Mam 60 lat. Pewnie pomyślicie, że należę do wykluczonych cyfrowo. Zaskoczę tym, że chociaż nigdy nie byłem na żadnym szkoleniu komputerowym, ani nie skończyłem studiów wtedy, gdy PCty już istniały, to w komputerach czuję się świetnie, potrafię je naprawiać sprzętowo i programowo. Znam całą historię powstawania zarówno systemów operacyjnych, rozwoju programów, antywirusów i internetu. Bo chociaż Atari (pierwszy komputer na pamięć z taśmy magnetofonowej) był moim marzeniem, to widziałem go znacznie później, gdy już od tych "zabawek" się odeszło. Pierwszy kontakt miałem z komputerem bez dysku twardego z sytemem operacyjnym wgrywanym z pojedynczej dyskietki 2,5 cala. Obsługi uczyłem się z podręcznika napisanego po angielsku. Sam nauczyłem się programować w dBase III. Do wszystkiego dochodziłem sam. Na wykluczenie nie narzekam, a wręcz sam pomagam innym zrozumieć po co nam komputery. Jednym z moich doświadczeń jest spotkanie kobiety, która mając 50+ stwierdziła, że skoro dają jej prace pod warunkiem, że nauczy się obsługi Worda to tą pracę utrzyma - podjęła to wyzwanie i nauczyła się. Mój wniosek z obserwacji jest taki, że żadne szkolenia nie przyniosą poprawnego skutku gdy będą wykonywane z przymusu. Od ok. 20 lat w szkołach mamy sale komputerowe, gdzie uczniowie z przymusu uczą się obsługi paint (rysowanie) i podstw obsługi Word (pisanie). Jak to w szkolnictwie - co 3 lata ten sam program poszerzony o coś nowego (do liceum). Na studiach teraz już w większości kierunków bez programowania nie ma tematu dyplomu (na studiach technicznych), a przynajmniej nie ma bez pisania pracy dyplomowej na komputerze, przekazywania promotorowi w postaci pliku swojej pracy. Czy więc jesteśmy wykluczeni cyfrowo? Każdy 35-latek miał więc w szkole naukę infomatyki w podstawowym zakresie. Większość 40-45 latków także ma kontakt lub potrzebę komunikacji przez komputer (mieli kontakt z komputerem choćby w szkole średniej). Wielu rodziców (także 50+), którzy mają dzieci za granicą komunikuje się z nimi za pomocą skype. Można się tego nauczyć, trzeba mieć tylko potrzebę i chęć lub pasję do poznawania nowego. Jeśli ktoś młodszy niż 35 lat nie umie obsłużyć komputera to tylko dlatego, że nie chce i wyręcza się w tym zakresie młodzieżą. Te wszystkie plany dotacji na szkolenie wykluczonych cyfrowo są bez sensu. W tej chwili każdy w rodzinie ma kogoś, kto może pomóc w wykonaniu czynności związanych z komputerem. Natomiast nie ma działających cyfrowo urzędów, nie ma przekazywania danych z wielu urzędów i petent sam musi załączniki drukować, wypełniać je odręcznie lub pozyskiwać z urzędów w formie wydruków z pieczątkami i odręcznymi podpisami. To nie wykluczeni cyfrowo są ludzie, a nie jest przygotowana służba urzędnicza do obsługi klientów poprzez internet. Jeśli klient dowie się, że bilet na autobus może kupić 2-3 krotnie taniej w pzredpłacie, niż gdy to zrobi w tradycyjnej kasie, to szybko znajdzie drogę by kupić taniej nawet gdyby musiał to zrobić szukając w internecie. Gdyby pacjent mógł się rejestrować do lekarza przez internet to nawet nie dzwoniłby do rejestracji, by to zrobić (bo po co płacić za połączenie, czekać aż ktoś odbierze, gdy ma się abonament na internet?). Pacjent nie może, bo nie ma takich przychodni. Uczniowie nie korzystają z ebooków, nie mają e-podręczników nie dlatego, że ich nie ma, a że lobby drukarskie straciłoby większość swoich zarobków i wiele z nich by splajtowało, a nauczyciele wolą wydrukowany podręcznik i to ich wola decyduje o kształcie podręcznika, a nie wola rodziców, czy brak umiejętności uczniów. Wymuszenia banków polegające na wprowadzeniu dodatkowych opłat za czynności wypłaty w kasie gotówki, za pobranie wyciągu w bankomacie szybko nuczyły klientów do korzystania z internetowej formy obsługi konta bankowego, a każdy już wie, że nawet przy pomocy dzieci, czy wnuków może kupić poprzez internet towary. Czy chodzi więc o uzasadnienie statystykami ilości wykluczonych, czy może trzeba zmienić pytania w tych ankietach, by udowodnić, że 100% osób potrafi z internetu skorzystać nawet jeśli nie osobiście to z pomocą osób bliskich, gdy taka potrzeba nastąpi. Może tym, co są na własne żądanie "wykluczeni" cyfrowo zadać pytanie, czy to "wykluczenie" przeszkadza im w życiu. A decydentów w Sejmie spytać dlaczego marnowane są pieniądze na kursy komputerowe zamiast przeznaczać je na budowę systemów obsługi internetowej petentów urzędów, pacjentów?

Ble, ble ,ble. Przyjechali z urzędu i zainstalowali mi internet, dali nawet sprzęt i umowę na 5 lat. Cieszyliśmy sie tylko przez tydzień. Tak tylko jeden tydzień w miesiącu mamy internet, bo na tyle urząd przesyła dostępu, reszta jest zablokowana. Czyli w ciagu roku mam internet przez 3 miesiace .

a co ministerstwo zrobilo ws rozbudowy internetu szerokopasmowego? 2015 sie konczy a NIK mowi ze 'większość prac nie została zakończona, niektóre nie zostały nawet rozpoczęte.' 4 miliardy zl z UE przepadna? kto za to odpowiada?

"9 mln ludzi, którzy nie korzystają z internetu, to chyba największy problem cywilizacyjny "
bez netu można żyć, a powiem dalej, że nawet lepiej,

Obecność w sieci powoduje rozdwojenie osobowości, zatracanie tożsamości płciowej itd. O tym nie napiszecie?