kwl
/ 82.210.151.* / 2008-10-27 09:13
Prawie 90 lat temu ku Warszawie zmierzały wojska bolszewickie. W mieście była panika, panikowały też władze. Piłsudski jednak nie panikował - lata doświadczeń i przygotowań, a także cechy charakteru, wskazywały mu, co robić. Dalsze wydarzenia znamy wszyscy - uderzenie znad Wieprza, pogrom armii bolszewickich i ostateczne ugruntowanie istnienia niepodległej Polski. I tak zostaje się bohaterem narodowym - mimo wszystkich innych słabości.
W 2008 roku wojny na szczęście nie ma, ale idzie ku nam fala gospodarczego tsunami wywołanego implozją systemu finansowego USA. A na czele państwa jest człowiek, który całe życie starał się zostać bohaterem. Wypinał pierś po ordery, które należały się prawdziwym przywódcom "Solidarności", intrygował i przy pomocy tabunów ustawionych dziennikarzy nagłaśniał swoje dokonania i wielkość. I właśnie teraz ma szansę bohaterem naprawdę zostać. Ceną przegranej będzie tym razem nie tyle niepodległość, ale ciężko przez lata wypracowane ekonomiczne osiągnięcia milionów ludzi. Tsunami to już połamało inne kraje, a wiele z nich rozpaczliwie szuka wsparcia. To są czasy, gdy ujawniają się prawdziwi bohaterowie, ale również i mali ludzie na wysokich stanowiskach. Tacy jak ci, którzy w 1920 roku nie wiedzieli, co robić, albo wiali z Warszawy.
Na razie była rozmowa z ekonomistami, po której nasz bohater miał do powiedzenia jedynie kilka profesorskich banałów. Są ponowne przepychanki o krzesło w Brukseli. I jest kraj, który rozpaczliwie potrzebuje przywództwa. Nie uspokajających gadek czy propagandy, ale działań. Tak zostaje się bohaterem, a nie poprzez opluskwianie ludzi, którzy kiedyś skakali przez płot.