Prawdziwą góra lodową skrywającą swą masę pod powierzchną wody są sprzedaże mienia społecznego Kosciołowi katolickiemu. Tam dopiero można wyłuskać prawdziwe kanty i przekręty gdzie "dobrzy urzędnicy" obdarowują hojnie KK mieniem społecznym

Szanowny panie prof.
taki wyrok zniechęci włodarzy - nie tylko Poznania! - do podejmowania decyzji inwestycyjnych obarczonych ryzykiem.

takie stwierdzenia wypowiadane przez pana prowadzi do zafałszowania rzeczywistości ,
Przecież do cholery jasnej istnieje
--możliwości wyceny nieruchomości inwestycyjnych
--według ich aktualnej wartości rynkowej,
- oraz ujęcia zmian tych wartości w sprawozdaniu finansowym .
Na miły Bóg przecież obowiązują nas Międzynarodowe Standardy Rachunkowości .
--Zasady wyceny nieruchomości inwestycyjnych według MSR w świetle przepisów ustawy o rachunkowości .
--Do nieruchomości inwestycyjnej zaliczany jest między innymi
-----:grunt, którego przyszłe użytkowanie pozostaje aktualnie nieokreślone.
Tak na marginesie wartości gruntów dla Galerii Handlowych RICS wYCENIAŁ w Polsce od
390 EUR do 1100 EURO oczywiście za 1metr kw. -
hi.hi,hi -:)))
rąbać frajerów ! !

Problem jest bardziej skomplikowany niż opisał go Pan Winiecki.
To, że urzędnicy sprawujący jakieś funkcje kontrolne, czy to NIK, czy też sądy i prokuratura, mają problemy z ekonomią, to fakt. Faktem jest niestety również, że wyceniający, decydencji i kupujący również mają problemy z ekonomią. Mamy dziś więc do czynienia z Wolną Grą Rynkową Niekompetencji. Nie ma w tym nic nowego. Tak było i jest w krajach, oględnie mówiąc, rozwijających się czyli niedorozwiniętych. Ryzyko jest wyższe, a więc wygrane i przegrane są większe, a mafiosi i urzędnicy czują się jak skrzypy w beztlenowej atmosferze Karbonu.
Na koniec warto by rzec, że i wielu profesorów ekonomii gubi się w bagienku. Stąd też i święte oburzenie rodzimych nadgorliwych na stan rzeczy w naszej Rzeczypospolitej jest, czy też mogłoby być śmieszne, gdy nie, jakże słuszne powiedzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Za Czerołusowem: "... no, ilu może być szpiegów? ... jeszcze się napracujesz zanim swojego pierwszego złapiesz"

Decyzje o sprzedaży mienia publicznego, błędnie nazywane przez Pana prywatyzacją, są nią w istocie tylko częściowo. Sprzedaż następuje w drodze przetargu, a nie np. przejrzystej i sprawdzonej instytucji licytacji, czy nawet arbitralnego ustalenia ceny z następnym przekazaniem pełni praw własności.
Sęk w tym, że w Polsce sprzedaż w przetargu jest warunkowana spełnieniem określonych warunków już po zakupie. Chodzi np. o to, aby obiekt wybudowany na takim terenie spełniał jakąś funkcję "publiczną", której sobie urzędnik zażyczy. I tu jest ogromne pole do korupcji: urzędnik bowiem musi wybrać sprzedającego, którego oferta jest "najlepsza" jego zdaniem.
Pomijam nawet, że te "użyteczności publiczne" to nie wolny rynek. Ale ustawienie przetargu to banał. Wystarczy dobrać przetarg to konkretnego kupca, wystarczy uznać, że oferta konkurentów jest "zbyt słaba" lub "mało wiarygodna".
Przetargi publiczne to nie jest wolny rynek, Panie Winiecki.