku dochodzi dodatkowy czynnik. Jeszcze potężniejszy.

Rzecz w tym, że kwestia, czy pilot był pod presją czy nie, nie ma w ogóle znaczenia. Wiemy już, że pilot nie próbował lądować za wszelką cenę. W ogóle nie próbował lądować. Katastrofa nastąpiła gdy schodził tylko, zgodnie z poleceniami wieży kontrolnej, aby rozpoznać warunki ewentualnego lądowania. Albo był źle naprowadzany, albo miał złe dane o wysokości, albo z jakiejś innej jeszcze przyczyny zakładał przy tym błędnie, że jest znacznie wyżej, niż był w rzeczywistości. Tyle wiemy z ujawnionych fragmentów stenogramów.

Ta wiedza powiada, że ewentualna postawa obecnych na pokładzie prezydenta, generała Błasika czy szefa protokołu nie mogła mieć dla katastrofy znaczenia.

Czy można to, co tu w skrócie wyłożyłem, obalić jakimkolwiek racjonalnym argumentem? W świetle faktów nie można. Ale można nie przyjmować do wiadomości. I tak właśnie − jeśli wierzyć badaniom, pod które wyszył swój występ Palikot − czyni blisko połowa Polaków. Dlaczego?

Wiem i powiem. Ze strachu, że prawda może się okazać nie do przyjęcia. Że okaże się coś, z czym się nie będą mogli pogodzić, bo naruszy to ich wspomniane już wyżej psychologiczne pryncypia, poczucie bezpieczeństwa i szacunku dla siebie.

Bo wyobraźmy sobie, że fakty zaczęłyby nieuchronnie wskazywać na błąd rosyjskiej kontroli lot
sfera2 / 2010-07-11 12:05 / Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Rozumiem że ten monolog napisał A. Ziemkiewicz, Którego pytanie o onanizowanie stawia w gronie niezrównoważonych emocjonalnie nastolatków ponieważ to jest jeden z podstawowych sposobów rozładowania burzy hormonów. Nie przeczę również że ta dolegliwość może dotyczyć również niezrównoważonych emocjonalnie lowelasów, tym bardziej mnie dziwią myśli p. Ziemkiewicza.
Ale to nie jedyne, co mnie w nim zaskakuje, również motywowanie innych ludzi. Wiemy z doświadczenia że sądzimy innych według siebie, ludzie otwarci widzą wszędzie dobro i tych najłatwiej zbałamucić. Podejrzliwi to ludzie, którzy sami na każdym kroku starają coś ugrać lub przechytrzyć przeciwnika, ponieważ dla nich inni z definicji to wróg którego jeśli nie zniszczymy to on zniszczy nas, psychiatrzy określają takie skrajne przypadki jako schizofrenicy. Są ludzie złośliwi którzy u innych szukają wad ponieważ nie znoszą ich u siebie, z tych najlepsi zostają dziennikarzami lub publicystami. Najgorszy rodzaj to kłamcy, którzy starają się wymigać od odpowiedzialności za swoje czyny, ale również zmieniają fakty lub je tworzą dla swoich korzyści.
To sam spotykam często i próbuję złośliwościami przeciwstawiać się, czy sprowokować do wybuchu. Nie lubię jednak kiedy próbuję się zmieniać fakty już znane przez stronnicze interpretowanie.
Na tym forum często brany jestem za zwolennika PO, ponieważ częściej atakuje Kaczyńskiego i PiS niż PO. Bierze się to z tego że nigdy nie uważałem Lecha Kaczyńskiego za złego człowieka, tylko za spolegliwego bratu. Z bliźniakami często tak bywa że w jednym przeważają cechy spokojnego i niekonfliktowego, a w drugim agresywnego egoisty. Egoista jako egocentryk stara się zdominować wszystkich dookoła w tym również brata.
Z tego powodu bardziej winie Jarosława niż Lecha, prawdopodobnie Lech jako Prezydent nie zdominowany przez brata mógł się okazać bardzo dobrze ocenianym za swoją prezydenturę a nie poprzez katastrofę i tragedię. Negatywny w pływ Jarosława widać po podobnie negatywnej popularności obu polityków przed katastrofą.
Nie będę odnosił się do postu p. Ziemkiewicza ponieważ dalsza eskalacja tematu katastrofy przez interpretowana tych samych faktów w skrajnie różne sposoby, jest niestosowne. Uważam, że jednak lepiej będzie poczekać na wyniki śledztwa, nawet jeśli część nie będzie się z nimi zgadzała.
o to jest pytanie - c,d, / 195.168.109.* / 2010-07-10 21:58
Bo wyobraźmy sobie, że fakty zaczęłyby nieuchronnie wskazywać na błąd rosyjskiej kontroli lotu. Nic więcej, niż tylko błąd − proszę, spróbujmy sobie to wyobrazić.
Obecna, przypomnijmy, władza przestraszyła się zgodzić na postępowanie zgodne z obowiązującą umową między naszymi państwami (od niedawna wiemy, że wstępnie zaproponował uznanie właśnie jej za podstawę prac prezydent Rosji) obawiając się, że − jak ujął premier Tusk − Rosja uzna to za „krok zimnowojenny”. Czy w hipotetycznej sytuacji stwierdzenie współwiny rosyjskich kontrolerów odważyłaby się zażądać od Rosji przeprosin i odszkodowań?
No, załóżmy nawet, że by się zgodziła. Co by na to powiedzieli Rosjanie? Krótka „miłość” po katastrofie już się skończyła. Rosja prawdopodobnie odpowiedziałaby tak, jak na stwierdzenie faktu, że jej żołnierze obrabowali zwłoki śp. Andrzeja Przewoźnika. To znaczy oburzeniem, że to hańba, faszystowska prowokacja i plucie na wielki kraj, gromką odmową i zapewne jeszcze pobiciem przez „nieznanych sprawców” polskich dyplomatów w Moskwie.
No i co wtedy? Tusk by wypowiedział Rosji wojnę? No, może pobiegłby na skargę do Berlina albo Brukseli? No, powiedzmy, pobiegłby. A tam by mu kazano poczekać pod kuchennym wejściem, bo są akurat ważniejsze sprawy.
I jak by się wtedy czuła rzesza fanów, tak gorąco emocjonalnie związana z władzą? Zresztą, jak by się czuła cała Polska?
A ponieważ na nieprawidłowości po stronie rosyjskiej wskazuje coraz więcej, uruchamia się podświadomy, potężny mechanizm psychologicznego wyparcia. Po pierwsze − wina nie może leżeć po stronie Rosji. Po drugie, skoro musi leżeć po stronie Polski, dla wielu winnym musi być prezydent, którego całe życie nienawidzili, a nie rząd PO, w którą zainwestowali tyle wiary i codziennie inwestują jej jeszcze więcej.
A więc − Kaczyński jest winny, bo musi być winny. To najlepsze wyjście dla wszystkich, poza nim, ale on już przecież nie żyje, a jego zwolennicy im szybciej wymrą, tym lepiej. Taka musi być prawda i innej prawdy być nie może. Jeśli fakty są przeciw, tym gorzej dla faktów.
Takie nastroje z całym sobie właściwym cynizmem rozgrywa Palikot. I to jest wstrętne, ale racjonalne i zrozumiałe. Osobiście kłopot mam ze zrozumieniem tylko jednego. Mimo wszystkich odbytych studiów pozostaję, i zresztą szczycę się tym, prostym mazowieckim chłopem i pokrętne mózgowanie intelektualistów pozostaje dla mnie niepojęte. W jaki sposób intelektualista potrafi zaplątać się w emocjonalnym spazmie i wyłączyć przy tym myślenie do tego stopnia, by nie zauważać, iż występ Palikota był celowym wekslowaniem sprawy w zupełnie nie mające do niej nic insynuacje?
Hipotezę o współwinie prezydenta można rozważać tak samo, jak na przykład hipotezę o zamachu − znane fakty nie wskazują, ale teoretycznie i takie wyjaśnienie jest możliwe. I gdyby ktoś szedł w tym kierunku, nie potępiałbym go. Ale Palikot insynuuje, że Lech Kaczyński był od rana pijany. A załóżmy na chwilę, że nawet by był − to i co? Jaki to ma związek z katastrofą? Żadnego przecież. To tylko plucie i nic poza tym.
Pytanie, czy prezydent był trzeźwy, jest równie zasadne, jak pytanie, czy poseł Palikot przed swoją konferencją prasową się onanizował, jak podobno ma we zwyczaju. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć − jestem pewien, że w tej sprawie Eustachy Rylski mnie poprze − czy ważny polityk rządzącej partii, wiceprzewodniczący jej klubu parlamentarnego i jeden z medialnych „frontmenów” nie działa pod wpływem swoich seksualnych frustracji. Milczenie Palikota w tej sprawie jest wymowne. Charakterystyczne jest także, że jego była żona nigdy nie odpowiedziała wprost na pytanie, w jaki sposób Palikot to robi. Czy jest, jak to nazywa fachowo seksuologia, pigmalionistą, zaspakajającym się przy fotografiach i filmach, czy też, jak głoszą plotki (ile w nich prawdy, panie pośle? Dlaczego nie chce pan się do nich ustosunkowywać? Co pan ukrywa?) uprawia autoerotyzm przed swoim odbiciem w lustrze.
Państwo myślicie, że kpię? Jeszcze niedawno sam bym pomyślał, że to kpiny, i na dodatek niesmaczne, niestosowne i żałosne. Ale dziś oto okazuje się, że to najzupełniej poważny dyskurs polityczny. Że po prostu zadałem na głos pytania, które muszą zostać wreszcie zadane. I opinia publiczna powinna mi być wdzięczna, że mam tę odwagę.
Drogi Eustachy, na litość Boską − naprawdę, podoba ci się, że tak będziemy teraz rozmawiać? Naprawdę czujesz wdzięczność dla człowieka, który nas w taki język wciągnął?
Rafał A. Ziemkiewicz
sfera2 / 2010-07-11 12:35 / Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Widzę, że na temat Palikota doszliśmy do podobnych wniosków tylko skrajnie różny sposób. Nadal uważam że Palikot to złośliwiec, który często wyraża swoje złośliwości skrajnie niepolitycznie ale jego osoba nie jest niepożądana w polityce ale wręcz potrzebna ponieważ ktoś powinien również stawiać pytania te bardzo kłopotliwe, czy mówić prawdę bez "owijania w bawełnę".
W pozostałych sprawach pozostanę jednak przy swoim zdaniu, lubię prawić złośliwości ale dorabianie "gęby" do faktów, aby je zinterpretować po swojemu napawa mnie niesmakiem
Człowiek w cieniu / 82.143.158.* / 2010-07-10 23:33
Drogiemu Rylskiemu doskwiera widocznie uwiąd twórczy. Przez kilka dni będzie się mówiło o tym, jak to wybitny pisarz Nominowany poparł odwagę obywatelską posła Palikota - i o to chodzi. Im więcej szamba, tym bardziej świat przedstawiony ciekawszym się wydaje i inspirującym. Panu Eustachu przeszkadza też również 47% Jarosława Kaczyńskiego. Na tego typu frustracje zalecam kieliszek wina owocowego w ziemianek Palikota + ćwiczenia ręczne - przed lustrem lub ekranem. To najlepsze lekarstwo na uwiąd. A Panu, Panie Rafale jeszcze się chce się analizować takie curiosa ? Szkoda czasu i słów. Proponuję podać gdzieś adres Eustacha, odeślę Mu jego "Stankiewicza", "Warunek" i "Człowieka w cieniu" - i innych do tego namawiam
OFF
SumieniePiSokomuchów / 205.202.120.* / 2010-07-10 21:17
Katastrofa smoleńska w rekordowym tempie została przekształcona przez polityków i kapłanów w nowy mit wolnej Polski. Nikt dotychczas jednoznacznie i bez obłudnej poprawności politycznej nie poddał w wątpliwość jakość kamienia węgielnego tego mitu. Odważył się jeden polityk – Janusz Palikot. Spotyka go w tej chwili kara ze strony kolegów i wrogów z własnej partii. Powstała ponadpartyjna grupa Oburzonych, z których część chce pewnie zrobić na tym małą polityczną karierkę, a część wyrównać rachunki z niewygodnym i wyrazistym politykiem. Nawet jeden lewicowy polityk, który dotychczas wyglądał na dosyć rozsądnego, po wypowiedzi Palikota miał cały zepsuty dzień, a gdy dojdzie do władzy pewnie po lewicowemu odda Kościołowi tak mu potrzebne kilkaset hektarów.

Żyliśmy w komunie i nikt nam nie zabronił myśleć zatem i dziś możemy zrobić użytek z mózgu. Stawiamy tylko kilka logicznie nasuwających się pytań. Po pierwsze: skoro wizyta Prezydenta w Katyniu była tak ważna, to dlaczego spóźnił się on na lotnisko warszawskie 25 minut ? A właśnie te 25 minut mogło ocalić życie 96 ludzi. Po drugie: część z otoczenia Prezydenta twierdzi w kuluarach, że przed wylotem Prezydent zorganizował przyjęcie dla przyjaciół. Przyjęcie to przeciągnęło się do wczesnych godzin rannych. Po trzecie: kilka minut przed lądowaniem prezydent rozmawiał z Bratem, z Bratem dla którego to przecież wykonał zadanie i został Prezydentem. Może Brat doradził mu, żeby lądować, mimo mgły i chyba nie najlepszej opinii o technice lotniskowej w mieście leżącym na rubieżach osłabłego imperium. Czy nie należałoby udostępnić cały zapis tej rozmowy opinii publicznej. Już teraz po wyborach, żeby nie twierdzono, że jest to chwyt wyborczy. Są to pytania, które miliony Polaków sobie stawiają, podejrzewamy, że także część tych popierających Brata. Jeżeli na te pytania odpowiedź byłaby twierdząca, to Prezydent rzeczywiście mógł przez swoją lekkomyślność a także sarmacką brawurę być współwinny tej katastrofy.

Śmierć Prezydenta i 95 innych osób to tragedia. Czy jednak tragedia czyni z jej ofiary bohatera narodowego. Zarzuca się Palikotowi, że źle mówi o zmarłych, bo o zmarłych się źle w Polsce nie mówi. Nic złego o Bierucie, Gomułce, o Piłsudskim, Moczarze, Gierku i innych szlachetnych zmarłych.

W rekordowym tempie Brat przekonał dostojnika kościelnego arcybiskupa Dziwisza, aby parę prezydencką pogrzebać na królewskim Wawelu. Arcybiskup Dziwisz, mimo wielkich zasług dla Jana Pawła II nie jest wzorem rozsądku. To on „zabezpieczył” papieża przed wiedzą o grzesznym życiu założyciela Legionów Chrystusa Degollado, który przez lata gwałcił własnego synka oraz miał setki stosunków z dziećmi. Sprawa Degollado jak na razie hamuje w Watykanie proces beatyfikacji naszego papieża.

W czasie kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego rozdawano obrazki prezydenckiej pary. Na smoleńskim micie zbudował powrót do wielkiej polityki - Brat. Nie słyszeliśmy jednak, żeby ktoś z 8 milionów ludzi, którzy głosowali na niego zadał dwa proste pytania: o czym rozmawiali bracia przed katastrofa oraz drugie, które samo się narzuca: dlaczego Brat nie wziął w obronę Bratowej, gdy wielebny ojciec Tadeusz nazwał ją "czarownicą".

Poza tym jak można czarownicę pochować na Wawelu ? Czy mamy dwa Kościoły katolickie w Polsce, w którym jedną i tę samą osobę jeden dostojnik nazywa czarownicą o drugi organizuje jej królewski pogrzeb ?

Bardzo wielu Polaków o tej tragedii przeplatającej się z ponurą polityczna farsą myśli i rozmawia. Przez elitę społeczeństwa, wybranych demokratycznie polityków jest ona w cyniczny sposób instrumentalizowana i cynicznie wykorzystywana do walki o władzę. Najbardziej cyniczna jest w tej chwili nowa siła na polskiej arenie politycznej: Partia Oburzonych Na Palikota (PONP). Ona wreszcie jednoznacznie zakończyła wojnę polsko-polską.

Kora i Kamil Sipowicz
Lumen111 / 95.160.94.* / 2010-07-10 21:35
Ależ sobie autorytety znalazłeś.
Korce i Kamilce w główkach się poprzewracało to chyba z powodu tych upałów...
niewierzący ateusz / 83.21.251.* / 2010-07-10 21:53
„Mam poczucie, że śledztwo jest prowadzone w taki sposób, żeby prawda nie wyszła na
jaw”
to nie słowa pisowego oszołama z radia maryja ,

to słowa pani Magdalemy Merty żony ministra Tomasza Merty, ministra w rządzie premiera tuska.
słowa
te wypowiedziała pani Merta w wywiadzie dla gazety prawnej
"„uważam, że zarówno strona polska, jak i rosyjska nie wykazują dostatecznej woli
wyjaśnienia
tej sprawy”.
Pani Merta jest założycielką stowarzyszenia Katyń 2010, które powstało po tragedii w Smoleńsku
10
kwietnia. Decyzję o jego powołaniu podjęły rodziny ofiar katastrofy. „Istnienie
stowarzyszenia
daje nam nadzieję, że będziemy mieć wpływ na to, w jaki sposób prowadzone jest śledztwo”

a nasz hrabia prezydent chce usunąć krzyż sprzed pałacu prezydenckiego, bo jak błyskotliwie
zauważył
"krzyż został postawiony w nastroju żałoby, która już minęła "

moim zdaniem krzyż powinien stać przed pałacem,przynajmniej do czasu wyjaśnienia katastrofy, po
to by przypominał prezydentowi i premierowi,że przyczyny katastrofy trzeba wyjaśnić, choćby dla
rodzin
ofiar

zachęcam do przeczytania wywiadu,

co do kory palikotowi nie zarzuca się że źle mówi o lechu kaczyńskim, palikotowi się zarzuca ,że
tak jak lżył prezydwnta za życia rak i lży po śmierci przypisując mu winę za katastrofę, choc
cienia diowodu na to nie ma, tylko bezpodstawne zrzuty rozpowszechniane przez palikota i jego
akolitów w mediach i na forach
SumieniePiSokomuchów / 205.202.120.* / 2010-07-10 22:33
Tomasz Merta:
"4 listopada 2005 został powołany na stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Generalnego Konserwatora Zabytków. Po powołaniu nowego rządu 16 listopada 2007 pozostał na tych stanowiskach."
tora,tora,tora / 178.36.62.* / 2010-07-10 20:22
W lotnictwie obowiązuje zasada: musisz wierzyć kontrolerowi lotów !!!
W tym przypadku kontroler, umyślnie wprowadził pilotów w jar przed lotniskiem, podając złą odległość do lotniska, zabrakło im z tego powodu kilku metrów do wyrównania maszyny !!!!
antymoherro / 94.254.212.* / 2010-07-10 17:39
O litości ! ! !
CO za głupi naród ?
DO roboty by się wzięli , z nudów moherom bije na dekiel !
Pozdrowienia dla JARKA :/
mysl czasem / 83.10.18.* / 2010-07-10 22:52
31 SIERPNIA 2009 ROKU PODCZAS POKAZU LOTNICZEGO W RADOMIU ROZBIL SIE BIALORUSKI SAMOLOT WOJSKOWY, bioracy udzial w pokazach lotniczych.. czarna skrzynka zostala natychmiast przejeta przez bioloruskie sluzby specjalne.. odczytu i wszelkich analiz, dokonali technicy bialoruscy.. Polscy specjalisci nie mieli zadnego wplywu na kluczowe decyzje dotyczace sledztwa.
w Radomiu nie zginal Lupaszenko ze swoja swita ale tylko dwaj piloci... No ale bialorus to powazne panstwo, a nie republika bananowa:((
spsz... / 89.76.125.* / 2010-07-10 22:32
do jakiej roboty, przecie to same staruchy od rydzyka..
niewierzący ateusz / 83.21.251.* / 2010-07-10 21:18
sobota jest , więc nie zaganiaj do roboty ekonomie miły
pan władek / 89.231.114.* / 2010-07-10 20:00
zabronisz "demokrato" z PO. A może obozy pracy rowiązałyby problem moherów?
/ 213.158.197.* / 2010-07-10 19:44
Wpis usunięty ze względu na złamanie regulaminu forum.

Najnowsze wpisy