rty
/ 83.22.171.* / 2015-10-17 19:05
Czy zdrowy, silny 35-letni mężczyzna może być emerytem tylko dlatego, że pracował w policji? Czy cwaniak zarobi krocie, ale nie zapłaci podatku, bo ma kilka hektarów ziemi? Czy można dostawać od państwa pieniądze za to, że nie ma się mieszkania? Albo zamiast godnej pensji ma się kilka miesięcy wakacji?
Największy kłopot ma z tym sektor publiczny, w którym praca jest dobrze płatna i stabilna. Zatrudnienie znajduje tam ponad 3 mln obywateli, czyli – wraz z rodzinami – ok. 6 mln wyborców. Z tego 1,8 mln stanowią pracownicy samorządu.
Ale po kolei. Rolnicy zapisani do KRUS (1,3 mln osób) nie płacą podatku dochodowego, tylko rolny, a zamiast składki na ubezpieczenie zdrowotne – symboliczną składkę na KRUS.
Czytaj: Zapomnijcie o Barbórce
Nauczyciele (650 tys.) korzystają z anachronicznych regulacji ustalonej w 1982 roku Karty Nauczyciela, które zawierają 18-godzinne pensum, dodatki (wiejski, motywacyjny, funkcyjny, mieszkaniowy), 3 miesiące wakacji oraz płatny urlop roczny dla poratowania zdrowia.
Górnicy (200 tys.) mają 7-godzinny dzień pracy, „czternastkę”, prawo przejścia na emeryturę wieku 50 lat przy równoczesnej możliwości kontynuowania pracy.
Policjanci (100 tys.) mogą zostać emerytami po 15 latach pracy, przysługuje im trzynastka, dodatek mundurowy i na zagospodarowanie oraz nagrody jubileuszowe.
Kolejarze i ich rodziny mają prawo do ulg na przejazdy, premię na Dzień Kolejarza, dodatki jubileuszowe.
Prokuratorzy dysponują większą emeryturą, dodatkami funkcyjnym i stażowym, a także immunitetem.
Żołnierze uzyskują trzynastki, wcześniejszą i wyższą emeryturę, różne dodatki.
Sędziowie – wyższą emeryturę, dłuższy urlop, immunitet. Lekarze – krótszy dzień pracy, trzynastkę.
Reklama
Pielęgniarki – trzynastkę, nagrody. I tak dalej. Nie trzeba chyba dodawać, że ubezpieczenie rolników czy wysokie emerytury górników pokrywane są z pieniędzy reszty podatników: rocznie dokłada się do nich z budżetu aż kilkadziesiąt miliardów złotych.
Problem pogłębia fakt braku zbiorczej ustawy o pracownikach publicznych. Jest Karta Nauczyciela, ustawa o emeryturach górniczych, ustawa o prokuraturze, ustawa o ubezpieczeniu społecznym rolników, prawo o ustroju sądów powszechnych, ustawa o żołnierzach zawodowych... Jedna branża równa się jedna oddzielna ustawa. Gdyby przyjąć jeden akt, który dotyczyłby całości urzędników i pracowników zatrudnionych w sferze publicznej, można zacząć zrównywać zasady wynagradzania poszczególnych grup. Jedna ustawa miałaby również większą zdolność do obrony przed wprowadzaniem kolejnych przywilejów – trzeba byłoby wówczas nadać je wszystkim. Dodatkową zaletę takiego rozwiązania stanowiłoby odnowienie etosu służby publicznej. Wszak wszystkie grupy zawodowe powinny działać w interesie dobra wspólnego i nie ma powodu, by którąkolwiek z nich uznawać za „lepszą” czy zasługującą na specjalne traktowanie.
Przywilejów nie da się dłużej utrzymać. To garb z minionego systemu, uniemożliwiający dokonywanie reform strukturalnych, finansowych i w zakresie polityk sektorowych. W sytuacji niedopinającego się budżetu państwa, problemów z zadłużeniem, kryzysu demograficznego czy konieczności sprostania wyzwaniom cywilizacyjnym trzeba wyjść z inicjatywą rozmowy na temat ograniczenia specjalnych statusów. Należy włączyć grupy interesu w struktury państwa i służby publicznej. Inaczej Polska będzie rozdzierana przez uprzywilejowanych pracowników, stale grożących walką w obronie swych sztucznie ustanowionych w PRL-u praw.