Witam serdecznie.
Czytuję Money.pl od jakiegoś czasu, ale do tej pory nie wypowiadałem się nigdy. Ten temat mnie zaciekawił na tyle, że postanowiłem zarejestrować się i zabrać głos.
Zaproponowany wątek jest nieprawdopodobnie rozległy, trudno go objąć myślami. Jeśli zastanowić się nad jednymi aspektami, pojawiają się kolejne i kolejne. A potem jeszcze inne... Motyw wyjazdu za granicę w celach zarobkowych jest na ustach wszystkich. Nawet babcie o tym rozmawiają, dyskutują wujkowie, mimo iż sami nie mają o tym większego pojęcia. Gdzieś tam o kimś usłyszeli, przekazują dalej. W pewnych kręgach emigracja na zachód, poszukiwanie tam innego, przede wszystkim lepszego życia, stało się swego rodzaju mitem, utopią. Tylko na ile ta bajkowa egzystencja jest zgodna z rzeczywistością?
Aby odpowiedzieć na zadane pytanie należy sobie postawić kolejne. Kto wyjeżdża? Tutaj możemy podzielić się na bardzo wiele grup, w zależności od założonych wytycznych. Według mnie najprostrzymi kryteriami mogą być stan cywilny oraz oczywiście sytuacja materialna. W pierwszym przypadku wyodrębniłbym grupy takie jak samotna osoba; osoba będąca w związku, ale wyjeżdżająca sama; para; rodzina. W drugim natomiast mamy: student (z założenia człowiek na nowej drodze życia, bez zbytnich, nawet jakichkolwiek oszczędności); osoba biedna; osoba niezamożna oraz ktoś nie posiadający problemów z gotówką.
Teoretycznie grup niewiele, ale weźmy pod uwagę, że one się nie wykluczają, a wręcz przeciwnie. Zależności między nimi są ogromne i wszystko jest ze sobą powiązane. Weźmy przykład studenta. Student może być samotny, w związku, może wyjechać sam lub z "drugą połówką". W każdym wypadku jego cele i plany będą zupełnie inne. Uważam, że właśnie to, stanowi o tym, jak potoczy się nasze "zagraniczne" życie.
Dodajmy do tego jeszcze ludzi bez wykształcenia specjalistycznego lub z nim, mniej lub bardziej ambitnych. Jedni będą szukać jakiegokolwiek miejsca zaczepienia, aby po prostu zarobić, inni będą się kierować określonymi kryteriami i celować wyłącznie w lepsze stanowiska.
Więc kto z tych poszukiwaczy przygód zostanie a kto powróci? Trudno pokusić się o bardzo konkretne wnioski. Wracając do studenta na początek, możemy powiedzieć, że jako młody człowiek, wyjeżdża po to, aby zarobić na życie w kraju ojczystym. Zarobić na mieszkanie, zdobyć jakieś oszczędności. Zostawiając kogoś bliskiego w kraju, pewnym jest że wróci. Wyjeżdżając samemu, albo z bliską osobą można się już zastanawiać. W tym wypadku najwięcej zależy od charakterów poszczególnych osób i ich wizji przyszłości. Jeśli życie się będzie układać, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby po prostu nie wracać. Wpływ tutaj może mieć także warunek patriotyczny oraz tęsknota za rodziną i bliskimi. Fakt, nie dla wszystkich ma to jednakowe znaczenie, jednak dla niektórych priorytetowe.
Podobnie będzie zachowywała się rodzina. Wszystko zależy od tego, jak się potoczy życie w nowym świecie i jak się do niego przystosują. Wyjeżdżając możemy być pewni, że wkrótce wrócimy, jednak tamtejszy świat może mieć na nas tak dalece pozytywny wpływ, że nie będziemy chcieli już go opuścić. Podobnie, zakładając pozostanie na zachodzie, w przypadku braku zatrudnienia, nasze rozczarowanie będzie z czasem rosło, a wszelkie problemy gdy się nasilą doprowadzą nas spowrotem do domu.
Przykładem tu mogą być 2 rodziny, które znam. Jedna wyjechała zdecydowanie po to, aby nigdy nie wracać. Około 15 lat temu. I nie wrócili... Żyją w dobrobycie, życie się układa tak, jak powinno. Pracują, aby żyć, a nie żyją po to, aby pracować. Natomiast druga rodzina (w tym wypadku już część mojej) także postanowiła wyjechać, ale etapowo. Najpierw starsi synowie, potem ojciec, na końcu żona z dzieckiem. Każdy miał sobie pomagać i wspierać. Każdy na początku był zachwycony i namawiał pozostałych. W efekcie doszło do tego, że ciężko pracują, są wyzyskiwani, mają coraz ciężej i coraz więcej narzekają. Teoretycznie młoddzi sobie jakoś radzą, ale w rezultacie większość chce jak najszybciej powrócić...
Czyżby więc wszystko zależało od losu? W przypadku ludzi z wykształceniem małosprecyzowanym na pewno. Tak było w powyższym właśnie. Jednak osoby, które wiedzą czego chcą, mogą się pochwalić wiedzą i umiejętnościami, niczego nie muszą się obawiać. Praktycznie pewnym jest, iż znajdą posadę o jakiej marzą. Potrzebują nas tam! Zarobki także zachęcają. Weźmy standardowy i odwieczny przykład lekarza. Na zachodzie zarobki ogromne, praca bez problemu. I znów to czy zostaniemy czy wrócimy zależy w dużej mierze od stanu cywilnego i tego z kim jedziemy. Jeśli zostawiamy rodzinę w kraju, to się dorobimy i wrócimy. Albo też sprowadzimy pozostałych do siebie... Możliwości jest zawsze kilka i praktycznie w większości przypadków podobne.
A dlaczego wymieniłem grupę zamożnych? Przecież teoretycznie pieniędzy nie potrzebują. Tak, ale czy status życia w Polsce im odpowiada? Na zachodzie jak wiadomo mentalność ludzi jest zupełnie inna, żyje się łatwiej, mniej stresowo. Tacy ludzie także uciekają, po prostu dla spokoju. Oczywiście jeśli mają (a zazwyczaj mają), zapewnioną pracę. Jednak cel ich podróży jest nieco odmienny.
W całych rozważaniach pominąłem zupełnie aspekt polityczny, sytuację naszego kraju i tym podobne. To zupełnie inna sprawa, choć nasz rząd zdecydowanie wszystkim ułatwia decyzję - uciekać stąd jak najdalej.
Sam jestem studentem... W dość trudnej sytuacji życiowej, materialnej. 25 lat, zniszczony związek, studia zmarnowane, praca kiepska, oszczędności niewielkie... Nic mnie tu nie trzyma. Plany wyjazdu także mam, jak wszyscy. Problem stanowi znajomość języka obcego. Owszem znam, ale nie ten co potrzeba... We Francji wcale nie tak łatwo znaleźć pracę i to legalnie. Więc trzeba się przekwalifikować lingwistycznie. Jednak póki co, kierunek studiów wymusza na mnie studiowanie łaciny... Tylko pytam po co? Najbardziej trzyma mnie tutaj właśnie z jednej strony konieczność, a z drugiej chęć zakończenia choć etapu studiów (romanistyka, oczywiście język francuski). Chęć, dlatego, że po prostu chcę, co oczywiste; konieczność, dlatego iż muszę robić coś, czego nie chcę, a co jest częścią kierunku, choć nigdy wcześniej nie było o tym mowy.
To wszystko coraz bardziej upewnia mnie o konieczności wyjazdu. Jeśli się postarać i wziąć wszystko we własne ręce, to na pewno może się udać. Potrzeba nieco wiary i zaangażowania. Są możliwości, trzeba je tylko odszukać i wykorzystać odpowiednio.
A czy wrócę? Mimo, że praktycznie nikogo tutaj nie mam... raczej tak. W wielkich planach miałem ciężką pracę, aby jak najwięcej zarobić przez około 3 - 4 lata, w międzyczasie inwestowanie wszystkich zarobionych pieniędzy w Polsce w fundusze oraz może częściowo na giełdzie. Z wyliczeń wynikało, że przy zaangażowaniu dość mocnym i nie obijaniu się, w ciągu 6-9 lat można dorobić się 1 mln zł... Ludzie o tym nawet nie marzą, nie myślą w ten sposób. No na pewno będę miał już nieco lat na karku, ale za to do końca życia nie martwiłbym się już o nic i żył wyłącznie z procentów. Czy warto? Chyba tak. Do szczęścia wypadałoby jeszcze tylko rodzinę założyć...
Jak zawsze, wszystko CZAS oraz LOS pokaże...
Pozdrawiam wszystkich i życzę Wam powodzenia zarówno zagranicą, jak i u nas, w ojczystym kraju.
Radek.