Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Wójcikowski: Czy dolar będzie po 2 zł, a euro po 3 zł?

Wójcikowski: Czy dolar będzie po 2 zł, a euro po 3 zł?

Wyświetlaj:
IIrena / 87.105.180.* / 2007-12-05 14:09
Trzeba znieść kontyngenty na prodkcje mleka i odebrać krowom paszorty. Wówczas będzie towar i na eksport i na rynek wewnętrzny po bardziej normalnej cenie. Kiedyś wywozili szynkę do ZSRR i nie było w sklepach, a teraz nasza żywność płynie do Unii Europejskiej, która to Unia narzuciła nam kontyngenty. Sami nas duszą i sami objadają. To jest eurokomuna i hamowanie rozwoju Polski. Pora już skończyć z tą biurokracją.
Cspostrzegawczy / 2007-12-05 12:59 / Tysiącznik na forum
Dogmat zagrożenia przegrzaniem przy 6% wzroście gospodarczym powinien być zmieniony.
gabinet cieni / 79.187.37.* / 2007-12-05 12:09
chciałbym przypomnieź wszystkim liberalnym posłom i senatorom rotę przysięgi parlamentarnej,. co przysięgali Ojczyźnie i Narodowi.

"Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej."
KAP / 2007-12-05 13:06 / Tysiącznik na forum
napisz jak to ma sie do komentowanego artykulu
A.T. / 83.18.191.* / 2007-12-05 13:31
Nijak. 79.187.37.* ma psychiczny przymus pisania przy braku przymusu czytania czy tym bardziej rozumienia.
man13 / 2007-12-05 11:43 / Tysiącznik na forum
A bdyby tak nagle trzeba "bic" zlotego ze szlachetnego kruszca, jakie wtedy rady padaly by z ust ekonomisty-szamana?
Herennius / 2007-12-05 08:31
Dlatego Rada powinna raczej podwyższać stopy, a nie popierać kreację pieniądza.
Zjadłem dwa słowa... ;-)
Herennius / 2007-12-05 08:28
Taka ekonomiczna nowomowa. A moim zdaniem, wzrost cen został spowodowany głównie przez ekspansję pieniądza i kredytu (klasyczne rozumienie inflacji). To inflacja (wzrost ilości pieniądza w obiegu) powoduje wzrost cen, a nie wzrost cen powoduje inflację. Kto twierdzi inaczej, to tak, jakby tłumaczył, że deszcz pada dlatego, że jezdnie są mokre. Dlatego Rada powinna raczej podwyższać stopy, a nie popierać jego kreację. Zresztą wszelka polityka monetarna powoduje przede wszystkim redystrybucję bogactwa, a po drodze wzrost cen i opodatkowania, a dalej obniżenie wartości waluty (co stało się w Stanach). Polityka monetarna już jako taka powinna być krytykowana przez przeciwnika ingerencji państwa w gospodarkę, którym Pan Wójcikowski się mieni. Głównymi beneficjentami „polityki monetarnej” są banki, wielkie korporacje gospodarcze notowane na giełdzie, deweloperzy. Ale bańka kredytowa też niedługo pęknie. Świat finansów już dawno oderwał się od realnej gospodarki, której miał służyć, i uniósł pod niebiosa. Już nikt nie rozmawia o przedsiębiorczości i pracy, o radości tworzenia. A dyskusje ekonomistów i polityków (takoż ludzi siedzących na ławeczkach w parku) dotyczą tylko wysokości stopy procentowej, hossy i bessy na rynkach finansowych i tego, ile można tam zarobić. Czas zejść na ziemię (chociaż biorąc pod uwagę politykę banków centralnych będzie to mocny upadek). Rzeczywiście, „pieniądz to zbyt poważna sprawa, aby powierzyć go rządom.”
jeddd / 2007-12-05 09:24
To trochę mylenie pojęć - inflacja jest miernikiem wzrostu cen w danej gospodarce i na pewno nie można powiedzieć, że inflacja powoduje wzrost cen, bo inflacja w podstawowym rozumieniu to wzrost cen.
Druga sprawa to fakt, że czynniki wywołujące obecnie inflację w Polsce są czynnikami podażowymi (co autor bardzo wyraźnie wskazuje). Wzrost cen wynika z powodu braku podaży żywności, pracy, kapitału ludzkiego, ropy (która powoduje wzrost cen we wszystkich gałęziach gospodarki).
Autor ma rację, że nie należy podwyższać stóp procentowych, bo wzrost o 200-300 pb. nie zawróci emigracji i nie sprawi, że rynek żywności w Polsce będzie bardziej atrakcyjny niż niemiecki.
Problem rosnących cen to w głównej mierze kwestia wolności przepływu kapitału, towarów, usług i ludzi wewnątrz UE. Taka swoboda powoduje, że różnice pomiędzy poszczególnymi krajami się niwelują, dzięki wyjazdom emigracyjnym. Kwestia inflacji to w tej chwili problem rządu i polityki fiskalnej, a wzrostu ilości pieniądza w obiegu nie da się zatrzymać, bo te pieniądze pochodzą z zagranicy, od osób, które tam pracują i utrzymują swoje rodziny tutaj.

Proszę pamiętać, że ekonomia to nauka bardzo rozległa i skomplikowana, a szczególnie odnośnie państwa. Nie można widzieć tylko jednej części tego co się dzieje.
Herennius / 2007-12-05 10:02
Jak mawiał Konfucjusz bodaj, wszystko jest kwestią używanych słów – jeżeli zimno nazwiemy ciepłem, nikogo nie wyleczymy nawet z gorączki. Podkreśliłem, że chodzi mi o klasyczne rozumienie inflacji, a to odnosiło się początkowo wyłącznie do ilości pieniądza. Mówiło się, że wolumen pieniądza jest „inflate”, nadmuchany, napompowany, przesadny. A używanie terminu „inflacja” jako synonimu „wzrostu cen” niczego nie wyjaśnia i wprowadza w błąd. Nie napisałem również, że wzrost cen został spowodowany wyłącznie wzrostem ilości pieniądza w gospodarce, ale GŁÓWNIE. Jest oczywistym, że wzrost cen może być spowodowany również niedoborem dóbr, chociaż taka sytuacja zdarza się rzadko i krótkookresowo. Ja jednak uważam, że aktualny wzrost cen i płac jest konsekwencją wzrostu podaży pieniądza.
Jest oczywistym, że podwyżka stóp procentowych nie zawróci emigracji itd. (o czym pisze jeddd), bo pieniądz żadnego bogactwa nie tworzy. O czym pisałem powyżej.
Ale czy mamy prowadzić politykę pieniężną taką jak Amerykanie? Ile razy można „zrzucać pieniądze z helikopterów, aby ratować gospodarkę”? Czy naprawdę ktoś uważa, że staniemy się bogatsi od samego zwiększania ilości zadrukowanego papieru?
EDiS / 2007-12-05 14:53 / Tysiącznik na forum
To udzielane Gierkowi kredyty przez zachód(tj wzrost ilości pieniądza), ogromny popyt wewnętrzny, brak dóbr konsumpcyjnych wytwarzanych przez przemysł na rynek krajowy czyli pojawienie się w ciągu kilku lat ogromnej ilości pieniedzy bez pokrycia spowodował hiperinflację. W latach 70-dziesiątych powodowało to wzrost czarnorynkowego kursu dolara o kilkaset procent w ciągu dekady lat 70-80 z ok. 60zl za 1$ do 500 a nawet 800 w 1981r.,natomiast dostępnym towarem był ocet.Za taką radosną twórczość będą płacić jeszcze następne pokolenia.Ilości pieniądza wpływającego na rynek nikt ze względów politycznych nie zatrzymywał, Wytwórnia Papierów Wartościowych pracowała z maksymalną wydajnością. Jak to się skończyło?- pamiętamy rok 1990 i Plan Balcerowicza.Nie będziemy bogatsi od ilości samej podaży pieniądza, tylko od tego czy będziemy tylko konsumentami, czy inwestorami czyli czy ograniczymy konsumpcję na rzecz inwestycji i exportu.
Valmarko / 212.240.75.* / 2007-12-06 00:57
Co ma piernik do wiatraka? Zostawmy epoke Gierka, gdzie ludziom zylo sie lepiej niz w poprzednim okresie Gomulkowskim, a ocet przewazal juz po Gierku. A sztuczne windowanie zlotowki wczesniej, lub pozniej zalatwi nam ten "boom gospodarczy".
Marqus / 79.187.251.* / 2007-12-05 15:18
nie żartuj - celem gospodarki w tym inwestycji jest konsumpcja
EDiS / 2007-12-05 17:09 / Tysiącznik na forum
To znaczy, że przedewszystkim zaciągasz kredyt na wycieczke na Hawaje czy na zakup zakup nowej wydajniejszej maszyny do produkcji?
Marqus / 79.187.251.* / 2007-12-05 17:15
tzn że jeden jedzie na Hawaje, a drugi kupuje maszyny do produkcji , potem sprzedaje swoje towary , a potem jedzie na Hawaje - efekt końcowy jest IDENTYCZNY
zwykły gosc / 213.76.243.* / 2007-12-06 12:17
popieram... bez konsumpcji nie ma wzrostu gospodarczego pozostaje kwestia importu ale czy mozna zamknąc granice przecież jeden kraj nie jest w stanie mieć 100 % zasobów do zaspokajania konsumpcji. treaz pytanie kto tworzy konsumpcje..raczej bogatsi bo biedniejsi ciągną za nimi..i sie dostosywują..ciagnąć gospodarki ..bez konsumpcji zachodu nie byłoby bumu chińskiego..
Marqus / 79.187.251.* / 2007-12-05 10:28
jeśli mogę jako niefachowiec swoje 3 grosze na poparcie - nikt , a już na pewno nie RPP nie patrzy na inflację ( naprawdę ) długofalowo. Wzrost wydajności , "w miarę" wolny rynek oraz szybki przepływ kapitałów sprawiają, że realne ceny nabywcze spadają, a przynajmniej nie rosną. Zatem klasyczne rozumienie źródła inflacji jako przyrostu papierowego pieniądza - wygląda na słuszne. Zwracam uwagę , że problem tkwi głównie w odejściu od parytetu złota. Jedyna rada to wprowadzenie walut konkurencyjnych ( niestety idziemy akurat w odwrotną stronę ) w tym opartych o złoto.
Herennius / 2007-12-05 10:27
Jeszcze jedno. Jak to „wzrostu ilości pieniądza w obiegu nie da się zatrzymać, bo te pieniądze pochodzą z zagranicy, od osób, które tam pracują i utrzymują swoje rodziny tutaj.” To banki angielskie kreują polską złotówkę?! Mają wpływ na podaż polskiego pieniądza?! Nic o tym nie wiem.
A czy „ekonomia to nauka bardzo rozległa i skomplikowana”… Milton Friedman tłumaczył, że to „ekonomia jest prostą nauką – wystarczy zrozumieć, że nie ma darmowych obiadów.” ;-)
Piotr1234 / 194.42.116.* / 2007-12-05 14:43
Tak. Z tych komentarzy Herennius'a które czytałem na tym forum - stych starych kometarzy tez, bo są dostępne - to zgłosiłbym go na członka RPP. Ale niestety nie moge.
Rzadko, al ejednak, dyskusja czy komentarz wiecej wnosi niż komentowany artykul.
xxxyyyzzz / 83.151.38.* / 2007-12-05 11:23
Herennius twoja diagnoza jest słuszna.Za inflację odpowiada wzrost podaży pieniądza.Globalny wzrost podaży pieniądza.Jednak co nam daje ta wiedza?Jak przeciwdziałać temu sztucznie i z premedytacją stworzonemu zjawisku?Friedman miał rację o prostocie ekonomii.Wychodzi na to że jedynym wskaźnikiem liczącym się w ekonomii jest poziom zapełnienia brzucha światowej finansjery,tej z samego szczytu.Inne wskaźniki to są nieistotne przeszkadzajki aby zrobić pranie mózgu szaraczkom.Wychodzi na to że jesteśmy w czasie kiedy brzuch jest pusty i czas go zapełnić.A co takiego umożliwia napełnianie brzucha?Odejście od złota to raz,a dwa to brak zdrowej relacji podaż pieniądza - podaż towarów. Taka jest moja opinia.Oczywiście jest na to lekarstwo ale to wymaga ogromnej świadomości społecznej.
KAP / 2007-12-05 11:12 / Tysiącznik na forum
nie wezme udzialu w tej dyskusji, gdyz brakuje mi zwyczajnie wiedzy. Ciesze natomiast, ze wracaja normalne wymiany i scierania sie pogladów. Pozdrowienia dla Hereniusa , Marqusa i jeddd oraz dla autora felietonu.
czytelnik / 91.193.160.* / 2007-12-05 08:15
Brawo! Nareszcie rozsądne naświetlenie problemu. Popatrzcie, ile spółek giełdowych skorygowało wzrost, na skutek sztucznej aprecjacji złotego. Podnoszenie stóp to wielostronne dławienie naszej gospodarki.
MN3 / 80.51.231.* / 2007-12-05 07:29
Z tych samych założeń można wysuć wniosek: Rado, dlaczego tak późno podnosisz stopy?
Wzrost kosztów (niezależnych) zjada nam wydajność, a bez poprawy kosztów będziemy mieli inflację. Przy okazji, koszty to nie tylko surowce, żywność i praca, ale również koszt utrzymania państwa, który rośnie z każdym dodatkowym urzędnikiem.
Martin24 / 87.205.253.* / 2007-12-05 12:38
Kompletnie nie zgadzam się z tym artykułem. Stopy muszą być podnoszone. Sprawa jest jednak taka, że RPP jest zdecydowanie spóźniona. Wystarczy popatrzeć na dane. W 2006 roku podaż pieniądza wzrosła r/r o ponad 20%!!! A w ciągu ostatnich 2 lat o ponad 30%. I to nie tylko podaż pieniądza szeroko rozumiana na którą bank centralny nie ma bezpośredniego wpływu tylko M0 czyli gotówka, którą NBP sam drukuje. To, że inflacja na razie wynosi 3% to i tak jest dobrze biorąc pod uwagę tą ekspansywną politykę monetarną na przestrzeni ostatnich 2 lat. Stopy zostały po prostu za mocno obniżone i tyle.
Pamiętajcie wszyscy, że bank centralny nie kontroluje bezpośrednio podaży pieniądza, tylko pośrednio przez ustalanie stóp proc. Nie da się tych 2 rzeczy na raz kontrolować, bo one wzajemnie na siebie wpływają.
i jeszcze jedno: im szybciej inflacja zostanie opanowana tym lepiej dla gospodarki. Nie chodzi o to, aby zdusić wzrost gospodarczy do 0 tylko, aby on spowolnił do tempa potencjalnego, ponieważ taki jest neutralny dla inflacji.
Jeśli by RPP teraz dopuściła do dalszego wzrostu inflacji to za 2-3 lata będziemy mieli taką inflację jak na Łotwie na przykład czyli ponad 10% i mieli totalnie zamkniętą drogę do euro. A poza tym jeżeli byśmy ją chcieli zwalczyć to czekała by nas powtórka z lat 2001-2002.
Nie da się zdecydowanie walczyć z inflacją nie wywołując recesji albo przynajmniej mocnego spowolnienia gospodarczego.
georg / 2007-12-06 01:30 / Bywalec forum
Dobrze mowi. Komentarze ponizej to zwykly ekonomiczny analfabetyzm. Niestety na ekonomii sie wszyscy znaja (jak za Stanczyka wszyscy byli lekarzami).
robson105 / 213.25.15.* / 2007-12-05 16:19
Inflację mamy głównie poprzez brak prawdziwej konkurencji na rynku. Jakie stopy procentowe były by w Polsce gdyby mielismy podaż na pozomie rozwiniętych (bogatych)krajów UE. W Polsce ceny rzeczy przemysłowych są wyższe jak na zachodzie. Wysoka wartość złotego nie przyczyniła się do znacących obniżek cen towarów importowych
Cspostrzegawczy / 2007-12-05 16:14 / Tysiącznik na forum
pokazujesz tylko jedna stronę i drżysz, że podaż pieniądza wzrosła. A wzrosła, bo kraj się rozwija i wartość majątku rośnie, jak podaż rośnie i jak widac nic się nie dzieje złego, bo i popyt rośnie też, rośnie, chociażby na "drogie" nieruchomości.
Dlatego Twoje wnioski opierające sie o jednostronne fakty są nic nie warte, szczególnie te dotyczące stóp.
Marqus / 79.187.251.* / 2007-12-05 13:33
Martin24 - nieodrodny uczeń Balcerowicza, a teraz na zadanie poczytaj wyżej Herenniusa
1 2
na koniec starsze

Najnowsze wpisy