barg
/ 91.193.208.* / 2015-04-11 11:51
Zbiorniki wodne wystarczy ogrodzić siatką, żeby nikt nie miał do nich dostępu, koszt relatywnie niewielki. Zresztą, podam ten sam argument co zwolennicy wycinania drzew - "ludzkiego życia nie można przeliczyć na pieniądze".
Przyroda nie straci? Nie wiem czy masz świadomość jak długo takie drzewo rośnie. U mnie w mieście wycina się drzewa na potęgę, w zamian sadzone są małe, ozdobne drzewka. Minie co najmniej kilkanaście lat zanim dorównają wielkością tym, które wycięto. W efekcie moje miasto (i okolice) należy do jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast w całej Europie (!). Ale to jest chyba właśnie ten problem wszystkich zwolenników wycinania, wydaje się, ze wystarczy wyciąć, posadzić gdzie indziej i wszystko jest ok. Ale to nie takie proste, zwłaszcza że o takie sadzone drzewa się potem nie dba i po 2-3 latach od posadzenia po prostu usychają. A wtedy się je wycina bez żadnych konsekwencji i bez żadnej kontroli.
Jeżeli drzewa są dobrze utrzymywane, to nie ma żadnego ryzyka uderzenia w gałąź itd. Odpowiednie służby przycinają gałęzie wystające nad jezdnią, więc argument nietrafiony - chyba że mieszkasz w okolicy, gdzie służby drogowe nie wypełniają tego obowiązku, ale to powinieneś kierować pretensje w inną stronę. Ja tylko parę razy spotkałem się z problemem podnoszenia asfaltu przez korzenie drzew i zwykle było to na drogach mało używanych - zwykle były to dawne alejki spacerowe przerobione na jezdnie dla samochodów. To tylko kolejny stereotyp, że wszystkie drzewa uszkadzają asfalt, bo to zależy od gatunku drzewa. W zdecydowanej większości przydrożna drzewa to gatunki, których systemy korzeniowe są typu "rosnące w dół", a nie w bok.
Ponadto badania pokazują, że przydrożne drzewa powodują zwalnianie kierowców na drodze - w wielu miejscach po wycięciu drzew zaobserwowano, że kierowcy zaczęli szybciej jeździć nie czując tego psychologicznego "ograniczenia" w postaci ściany drzew po lewej i prawej stronie jezdni.
Argument o tym, że nie każdy jest winny wypadku - no racja. Ale czy drzewo jest winne wypadkowi? W 90% winny jest człowiek. Jak nie Ty, to ktoś inny. TIR-owiec, który jedzie 12 godzin pod rząd, bo chce dostać premię albo szef go zmusza. Pijany kierowca z naprzeciwka. Czy choćby ktoś, kto zasłabł za kierownicą.
Jak często badasz się jako kierowca? Czy robisz regularne badania? Czy jeżeli czujesz się słabo, to odpuszczasz jazdę autem, czy może jedziesz na siłę, bo musisz? Jeżeli tak, to masz zadatki na sprawcę wypadku. Niestety w Polsce takich kierowców jest bardzo dużo. Źle się czuje, jest osłabiony, albo np. ma złe krążenie i ryzyko zawału, ale za nic nie odpuści jazdy autem. Urlopu nie weźmie, autobusem nie pojedzie, taksówki nie wezwie, znajomych/rodziny o pomoc nie poprosi. Koniecznie pojedzie sam autem, choćby nawet miał umierać za kierownicą... Tak samo jest z pływaniem - nie czujesz się na siłach, to nie wchodzisz do wody. Dlaczego ludzie nie robią tak samo podczas jazdy samochodem?
No a pozostałe 10%: dziury na drodze - wina drzewa, czy drogowców? Zły stan techniczny pojazdów - ilu jest kierowców, którzy stan swojego auta sprawdzają tylko raz w roku, podczas badania okresowego, a do warsztatu jadą tylko jak się coś zepsuje? Pół biedy jak się zepsuje np. w mieście, a co jeśli auto nawali na trasie, w trakcie jazdy z dużą prędkością?... Ostatecznie zawsze winny jest (pośrednio lub bezpośrednio) człowiek. Jak nie Ty, to ktoś inny. Tylko drzewa łatwiej wyciąć niż np. zmusić ludzi do bezpiecznej jazdy. Człowiek się będzie buntować, drzewo nie.