Amigo11
/ 2008-10-29 23:17
/
SAMA PRAWDA
Też mi się tak wydaje, ale czytam właśnie danielewicza i on pisze w swojej książce tak:
W porządku. Skoro te techniki są tak rewelacyjne, to dlaczego zdecydowałem się
na ich ujawnienie?
Jest to niewątpliwie logiczne pytanie, które najprawdopodobniej każdemu
z czytelników nasunęło się po przeczytaniu kilku pierwszych stron tego tekstu.
Zastanawiając się głęboko nad sensownością tego posunięcia, doszedłem do
wniosku, iż ujawnienie tych technik nie wpłynie w żaden sposób na ich dotychczasową
skuteczność i efektywność. Jak już zaznaczałem, omawiane metody bazują na pewnych
WPROWADZENIE
uniwersalnych zależnościach, które są niezmienne, ponieważ niezmiennymi pozostają
również uczestnicy gry giełdowej, ze swoimi emocjami, nadziejami, oczekiwaniami,
a także z własnym strachem i chciwością. Tego typu odczucia i emocje (w większym
bądź mniejszym stopniu) wpływają na nasze decyzje inwestycyjne, które wyrażają się
z kolei w przebiegu fal na analizowanych przez nas wykresach.
Tak więc podsumowując, wierzę głęboko, iż „standardowa konstrukcja psychologiczna"
przeciętnego gracza giełdowego pozostaje czymś stałym i niezmiennym.
Z drugiej strony, mam świadomość, że odpowiednio użytkowane współczynniki
Fibonacciego są najlepszym sposobem pomiaru naszych giełdowych frustracji,
euforii, lęków i tego typu podobnych emocji wyrażających się codziennie na tysiącach
wykresów.
Skoro tak jest, to ujawnienie metod wyznaczania ważnych punktów zwrotnych nie
jest w stanie wypaczyć i zdeformować rynków, bo w takim razie zmieniłyby się naturalne
prawa, które nimi rządzą, a to, jak sugerowałem przed chwilą, wykluczam z założenia.
Istotne jest również to, że nie wszyscy znają, doceniają i przede wszystkim wierzą
w techniki opierające się na jakchś magicznych współczynnikach. Niektórzy analitycy
z zupełną pogardą i kompletną niewiarą podchodzą do tego typu zagadnień.
Takie nastawienie jest symptomatyczne zwłaszcza dla zarządzających dużymi funduszami
inwestycyjnymi i emerytalnymi. Tam króluje tylko analiza fundamentalna.
Rzadko kiedy przeprowadza się w tego typu instytucjach jakieś poważne, zaawansowane
i rzeczowe analizy wykresów. Z drugiej strony, ograniczona płynność naszego
rynku uniemożliwia stosowanie technik „timingowych" przez wielkich tego rynku.
Ta okoliczność tłumaczy w pewnym stopniu brak potrzeby stosowania zaawansowanej
analizy technicznej.
Niemniej jednak warto wspomnieć, że zarządzający wielkimi funduszami również
podlegają identycznym stanom emocjonalnym jak inni (mniejsi) gracze i na decyzje
przez nich podejmowane, także mają wpływ różnego rodzaju emocje.
Taka właśnie argumentacja utwierdziła mnie w przekonaniu, iż nie robię niczego
złego, ujawniając swoje najcenniejsze techniki. Cały czas bowiem twierdzę, iż ewentualne
upowszechnienie się tych metod nie będzie miało żadnego wpływu na zachowanie
i przebieg notowań na przykład indeksu WIG 20. I warto jeszcze raz podkreślić, że
pewna (znacząca) grupa inwestorów instytucjonalnych nie zmieni tak szybko swoich
zapatrywań i poglądów, i w dalszym ciągu będzie uważać, iż techniki oparte na liczbach
bądź współczynnikach Fibonacciego to jakaś całkowita ezoteryka.
Ponadto swoje metody transakcyjne ujawnili również moi liczni mistrzowie
(Kane, Miner, Carney, Gilmore itd.) i z tego co wiem, nadal świetnie radzą sobie na
wszelkiej maści rynkach finansowych i nie przejmują się zbytnio tym, że upublicznili
najskrytsze tajemnice.
[\cytat]