taki tam
/ 77.65.1.* / 2009-10-20 08:01
Faktycznie pracownik zatrudniony na etacie powinien pracować 40 godzin tygodniowo, a nie zaledwie kilka
Mąż znajomej mojej żony pracuje w Szwajcarii. Podczas dojazdu do pracy korzysta z laptopa i Szwajcarzy wliczają mu czas dojazdu do godzin pracy. A nasz system jest nastawiony na wysysanie z ludzi wszystkich soków. Za rządów PO to wysysanie jeszcze wzrasta.
Kiedy "noblista" Balcerowicz był przy władzy, tłumaczył że dół musi zaciskać pasa tak, żeby oddechu nie mógł złapać, ale on sam i jego ludzie muszą mieć wysokie pensje, żeby było tam komu pracować.
Dzisiaj Pani Kudrycka jest ministrem, ale czy to oznacza, że jest to jej jedyne zajęcie?
UW / PO zawsze miało inne normy dla siebie, a inne dla innych.
Problem z naukowcami nie polega na tym na ilu etatach pracują, tylko na tym czy są dobrzy i czy wypełniają standardy. Argument, że nie mają czasu dla studentów jest śmieszny, ponieważ nie jest i nie będzie tak, że jak się założy naukowcowi kaganiec, to się stanie łagodny jak pokojowy piesek, będzie miły i uśmiechnięty i zawsze będzie chętnie studentom udzielał rad.
Nie od dziś wyłazi tu na wierzch, że PO myśli po stalinowsku - nakładać kagańce i kontrolować.
Ten "rząd specjalistow" nie ma natomiast propozycji pozytywnych - co zrobić, żeby naukowcom opłacało się samym pozostawać na jednym etacie i mieć czas dla studentów.
Niestety, ciągle próbuje się w tym systemie sprowadzić społeczeństwo do roli żebraka - "mają żebrać o pieniądze i być posłuszni, bo ocenimy".
Przezornie pani minister nie wspomniała kto ma oceniać naukowców i ich pracę.
Musi to być pewnie ktoś mądrzejszy od nich, czyli jak rozumiem sama pani minister, a może nawet sam premier Donald Tusk i tylko ten, bo inny nie jest tak inteligentny i mógłby nie zrozumieć prawidłowo rozpraw naukowych ocenianego profesora.