globalista eksperymentalny
/ 83.27.87.* / 2015-06-21 12:53
Ludzie mniej zamożni, więcej wydają niż zarabiają pokrywając swoje wydatki pożyczkami, często nieumiejętnie gospodarując pieniędzmi. Powtarzając popularny frazes " kupują rzeczy, których nie potrzebują za pieniądze, których nie mają". Nierzadko także ludzie średnio zamożni dokonują nietrafnych inwestycji. Za czyje pieniądze oni to robią - ano za bankowe - czyli za pieniądze tej części społeczeństwa, która umie zarządzać pieniędzmi i więcej zarabia niż wydaje.
Stara prawda mówi "chcesz stracić przyjaciela to pożycz mu pieniądze". Stąd teraz zarzuty wobec rządów, banków, "bogatych", jakoby okradali pozostałych - zwłaszcza najbiedniejszych - tylko z czego pytam? z czego są okradani najbiedniejsi? co takiego wartościowego stworzyli, posiadali i zostało im skradzione? Powiecie, że są okradani z wartości ich pracy, bo za mało zarabiają? Ale przecież wartość pracy wyznaczają oni sami jako uczestnicy rynku pracy. Nikt nie zarabia mniej niż tyle, za ile jest gotów pracować, a sytuacja gdy pracownik rezygnuje z pracy z powodów finansowych (bo kto inny oferuje mu więcej) to nic nadzwyczajnego.
Jedyna wina banków, rządów i korporacji polega na tym, że rozbudzały nadmierne aspiracje poprzez kampanie reklamowe oraz zbyt łatwo dawały biednym pieniądze za nic. Teraz gdy strumień się zmniejsza są protesty, bo biedni woleliby żeby już zawsze tak było i żeby tylko strumień pieniędzy się zwiększał.