Forum Polityka, aktualnościKraj

Warszawie grozi przebice wałów

Warszawie grozi przebice wałów

Money.pl / 2010-06-08 07:12
Komentarze do wiadomości: Warszawie grozi przebice wałów.
Wyświetlaj:
o s a / 79.186.31.* / 2010-06-08 13:52
Jakby się tak raz "warszawce" przytrafiła taka powódź, to by nie zaszkodziło. Przynajmniej poczuliby tak naprawdę jak smakuje ten koszmar, a nie dywagowali o dyrdymałach.
ora_et / 77.114.32.* / 2010-06-09 00:23
Przez tą wypowiedź nie przebija atawizm, lecz jest to gniew ludzi, którzy byli i są upokarzani. Od kiedy pamiętam Farszafka zawsze gardziła wiochą z prowincji. Farszafka to nie warszawiacy, lecz ta cała beznadziejna wadza, wesołe towarzych od tego by rwać i brać. Poza częścią wspaniałych ludzi, gigantów, prawdziwych warszawiaków, ta inna część pochodząca w prostej linii od czerwonych watażków, awansowanych na warszawiaków pracowników gigantycznego aparatu sowieckiego przymusu,po grubej kresce Bolka żyła i żyje jak pasożyt. Przed półtora roku, po nauczce przed 13 laty, zrezygnowano z projektu renowacji i budowy wałów w ramach oszczędności. Ta sama buduje prywatnemu klubowi piłkarskiemu stadion za setki milionów. Tutaj zbiegają się nici wielkich bonzów, kręcących wieeelkie lody. Dzisiaj ta sama część odmawia Polsce uznania, że nawiedziło nas nieszczęście, klęska. Kto dzisiaj czuje gniew, ma do tego prawo, gdyż został zmanipulowany, okłamany i opuszczony. Dzisiaj te 6 tys. nich sobie w d. wsadzą. Gdzie byli reformatorzy gdy trzeba było wały budować? Jak zwykle, straty są wielokrotnie większe niż koszty ich budowy. A gdzie są w tym wszystkim ludzie, Polacy? Tak naprawdę to potrzebni by płacić podatki od podatków. Niech jadą po funty i tu koniecznie wracają by je wydać.
a szkoda gadać / 83.7.99.* / 2010-06-08 10:12
Sławomir Petelicki w Rzeczpospolitej

To nie piloci Tu-154 są winni katastrofy pod Smoleńskiem, ale minister obrony narodowej Bogdan Klich, który zostawił ich bez wsparcia i pomocy, tak jak rok temu śp. kapitana Daniela Ambrozińskiego, którego patrol Talibowie bezkarnie ostrzeliwali przez sześć godzin.

Państwo, które nie potrafiło zapewnić ochrony swojemu prezydentowi, ministrom i najwyższym dowódcom wojskowym (czyli znaczącej części infrastruktury krytycznej tego państwa), nie zdało egzaminu. Wmawianie Polakom, że państwo zdało egzamin, a zawiniła pogoda, piloci, lotnisko w Smoleńsku i Kancelaria Prezydenta, kompromituje nas nie tylko w oczach sojuszników w NATO i Unii Europejskiej, ale przed całym światem.

„Warto się zastanowić, ile koni, krów i innych zwierząt domowych mogłyby uratować amfibie, które musiały transportować terenowe bmw premiera, szefów MSW i MON”

W 1990 roku oficerowie b. wywiadu PRL uratowali w Iraku życie amerykańskim oficerom CIA i DIA. Z wdzięczności za ten spektakularny akt odwagi i profesjonalizmu rząd USA (tajna dyrektywa prezydenta) nie tylko zmniejszył nasze długi o 20 miliardów dolarów i udzielił pomocy przy tworzeniu jednostki GROM, ale także przez ponad dziesięć lat uczył kolejne rządy RP zarządzania w sytuacjach kryzysowych i ochrony infrastruktury krytycznej państwa. Zdaniem Amerykanów było to niezwykle ważne dla ładu demokratycznego wolnej Polski. Nasz strategiczny partner wiedział, co mówi! My na to odpowiadaliśmy, że polski lotnik potrafi latać na drzwiach od stodoły, a procedury Ministerstwa Obrony Narodowej są najlepsze i mogą się ich uczyć inne resorty!

W tym tekście chciałbym skupić się wyłącznie na ochronie najwyższych dowódców naszego wojska. Zwracam uwagę na następujące fakty:

to minister Obrony Narodowej dysponuje samolotami CASA, Jak-40 i Bryza, mającymi między innymi służyć do transportu najwyższych dowódców (tym uzasadniał Bogdan Klich kupno samolotów Bryza po katastrofie samolotu CASA). Dysponuje też pilotami wojskowymi, technikami lotniczymi mogącymi sprawdzić i w razie potrzeby odpowiednio przygotować polowe lotnisko A i lotniska zapasowe dla najważniejszych delegacji.

To w dyspozycji ministra obrony narodowej jest Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmeria Wojskowa, do obowiązków których należy ochrona najwyższych dowódców naszego wojska. Dla wszystkich specjalistów (z wyłączeniem tych od propagandy) oczywiste jest, że ekipy SKW i Żandarmerii Wojskowej powinny znajdować się na lotnisku w Smoleńsku i lotnisku wybranym jako zapasowe przed przylotem delegacji, a nie wieczorem po porannej katastrofie!

Nie ma takich cudów techniki, które pozwoliłyby prawidłowo zabezpieczyć rządowe telefony satelitarne, laptopy i telefony ofiar katastrofy, do której doszło rano, jeśli się przybywa na jej miejsce wieczorem. A zabezpieczenie tych urządzeń jest bardzo ważne, bo aby w inny sposób zdobyć znajdujące się na nich dane, obcy wywiad musiałby pracować wiele lat.

Nie brnijmy więc dalej w ten ślepy zaułek, nie opowiadajmy, że NATO nie ma procedur bezpieczeństwa, nie mówmy, że dyskutowanie nad przyczynami katastrofy jest dolewaniem oliwy do ognia i kampanią wyborczą.

Dzięki zaufaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego mogłem w 1990 roku nie tylko zacząć tworzyć GROM, ale przejść kilkuletnie szkolenie, na które rządy USA i Wielkiej Brytanii wydały ponad milion dolarów. To dzięki zdobytym wtedy umiejętnościom w zakresie zarządzania ryzykiem, ochrony infrastruktury krytycznej państwa i zarządzania w sytuacjach kryzysowych mogłem przez ostatnie osiem lat pracować jako doradca strategiczny prezesa globalnej korporacji amerykańskiej. Także z tego powodu czuję się zobowiązany pomagać społecznie Polsce. Dlatego po katastrofie przekazałem moje przemyślenia premierowi oraz posłom, a teraz zwracam się do czytelników „Rzeczpospolitej”.

W 1920 roku wielkie zwycięstwo Polaków nad Armią Czerwoną przeciwnicy marszałka Józefa Piłsudskiego nazwali cudem nad Wisłą, choć to nie był cud. To było skoordynowane, przemyślane działanie bohaterskich profesjonalistów. Wybitni polscy matematycy rozszyfrowali system łączności wroga, dzięki czemu polskie dowództwo mogło wyprzedzać ruchy Armii Czerwonej na froncie o długości 700 km.

Pomagało wtedy całe społeczeństwo czujące, że jest dobrze dowodzone. Żołnierz w czasie wojny, tak jak strażak, policjant i ochotnik w czasie klęski żywiołowej, ma niezbywalne prawo być dobrze dowodzonym. Jednak gdyby nie ostatnia katastrofa, to oszukiwane przy pomocy piarowskich sztuczek społeczeństwo nie dowiedziałoby się pewnie o rozmiarach aroganckiego nieudacznictwa władzy.

Redaktor naczelny bardzo popularnego wśród młodzieży, żołnierzy zawodowych i miłośników wojskowości miesięcznika „Komandos” Andrzej Wojtas w ostatnim edytorialu pisze: „Historia wojskowości nie odnotowuje takiego przypadku, aby w ciągu dwóch lat w wyniku dwóch niemal takich samych incydentów, jakaś armia straciła wpierw
rozwado / 2010-06-08 11:38 / Tysiącznik na forum
To Bogdan Kilch mial tez siedziec w kokpicie i wspomagac zaloge?
arti8 / 89.77.183.* / 2010-06-08 12:01
Powinien:
- kupić nowe samoloty,
- zapewnić szkolenie na symulatorach (decyzja bezpośrednio związana z decyzją o przetargu),
- obsadzić stanowiska w wojsku ludźmi kompetentnymi, a nie kumplami od tenisa czy golfa,
- wyciągnąć wnioski z katastrofy samolotu CASA i wdrożyć te wnioski w życie,

Oprócz tego rząd pośrednio lub bezpośrednio odpowiada m.in. za:
- brak zabezpieczenia lotnisk zapasowych,
- nie przekazanie pilotom informacji o warunkach lotniska,
- brak informacji o złej pogodzie w Smoleńsku ze strony polskiej,
- złe procedury szkolenia pilotów,
- zestawienie załogi w takim składzie (2 lot w takim składzie, nawigator z nalotem 30 godzin na Tu-154, nie znający na odpowiednim poziomie rosyjskiego)
itd.
spokój wodza / 77.79.220.* / 2010-06-08 11:54
Pan "a szkoda gadać" w ferworze wyborczej propagandy zapomniał widać o nieustającym wsparciu generałów obecnych w kabinie pilotów oraz jakiegoś tajemniczego "dyrektora"...
yuki / 150.254.212.* / 2010-06-08 10:33

W 1990 roku oficerowie b. wywiadu PRL uratowali w Iraku życie amerykańskim oficerom CIA i
DIA. Z wdzięczności za ten spektakularny akt odwagi i profesjonalizmu rząd USA (tajna
dyrektywa prezydenta) nie tylko zmniejszył nasze długi o 20 miliardów dolarów i udzielił
pomocy przy tworzeniu jednostki GROM, ale także przez ponad dziesięć lat uczył kolejne
rządy RP zarządzania w sytuacjach kryzysowych i ochrony infrastruktury krytycznej
państwa.

W Polsce , nagrodę wypłacił Macierewicz likwidując WSI.
a szkoda gadać / 83.7.99.* / 2010-06-08 10:13
Redaktor naczelny bardzo popularnego wśród młodzieży, żołnierzy zawodowych i miłośników wojskowości miesięcznika „Komandos” Andrzej Wojtas w ostatnim edytorialu pisze: „Historia wojskowości nie odnotowuje takiego przypadku, aby w ciągu dwóch lat w wyniku dwóch niemal takich samych incydentów, jakaś armia straciła wpierw wszystkich dowódców sił lotniczych, a następnie wszystkich głównodowodzących. Arabskie przysłowie powiada, iż tylko dureń potyka się dwa razy o ten sam kamień (...). Z całą pewnością jako naród i społeczeństwo zasługujemy na znacznie lepiej skonstruowane państwo i armię. Żądamy tego od całej (zdziesiątkowanej) klasy politycznej. Jeśli owego oczekiwania obecni politycy szybko nie spełnią, to niech się idą bujać na zieloną trawkę, tam będą mogli do woli pogrywać w szmaciankę”.

Obydwoma rękami podpisuję się pod słowami redaktora Wojtasa, napisanymi jeszcze przed powodzią. A wielka powódź potwierdza, że nasi politycy, na czele z premierem Donaldem Tuskiem, nie wyciągnęli żadnych wniosków z katastrofy pod Smoleńskiem i brną dalej w ślepą uliczkę. W liście do premiera, który wysłałem w nocy po zakończeniu żałoby narodowej, sugerowałem między innymi przywrócenie na stanowisko szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa doktora Przemysława Guły, po którego skandalicznym zwolnieniu odeszło z tego centrum na znak protestu dziesięciu najlepszych w Polsce specjalistów od zarządzania w sytuacjach kryzysowych.

Premier tę szczerą radę zignorował. Gdyby z niej skorzystał, mógłby już w piątek, 14 maja, zacząć profesjonalną akcję zapobiegawczo-ratowniczą. Specjaliści z Rządowego Centrum Antykryzysowego zamiast wydawać uspokajający komunikat, że nie ma zagrożenia powodzią, przygotowaliby mu raport, na podstawie którego rozdzieliłby zadania i obowiązki pomiędzy ministrów spraw wewnętrznych i obrony Narodowej.

W czasie tak wielkiej powodzi te dwa ministerstwa muszą ze sobą ściśle współpracować, uzupełniając się i wspierając nawzajem. Ktoś musi jednak pracę tych resortów skoordynować, i od tego właśnie jest prezes Rady Ministrów. W Wielkiej Brytanii raz do roku odbywają się ćwiczenia antykryzysowe pod przewodnictwem premiera. Po 11 września bywało, że takie ćwiczenia odbywały się nawet dwa razy w roku.

Elementarną zasadą jest, że premier i ministrowie kierują akcją ratowniczą ze sztabu. Na miejsce kataklizmu wolno im przyjechać dopiero po zakończeniu tragedii, żeby ocenić straty. Przyjazd w czasie akcji ratowniczej ma charakter czysto piarowski i dezorganizuje pracę miejscowych służb ratowniczych, które zamiast zajmować się ratowaniem dobytku mieszkańców, w tym ich zwierząt, muszą zajmować się premierem i jego świtą. Wystarczy się zastanowić, ile koni, krów i innych zwierząt domowych mogłyby uratować amfibie przewożące terenowe bmw premiera, ministra spraw wewnętrznych i ministra obrony narodowej.
a szkoda gadać / 83.7.99.* / 2010-06-08 10:14
Użycie w pierwszym etapie katastrofy tylko 700 żołnierzy i brak ciężkich śmigłowców przystosowanych do przenoszenia specjalnych wielkich worków z gruzem, które mogą szybko uszczelnić duże wyrwy w przerwanych tamach, stanowić może nawet podstawę do wnioskowania o postawienie przed Trybunałem Stanu odpowiedzialnego za to ministra.

Ale czego można się spodziewać po członku rządu, który nie wiedział nawet, że przed przylotem do Smoleńska najwyższych dowódców Wojska Polskiego powinien znajdować się tam zespół składający się z ekspertów lotniczych od naprowadzenia samolotu na lotnisko polowe oraz oficerów Kontrwywiadu i Żandarmerii Wojskowej? Taki sam zespół powinien znajdować się na lotnisku zapasowym. Wtedy piloci nie byliby pod tak niewyobrażalną presją. Generałowie powinni byli lecieć kilkoma samolotami CASA, których wojsko ma przecież 11!

Czas przestać udawać, że mamy sprawne wojsko. Gdy Romuald Szeremietiew mówił kiedyś, że dla bezpieczeństwa obywateli potrzebne są śmigłowce, a nie samoloty F-16, po prostu go zniszczono. Brał w tym udział obecny kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski.

To Komorowski jako minister obrony narodowej obniżył pensję komandosów GROM i zaakceptował wykreślenie z etatu jedynych w naszych Siłach Zbrojnych pilotów śmigłowców przeszkolonych w USA do nocnych lotów na niskich wysokościach. W wyniku tej decyzji odeszło z GROM kilkudziesięciu świetnie wyszkolonych specjalistów.

Wcześniej Bronisław Komorowski próbował przekazać GROM pod dowództwo gen. Jerzego Słowińskiego – szefa Żandarmerii Wojskowej, z którym polował na terenie zamkniętego ośrodka wojskowego Omulew. A generał Słowiński, powołując się na decyzję ministra Komorowskiego, zażądał od dowództwa GROM zaprezentowania sobie karabinów snajperskich, bo chciał sprawdzić, czy nadają się one do polowań.

W koszmarnym współzawodnictwie o to, kto bardziej zaszkodził naszym Siłom Zbrojnym, Bronisław Komorowski pozostaje jednak daleko w tyle za obecną ekipą rządzącą z ministrem Bogdanem Klichem.

Rok temu, po bohaterskiej, ale niepotrzebnej śmierci kapitana Daniela Ambrozińskiego w Afganistanie, premier miał szansę skorzystać z rad wybitnego dowódcy generała Waldemara Skrzypczaka, który ostrzegał, że biurokratyczny beton w wojsku może doprowadzić do kolejnej katastrofy. Jednak wtedy generała zakrzyczano, twierdząc, że naruszył świętą zasadę cywilnej kontroli nad wojskiem. To pewnie dlatego żadnemu z najwyższych dowódców wsiadających na pokład tupolewa nie przyszła do głowy myśl, że powinni polecieć innymi samolotami. Śp. kapitan Daniel Ambroziński ze swym patrolem był pozostawiony bez pomocy tak samo jak piloci samolotu Tu-154 lecącego do Smoleńska.

Największym bogactwem Polski jest świetnie wykształcone pokolenie młodych ludzi, które myśli zupełnie inaczej niż ludzie skażeni programem „BMW” (bierny, mierny ale wierny). Młodych jest ponad 13 milionów i to oni wprowadzą nas w złotą dekadę. Aż przyjemnie jest z nimi rozmawiać, gdyż myślą kategoriami państwa, a nie partii politycznej. To oni przed kilkoma laty odsunęli od władzy PiS, między innymi wysyłając esemes o treści „schowaj babci dowód”. Teraz wysyłają esemesy: „przebrała się miarka, głosuję na Jarka”, „wolę Jarka z kotem niż Bronka z Palikotem” i – najwięcej mówiący – „oni myślą, że my nie myślimy, a my wiemy, co oni o nas myślą”.

Tym młodym ludziom nie podobają się ani „chłopcy z ferajny”, ani zakładające komitet ich obrony „towarzystwo wzajemnej adoracji”. Na szczęście osoby niezależne, do niedawna należące do towarzystwa wzajemnej adoracji, pod wpływem nieprofesjonalnego prowadzenia akcji ratowniczej przy powodzi przechodzą na stronę ludzi dobrej woli. Wybitny satyryk rozesłał ostatnio esemes o następującej treści: „dobry Niemiec, u którego od 13 lat jestem dozorcą, doradza, żeby pochwalić się sukcesem w walce z powodzią, zanim powodzianie się zorientują, że nie ma obiecanych im pieniędzy. Pomóżcie proszę”.

Ten żartobliwy esemes chyba potraktował poważnie nowy redaktor naczelny tygodnika „Wprost” Tomasz Lis. Pierwszy wychwalał w mediach znakomitą koordynację wszystkich służb walczących z powodzią, a drugi w edytorialu napisał: „Zauważamy więc na dzień dobry, że premier Tusk odrobił lekcję Włodzimierza Cimoszewicza i zdał egzamin powodziowy”.

Pewien wybitny muzyk napisał do mnie: „Czas skończyć z nazywaniem ludzi krytykujących nieudacznictwo władzy pisiorami (czyli zwolennikami PiS). Ja nigdy nie będę popierał PiS, ale jak patrzę na arogancję i niereformowalność Klicha, zagłosuję na Jarka!”.

Dlaczego w ostatnim czasie poparcie Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo wzrosło wśród młodego pokolenia? Nie dlatego, że polubili oni PiS, ale dlatego, że wiedzą, co to jest audyt zewnętrzny i czym grozi sytuacja, gdy z jednej partii będą prezydent i premier. Głęboko wierzę, że w nowym parlamencie, tak
a szkoda gadać / 83.7.99.* / 2010-06-08 10:15
Głęboko wierzę, że w nowym parlamencie, tak jak to ma miejsce w Wielkiej Brytanii, pokolenie ludzi ukształtowanych po 1989 będzie miało tak silną pozycję, że nie będzie można zbudować rządu bez ich udziału. Bo tylko oni mogą wprowadzić nas w złotą dekadę i zahamować tragiczną spiralę aroganckiego nieudacznictwa.

Ci młodzi ludzie świetnie rozumieją, że dla bezpieczeństwa naszych obywateli najważniejsze są profesjonalne szpitale, dobre drogi, obrona terytorialna (zbudowana na wzór państw skandynawskich) i różne rodzaje śmigłowców, a nie kadłub korwety Gawron, który zamiast 300 milionów, kosztował 1 miliard 200 milionów złotych i nie nadaje się nawet do pocięcia na żyletki.

Tragicznym symbolem nieudolności władzy są zdjęcia pokazywane w TVN 24. Na pierwszym samotna kobieta klęczy i modli się przy przerwanej tamie, a na drugim czterech żołnierzy na łodzi kręci się wkoło, bo każdy wiosłuje w inna stronę, a mieszkańcy, których mają ratować, krzyczą „O rany! Oni nie umieją wiosłować! Za chwilę rozwalą nam płot!”.

Sowicie opłacani specjaliści od piaru ministra obrony narodowej Bogdana Klicha doradzili mu, żeby jak najczęściej pokazywał się na terenach zalanych wodą w towarzystwie generałów. Jako piarowcy nie muszą oni wiedzieć, że robiący tło ministrowi dowódca Wojsk Lądowych i szef Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych powinni w tym czasie dowodzić żołnierzami. Nikt nie potrafił też wyjaśnić, co na miejscu katastrofy robił kilkakrotnie generał Gruszka, szef Dowództwa Operacyjnego odpowiedzialnego za prowadzenie działań wojennych w Afganistanie.

Całkowitą piarowską i organizacyjną klapą dla ministra Klicha okazało się uroczyste powitanie w Morągu 25 maja szkoleniowych wyrzutni rakiet Patriot i obsługujących je amerykańskich żołnierzy. W swoim długim przemówieniu minister Klich przypomniał Amerykanom nasze zwycięstwa pod Grunwaldem, Kircholmem i Wiedniem, a następnie ostrzegł ich, żeby nie nadużywali polskiej gościnności i przestrzegali polskiego prawa. Amerykanie wzięli sobie to do serca i wyjeżdżają już w czerwcu, by wrócić dopiero za trzy miesiące.

Prawdziwe problemy ministra zaczęły się, dopiero gdy ambasador USA Lee Feinstein rozpoczął swoje przemówienie. Nadleciał wtedy niezidentyfikowany śmigłowiec Mi-8, który narobił takiego hałasu, że amerykański dyplomata musiał przerwać przemówienie. Minister pytał szefa Sztabu Generalnego, czy wie, co to za śmigłowiec. Generał Mieczysław Cieniuch nie wiedział. Dopiero po dziesięciu minutach oczekiwania ambasador mógł zakończyć swoje przemówienie.

Jako następny wystąpił amerykański pułkownik, który chciał podziękować za gościnę i zapewnić, że żołnierze amerykańscy będą przestrzegali polskiego prawa – ale nikt go nie słuchał, bo ktoś dał komendę do defilady i polscy żołnierze zaczęli maszerować. Zdezorientowani Amerykanie podążyli za nimi, a TVN 24 przerwał transmisję.

Gdyby to nie dotyczyło polskiego ministra Obrony Narodowej, a happeningu zorganizowanego przez miłośników bobrów i piżmaków, to można by się z tego śmiać. To nie jest śmieszne, ale tragiczne.

To z winy obecnego ministra obrony narodowej 1 czerwca w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego 30 oficerów złożyło wypowiedzenia. A w sumie do tego dnia wypowiedzenia w wojsku złożyły ponad 5 tysięcy żołnierzy zawodowych. MON twierdzi, że to efekt plotek i insynuacji. Ale czy z winy plotek i insynuacji nastąpiły także katastrofy CASY, bryzy, mi-24 i tu-154, w których śmierć poniosło 121 osób?


Autor do 1989 roku był oficerem wywiadu PRL. Potem był pomysłodawcą i organizatorem Jednostki Wojskowej GROM, którą dowodził w latach 1990 – 1996 i 1997 – 1999. Otrzymał za to stopień pułkownika, a następnie generała brygady Wojska Polskiego oraz Krzyż Oficerski i Komandorski Order Odrodzenia Polski, Krzyż Zasługi za Dzielność i amerykańskie odznaczenie bojowe For Military Merit.
Ivv / 89.72.43.* / 2010-06-08 19:16
Klicha pod sąd, a PO rozliczyć w wyborach. Ja też nie wielbię PIS, ale PO to już po prostu nie trawię. Chcieli się zemścić za upór Kaczyńskiego i dołożyli wszelkich starań, by mu dać nauczkę, a przy okazji i reszcie ofiar.
dziadpolski / 80.50.131.* / 2010-06-08 08:56
Niemcy już się nauczyli od ostaniej powodzi, że jak się odsunie wały dalej od rzeki to poziom wezbranej wody bedzie mniejszy. U nas trzeba jeszcze ze 100 lat aby zrozumiano to prawo fizyli.
powodzianin z Gorlic, wierny wyborca PiS / 81.201.61.* / 2010-06-08 07:12
Oczywiście zapłacę za nie, jak tylko otrzymam pieniądze od mojego ubezpieczyciela.
Czy mogę Panie Jarosławie odebrać te klucze w biurze PiS w Gorlicach, czy też mam się pofatygować
bezpośrednio do Pana do W-wy.
A może by się Pan pofatygował do nas.
Byłoby to wielkie medialne wydarzenie, zwłaszcza po zatytułowaniu:
"Kaczyński przekazuje mieszkania dla powodzian!"
LiberalnyInaczej / 77.253.230.* / 2010-06-08 17:29
Twoje IP (81.201.61.* ) wskazuje , że jesteś w Czechach. Czyżby Czeski trol PO manipulował elektoratem z Gorlic?
@@@ / 89.74.168.* / 2010-06-08 12:27
Zebys ty chociasz te swoje wypociny pisal z Polski to mozna by o nich dyskutowac.
Ostatnio siedzac w Grecji isales ze brodzisz po wodzie w Gorlicach.
Teraz marudzisz z siedzac przed kompem w Czechach.

Idz sie leczyc.
ukasz52 / 83.1.81.* / 2010-06-08 07:27
Trzeba było sie bliżej Ropy pobudować, zamiast mieszkań Kaczyńskiego idż pograj w piłke na orlikach na pewno rozładujesz stres i bedziesz wdzięczny Tuskowi , Kaczyński był Jaśle i firmy budowlanej chyba nie prowadzi....
arch / 2010-06-08 08:39 / Tysiącznik na forum
Wszystkiemu są winne bobry. - NIEDOBRZE, PANIE BOBRZE - Marcin Wolski,

Zdaje się, że znaleziono wreszcie winnych powodzi wszech czasów. I nie jest tym winnym rząd, administracja państwowa, władze lokalne, wieloletnie zaniedbania, ludzka niefrasobliwość, Instytut Meteorologii, wulkan na Islandii... Nie! Wszystkiemu są winne bobry.

Bobry, które uszkodziły tamy przeciwpowodziowe, a co gorsza, pobudowały własne, bez odpowiednich zezwoleń. Owo stawianie tam bez zezwolenia jest tylko jednym z dowodów na wredność bobrzej natury, którą zauważył już lud polski w przysłowiu "płakać jak bóbr".


Nie trzeba być intelektualistą klasy pani Pitery czy Kidawy-Błońskiej, żeby widzieć, że to bobry stoją za większością naszych problemów. Bobrza działalność od lat torpeduje budownictwo autostrad, utrudnia funkcjonowanie służby zdrowia (dzieci chcą mieć zęby jak bobry i gryzą drewno), także bobry winne są eskalacji wojny polsko-polskiej. Badania fachowców dowiodły, że politycy golący się za pomocą bobrowych pędzli podrażniają sobie skórę, a przy okazji i nerwy, czemu dają następnie upust w debacie publicznej.

Bobry dają zły przykład, uprawiając samowolkę budowlaną w postaci tak zwanych żeremi, prowadzą też nielegalną wycinkę drzew, z których można by wyprodukować papier na kolejne cenne ustawy i rozporządzenia.

Nie jest jasny udział bobra w katastrofie smoleńskiej, ale jeszcze pięć lat śledztwa w wykonaniu fachowców z FSB, a wytypowany bóbr przyzna się do wszystkiego. W dodatku wedle instytutu badania opinii ZOOBOP wśród bobrów odsetek osobników popierających PiS jest większy niż wśród tchórzy, skunksów, sępów, turkuciów podjadków, ropuch i szczurów.

Jedyna nadzieja, że Główny Łowczy III Rzeczpospolitej w stopniu marszałka i p.o. prezydenta osobiście jako pierwszy zajmie się odstrzałem tych szkodników. A za nim ruszą inni, śpiewając:

"Pod twoim przewodem bóbr pójdzie pod wodę!" - Marcin Wolski
jack124 / 213.158.199.* / 2010-06-08 10:12
Bobry, Kaczory i piloci TU 154 doprowadzają naszą ojczyznę do ruiny ;)! Ale niedługo wszystko się zmieni na lepsze, tylko musimy wybrać prezydenta Komora. Wtedy Donek i jego eksperci (od hochsztaplerki) zaczną budować w końcu tą naszą Irlandię bez żadnych przeszkód - Ups! teraz to i może zły przykład - będziemy budować naszą drugą Rosję- bo tak jesteśmy z nimi już pojednani i nasz Donek taki ma dobry stosunek z pułkownikiem, no i Rosja to przecież taki wspaniałłły kraj:))
ahx / 156.17.90.* / 2010-06-08 11:44
Z pewnością wszystkie problemy rozwiąże nasz ukochany przywódca, Jarek.
Chociaż doświadczenie życiowe mizerne (z czym musiał sobie radzić? z chorymi dziećmi,
brakiem kasy na najprostsze codzienne wydatki dla utrzymania rodziny? z samochodem?
z pobytem na wakacjach za granicą?), to jak tylko zacznie mówić okazuje się, że wszystko
wie najlepiej!!!!!!!!!!!!!!! Niestety, to co mówi, nijak ma się do rzeczywistości. Jak np.
bzdurna wypowiedź o wyjazdach wakacyjnych Polaków do Tunezji... O dziwo nawet takie bzdury,
tłumaczyła "na polską rzeczywistość" Pani Prof. Staniszkis (trzeba przyznać, że wywód Pani
Profesor trzymał się kupy, tj. jak zwykle Pani Profesor po prostu wie i już).
był sensownie
arch / 2010-06-08 10:45 / Tysiącznik na forum
to tylko „ Lokalne podtopienia, ale sytuacja jest opanowana.”

" W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem.

"Woda ma to do siebie, że się zbiera , a potem spływa do Bałtyku. " – B. Komorowski o powodzi.

Najnowsze wpisy