Katolicus Polacus
/ 84.10.255.* / 2013-03-13 00:21
Gdyby w konklawe brało udział parę tysięcy najzacniejszych księży, nawet zwykłych księży i hierarchów (także emerytów) pomniejszej rangi, od wikarych i proboszczów oraz innej rangi księży, także najzacniejszych z laikatu- wybitnych i szanowanych szafarzy Eucharystii, w wieku np. od 30-60 lat - wybranych w wyborach krajowych, jakby "Miis Katolcus" - wg mandatów liczonych na dany kraj wprost proporcjonalnie (lub może lepiej odwrotnie proporcjonalnie- bo Jezus przyszedł do chorych-czyli grzeszników, a nie do zdrowych-czyli wierzących gorliwie...) do liczby oficjalnie podawanych katolików. Taki tłum najzacniejszych katolikow-wybrańców - kandydatów na papieża, powinien być zebrany na wielkim, zadaszonym stadionie, każdy jednakowo ubrany, siedzi metr od drugiego, na swoim taborecie, na oczach kibiców i telewidzów świata. Żaden nie ma prawa mieć przy sobie ziarna, albo kiełbaski, czy innego smakołyku dla pieska i gołębicy. Ani nie wolno mu wydać żadnego dźwięku lub gestu, nawet puścić bąka, zrobić jakiejś minki, bo zostanie zdyskwalifikowany, na jego miejsce wejdzie kolejny z listy rezerwowych...pod okiem kilkuset kamer.
Mistrz ceremonii konklawe - wypuszcza najpierw białą gołębicę, a ten, na którym ona usiądzie, będzie nowym Piotrem naszych czasów. Gdyby gołębica nawaliła, nie siadła na żadnym, albo uciekła gdzieś hen i nijak nie chciała siadać na kimś przez 5 minut - wtedy gołębica przestaje być brana pod uwagę. Mistrz ceremonii wypuszcza zwykłego kundelka, wylosowanego międzynarodowo i komisyjnie, z jakiegoś schroniska dla zwierząt. Ten, przy którym piesek się połozy, albo na niego wskoczy, albo przy nim się ułoży na minimum 15 sekund - będzie Piotrem naszych czasów. Tak można sobie wyobrazić działanie Ducha Świętego, a nie poprzez zmowę, opasłych starców, kardynałów-milionerów, którzy obgadają między sobą kogoś na Piotrowym Tronie. Gdyby numer z ptakiem i psem nie wypalił, pozostaje losowanie, jako ostateczny głos Ducha Świętego.