Nibynikt
/ 87.65.129.* / 2008-03-26 20:23
Ja też się zgadzam. W sumie jestem "za" jak najdalej sięgającą ręką wolnego rynku. Możliwe jest, iż jeśli rzucimy kulturę na głęboką wodę to może za 20 lat doczekamy się polskiego Lyncha, Kubricka, Kusturicy czy Abby. Jeśli jednak popatrzeć na ostatnie 20 lat na polskim rynku muzycznym, czy w polskim kinie, niewiele się zmieniło. Czy byliśmy świadkami przełomowej płyty/filmu, który wniósł(a) do kultury polskiej, nie mówiąc o globalnej, wartość dodaną?
Co więcej, kreatorem tego co się słucha (co się ogląda) są wytwórnie i będące ich własnością media. Sam wychowałem się na MTV w latach 90-tych. Jeśli zadecydują o dopuszczeniu Sistars do rynku, to jest tylko i wyłącznie cześć siermiężnej analizy rynku. Potrzeba było gwiazdy PL-US-hip-hop i się udało. Sumując: z muzyką czy filmem jest podobnie jak z prawem Newtona: wzajemne przyciąganie się.
Teraz pozostaje pytanie: czy podatnicy powinni finansować państwowy system promowania młodych talentów by skatalizować proces rodzenia się zjawisk wyjątkowych w kulturze? Co, jak pisałem wyżej, może przyczynić się do rozwoju gospodarki (tak kultura to też industry oraz promotion). Moim zdaniem tak, to dobra inwestycja, ale co do tego każdy może mieć swoją opinię. Mam nadzieję, że gdy będę miał 50 lat będzie mnie stać na finansowanie projektów innowacyjnych czy to w formie venture capital czy może zwykłej filantropii.