Ostrzegam przed następnym oszustwem władzy! Wykształciłem ok. 20 młodocianych i oto parę spostrzeżeń z tych kilku lat. Były okresy, że refundacji musiałem dochodzić na drodze sądowej (otrzymałerm nawet odsetki). Jak komuś to odpowiada - proszę bardzo, ja z bankrutami nie będę się zadawał. Od obecnego roku egzaminy przeprowadzają tzw. Okręgowe Komisje Egzaminacyjne (to co zwolniła zdrowa część gospodarki, to przejęło Państwo i bezrobocie b/z, a ty płać za to). Niemniej prawie miesiąc po egzaminie OKE nie przesłała jeszcze protokołów z egzaminów (dotychczas komisja sporządzała protokół od ręki) do pracodawców - i nie prześle, bo prześle do szkół. Aż strach pomyśleć czy te protokoły dotrą ze szkół do pracodawców (np. pani Lonia może być na urlopie, a jeśli w ciągu miesiąca nie złożysz wniosku o ulgę za wykształcenie ucznia, wszystko idzie do szmba - zresztą jak cały system oparty na administracji centralnej). Dla osłody koszt tego przedsięwzięcia wynosi (w moim okręgu) 140 złotych od łba. Czyli komisja 3-osobowa zwinęła 12 uczniów x 140 zł, za dzień pracy (40 zł to koszty biurowe - tak mi wytłumaczono). Co z tego, że masz ulgę za uczniów, skoro od przyszłego roku za wyższy dochód (a propozycja refundacji go zwiększa) możesz zostać ukarany karą ok. 1000 zł miesięcznie z tytułu wyższej składki ZUS (więc po cholerę mi ta ulga - nic tylko być biednym i do tego zachęcam). Biednym być to najlepsze rozwiązanie: bo albo przestawiasz swoje wartości i jesteś wolny, albo wpadasz w machinę pogoni za pieniądzem i stajesz się niewolnikiem (jeśli zabierają ci 80-90% rezultatów twojej pracy, to myślisz, że kim innym ty jesteś?!). Zresztą praca całej administracji państwowej polega na mnożeniu przez 6, a następnie dzieleniu przez 2 i przez 3, z tym, że te "przez 2" pozostaje w urzędzie. Jeśli więc rodzice chcą kształcić swoją młodzież, proszę przyjść do mnie, ustalimy warunki i odpłatność za naukę, a "ten trzeci" jest nam do niczego nie potrzebny.